"Tatami kontra krzesła" - Rafał Tomański
Kiedyś (czyli jeszcze kilka dni temu) byłam pewna, że rozumiem Japonię na tyle, że gdybym tam poleciała, udałoby mi się nie popełniać żadnych rażących błędów w kontaktach z Japończykami. Ale nie zrozumcie mnie źle - nie chodziło mi wcale o to, że znam Japonię super, żadnych wątpliwości. Po prostu trochę rozumiem, ale na tyle, by żadnego mieszkańca tego cudownego kraju nie urazić swoim zachowaniem w jakiś totalnych podstawach dotyczących kultury. A do czego doprowadziła mnie książka Rafała Tomańskiego? Wystraszyła mnie. Po prostu.
W tej chwili pragnę oznajmić, że każdy, kto interesuje się Japonią, zamierza tam pojechać (na wycieczkę, na stałe, na wymianę, na spotkanie biznesowe, na cokolwiek...) powinien iść do księgarni, kupić "Tatami kontra krzesła", uważnie przeczytać i postarać się zapamiętać chociaż część z nawału informacji, jakim raczy nas autor i uświadomić sobie, jakim jest ignorantem (piję trochę do siebie, ale również do całego świata).
Rafał Tomański pokazuje nam, że Japonia to nie tylko sushi, gejsze, samuraje i nowoczesna technologia - udowadnia, że Japonia to Japończycy ze wszystkimi swoimi "dziwactwami", całe społeczeństwo, które działa jak jeden organizm, a nie jednostka odpowiedzialna sama za siebie. Nie da się zrozumieć jednego Japończyka, trzeba ogarnąć całość, inaczej nic z tego nie wyniknie.
Mogę się rozdrobnić, powiedzieć o poszczególnych rzeczach opisanych w książce, ale to nie ma sensu, zresztą zostało już wspomniane w wielu innych recenzjach. Sama nazwałabym ją mini-leksykonem japońskości, psychologiczną analizą kraju i jego obywateli oraz obcokrajowców, którzy mają do czynienia z Krajem Wschodzącego Słońca. Pokuszę się o stwierdzenie, że czytelnik znajdzie tu niemal wszystko, czego szuka, w wyjątkowo przystępnej formie - dobrej zarówno dla laika jak i kogoś, kto jakieś pojęcie o Japonii posiada. Obala stereotypy, przedstawia sytuacje, o których nie ma się pojęcia, dopóki nie otworzy się tej książki. Powiedzieć, że ta "Tatami kontra krzesła" jest cudowne, to ogromne niedopowiedzenie podobne do stwierdzenia, że gejsza to prostytutka. Można by mówić wiele, ale ja powiem, że należy ją po prostu przeczytać.
A co mnie tak wystraszyło? Japonia właśnie. Ten pośpiech, bezpieczeństwo, ramy, w których poruszają się ludzie - brak indywidualizmu, brak słodkiego rozleniwienia. Uznałam, że to nie kraj dla mnie, nie mogłabym w nim zamieszkać. Ale z drugiej strony, czy to nie oznacza, że zbliżam się do pojęcia go chociaż trochę, by wiedzieć, że nic nie jest w nim proste i jasne? Może to ma jakieś inne podstawy? Wiem jedynie, że będę próbowała się dowiedzieć coraz więcej, zrozumieć Japonię i może kiedyś uznam, że dojrzałam do niej na tyle, by wreszcie pojechać i przekonać się na własnej skórze, jak to naprawdę jest.
Polecam "Tatami kontra krzesła" z całego serca. A do tych wszystkich, którzy narzekają na okładkę mam parę słów: sami nie wiecie, o czym mówicie, ona doskonale pasuje do tej książki.
Za egzemplarz gorąco dziękuję wydawnictwu MUZA.
W tej chwili pragnę oznajmić, że każdy, kto interesuje się Japonią, zamierza tam pojechać (na wycieczkę, na stałe, na wymianę, na spotkanie biznesowe, na cokolwiek...) powinien iść do księgarni, kupić "Tatami kontra krzesła", uważnie przeczytać i postarać się zapamiętać chociaż część z nawału informacji, jakim raczy nas autor i uświadomić sobie, jakim jest ignorantem (piję trochę do siebie, ale również do całego świata).
Rafał Tomański pokazuje nam, że Japonia to nie tylko sushi, gejsze, samuraje i nowoczesna technologia - udowadnia, że Japonia to Japończycy ze wszystkimi swoimi "dziwactwami", całe społeczeństwo, które działa jak jeden organizm, a nie jednostka odpowiedzialna sama za siebie. Nie da się zrozumieć jednego Japończyka, trzeba ogarnąć całość, inaczej nic z tego nie wyniknie.
Mogę się rozdrobnić, powiedzieć o poszczególnych rzeczach opisanych w książce, ale to nie ma sensu, zresztą zostało już wspomniane w wielu innych recenzjach. Sama nazwałabym ją mini-leksykonem japońskości, psychologiczną analizą kraju i jego obywateli oraz obcokrajowców, którzy mają do czynienia z Krajem Wschodzącego Słońca. Pokuszę się o stwierdzenie, że czytelnik znajdzie tu niemal wszystko, czego szuka, w wyjątkowo przystępnej formie - dobrej zarówno dla laika jak i kogoś, kto jakieś pojęcie o Japonii posiada. Obala stereotypy, przedstawia sytuacje, o których nie ma się pojęcia, dopóki nie otworzy się tej książki. Powiedzieć, że ta "Tatami kontra krzesła" jest cudowne, to ogromne niedopowiedzenie podobne do stwierdzenia, że gejsza to prostytutka. Można by mówić wiele, ale ja powiem, że należy ją po prostu przeczytać.
A co mnie tak wystraszyło? Japonia właśnie. Ten pośpiech, bezpieczeństwo, ramy, w których poruszają się ludzie - brak indywidualizmu, brak słodkiego rozleniwienia. Uznałam, że to nie kraj dla mnie, nie mogłabym w nim zamieszkać. Ale z drugiej strony, czy to nie oznacza, że zbliżam się do pojęcia go chociaż trochę, by wiedzieć, że nic nie jest w nim proste i jasne? Może to ma jakieś inne podstawy? Wiem jedynie, że będę próbowała się dowiedzieć coraz więcej, zrozumieć Japonię i może kiedyś uznam, że dojrzałam do niej na tyle, by wreszcie pojechać i przekonać się na własnej skórze, jak to naprawdę jest.
Polecam "Tatami kontra krzesła" z całego serca. A do tych wszystkich, którzy narzekają na okładkę mam parę słów: sami nie wiecie, o czym mówicie, ona doskonale pasuje do tej książki.
Za egzemplarz gorąco dziękuję wydawnictwu MUZA.
książka niestety nie dla mnie, bo nie interesuję się Japonią, choć brzmi interesująco...
OdpowiedzUsuńJa też nie interesowałam się Japonią a książka mnie zachwyciła. Mam bardzo podobne odczucia do Aliny o czym wspomniałam na swoim blogu...
OdpowiedzUsuńBookEater, jest interesująca i może Japonia wzbudziłaby w Tobie po jej lekturze jakieś zainteresowanie ;).
OdpowiedzUsuńKarolino, właśnie przeczytałam Twoją recenzję, dwa razy obejrzałam filmik, pokochałam Twojego bloga i będę go częściej odwiedzać ^^.
brzmi interesująco.....zapraszam do mnie...także książki
OdpowiedzUsuńKsiążka z pewnością interesująca i chętnie ją przeczytam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
No, ta pozycja może być ciekawa. A jeśli interesujesz się Japonią to zachęcam do przeczytania tego tekstu: http://forum.cdaction.pl/index.php?autocom=blog&blogid=2336&showentry=26806 Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJuż któraś osoba pisze, że po przeczytaniu książki dochodzi do wniosku, że nie mogłaby w Japonii zamieszkać. Myślę jednak sobie, czy nie jest to aby kwestia tego, na ile jesteśmy w stanie zmienić swoje nawyki, dopasować się, na ile to tylko kwestia naszego wygodnictwa - chcielibyśmy mieszkać tu czy tam, ale żeby nie wymagano od nas niczego innego, niż do tej pory się uczyliśmy. Hm.
OdpowiedzUsuńZe mnie przyjaciel się śmieje. Że gdyby mi kupić bilet do Japonii, zostałabym tam już na zawsze;)
Mnie okładka również się podoba, nie zmieniałabym jej. ^^
Litero, masz rację, to kwestia tych nawyków. Mogę posiadać pewną wiedzą i poszerzać ją coraz bardziej, ale nie chciałabym wtargnąć jak taki gaijin, jakim w rzeczywistości jestem i im nabałaganić. Mam inną mentalność, oni mają inną i to szanuję. Kocham Japonię, kocham jej inność. I to jest powód, dla którego nie mogłabym tam mieszkać - bo ja się nie mieszczę w tych kategoriach. Podejrzewam, że gdybym tam trafiła, też pewnie bym już została. Ale póki co nie trafiłam i nie czuję się jeszcze dość kompetentna, by to zmieniać :).
OdpowiedzUsuńczyli koniecznie będę musiała ową książkę zdobyć.. może mi się poszczęści i dostanę ją w mojej bibliotece (po ostatnim dofinansowaniu z UE biblioteka pachnie samymi nowościami). Zaintrygowałaś mnie i teraz będę kombinować, żeby przeczytać 'Tatami kontra krzesła'..
OdpowiedzUsuńW Japonii mieszkać bym nie mogła, ale jest to tak piękny i niesamowity w swoje indywidualności kraj, że z chęcią wybrałabym się tam na wycieczkę.. ;) może kiedyś ^^
tak, ten facet był mocno ograniczony, ale ja się przyzwyczaiłam się do tego, że tak jestem właśnie traktowana.. jak dziwadło, bo emo.. może kiedyś znajdzie się taki, który mnie zaakceptuje tak po prostu..
a sowa z Hogwartu? Coś czuję, że moją sowę coś pożarło i już do mnie nie dotrze :(
Panno Indyviduum, kurde, to coś musiało pożreć również moją sowę! Trzeba to znaleźć i zatłuc!
OdpowiedzUsuńJa unikam bibliotek, mam fobię xD.
A facetem się nie przejmuj. Mamy ograniczony i nietolerancyjny kraj. Również wiele razy byłam prześladowana z tego powodu, dopóki nie udowodniłam owym osobom, że to z nimi jest problem, a nie ze mną.
W Japonii jest coś niezwykle fascynującego;). Mniej więcej zdaję sobie sprawę z tego, jak tam ludzie żyją, ale dziury w wiedzy mam kolosalne i świetnie o tym wiem - a podobno znajomość własnej niewiedzy to pierwszy krok do mądrości. "Tatami" oznaczam jako 'do przeczytania'.
OdpowiedzUsuńOd dawna fascynuje mnie Japonia - ludzie, ich bogata kultura i historia. Może dlatego tak przemawiają do mnie książki Murakami'ego czy Ishiguro. Jednak tak jak napisałaś - choćbyśmy nie wiel ile czytali nigdy do końca nie dowiemy się o nich wszystkiego. Tam trzeba po prostu być. Moim marzeniem jest odwiedzić kiedyś Japonię, więc po książkę Tomańskiego prędzej czy później sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Swego czasu się za nią rozglądałam, później zapomniałam.
OdpowiedzUsuńDodaję do planowanych, choć nie wiem kiedy przyjdzie mi ją przeczytać.
Serdeczności;)
Masz całkowitą rację. Interesuje się tym krajem i uczę japońskiego i wiem, że to kraj zupełnie z innej bajki. Na książeczkę poluję czas jakiś.
OdpowiedzUsuńMuszę ją w końcu kupić, chociaż pewnie to będzie oddalone o bardzo długi czas, bo moje plany oszczędzania już prawie naprawdę weszły w życie ;) No ale cóż, trzeba wybrać, co kocha się bardziej ;) (czy książki, czy zwierza, a to jest okropne :P)
OdpowiedzUsuńTak, wreszcie ktoś (jak ja) uważa, że okładka jest b. dobra! xDD
OdpowiedzUsuńDlaczego Cię wystraszyła ta książka? xD''
W "Tatami..." jest sporo rzeczy, o których można się dowiedzieć z innych źródeł (^_-) Japończycy to normalni ludzie, mają swoje zalety, mają wady - jak każdy z nas. A że inna kultura. Cóż, to tak jak np. z Arabami. Nie wiem, czy należy patrzeć na in. kraj w kategoriach "chcę/nie chcę tam mieszkać". Każdy ma swoje miejsce, miejsce, w którym czuje się najlepiej - nieważne, czy to w Polsce, czy w Japonii. Natomiast od jakiegoś czasu, co mnie przeraża, Japonia jest modna (>_<). Chyba wolałam ten czas, kiedy na anime mówiono... albo lepiej nie powiem ;X
Pozdrawiam serdecznie!^^
ojej, ale dlaczego prawie się popłakałaś przy tej baśni?
OdpowiedzUsuńa ludzie jak ludzie.. pozostawię bez komentarza ;)
Przepraszam, że nie odpowiadam, ale ostatnio jestem nie do życia i bez życia.
OdpowiedzUsuńLuizo, jak napisałam Literze - boję się swojej niewiedzy, dlatego nie chcę tam mieszkać, by nie nabałaganić. Ale gdy już tam trafię, przestanie to mieć dla mnie znaczenie. To się ze sobą łączy. Japonia faktycznie zrobiła się modna, ale ja mam czyste sumienie, bo fascynowała mnie na długo przedtem, chociaż trochę mniej :).
Panno Indyviduum, wzruszyła mnie po prostu. Poruszyła jakąś strunę, o której istnieniu nawet nie wiedziałam.
@Luiza: No powiedz, powiedz, wykrztuś to z siebie, nyo;) Chcesz, to ci pomogę, choć nie wiem, czy konkretnie to masz na myśli, czasy, gdy anime kojarzono uparcie z wielko- (bynajmniej nie tylko^^)-okimi postaciami i określano to mianem pornografii lub też bardziej okrężnie, bajeczkami dla zboczeńców;D Jeśli o to ci chodzi, cóż, rozczaruję - to się NIE zmieniło (choć miałam taką nadzieję), z tego przecież powodu trzeba było zmienić miejsce i datę konwentu Wanekon/Wampirkon ^^'
OdpowiedzUsuńCo do mody, heh, gdyby jeszcze łączyła się ze szczerą chęcią poszerzania swej wiedzy, nie byłoby to takie złe;)
@Przyjemnostki: Ishiguro jest pisarzem brytyjskim, mimo że urodził się Japończykiem - jego wybór;)
OdpowiedzUsuńAlino, eee tam, nie sądzę, byś nabałaganiła xD'' (swoją drogą - ładne określenie xD)
OdpowiedzUsuńLitero, haha, tak, tak xD''' Ale, ale - nie zmieniło się? xD ja już takich słów nie słyszę od dłuższego czasu (co innego znaczące spojrzenia ; )).
Pewnie - gdyby ta moda łączyła się, jak to trafnie określiłaś, ze szczerą chęcią...
Pozdrawiam~!