Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2011

"Z Miśkiem w Norwegii" - Aldona Urbankiewicz

Obraz
Zdecydowałam się na tę książkę z kilku powodów: Norwegia brzmi fajnie, nie jest oklepana; tam też mówią jakoś po germańsku, więc od biedy mogę to podciągnąć pod edukację; bo tam nigdy nie jest za gorąco; bo tam jest spokojnie; bo mam ochotę dokądś wyjechać, więc podróż na kartach książki brzmi nieźle; bo jakoś zafrapowały mnie te podróże z dzieckiem, chociaż wtedy jeszcze nie wiedziałam, o co mi z tym chodzi. W ten oto sposób dostałam w ręce tę książkę. Gdy przywitała mnie paczka, zdziwiłam się formatem, zazwyczaj nie zwracam uwagi na te cyferki mówiące o nim, są i niech sobie będą, mnie to nie dotyczy. Jednak "Z Miśkiem w Norwegii" ma niezwykle przyjemny rozmiar, jest on zbliżony do kwadratu, prawie o połowę mniejszy od Murakamiego, który zdecydował się posłużyć mi za miarkę (kończę go!). Niestety na bałagan w mojej torebce jest trochę za mała, ale z drugiej strony... przynajmniej się do niej mieści z milionem innych rzeczy. Chociaż ponad połowę przeczytałam w łóżku - dzis

"Natalii 5" - Olga Rudnicka

Obraz
Pałam jakąś niezwykłą sympatią do tej autorki. Sama nie wiem czemu, szczególnie że jej "Lilith" mnie nie zachwyciła. Podobała się, ale nie było to nic specjalnego. Jednak gdy w zapowiedziach pojawiła się "Natalii 5", z niezmąconą pewnością dążyłam do tego, by ją przeczytać, ponieważ na pewno będzie mi się podobać. I tym razem muszę powiedzieć, że ta książka jest r-e-w-e-l-a-c-y-j-n-a. "Lilith" idzie do kosza, a do "Natalii" będę wracać z uśmiechem. Świetny pomysł na fabułę - pięć kobiet, które się nie znają, które nazywają się tak samo, przyjeżdżają do notariusza, gdzie dowiadują się, że ich ojciec popełnił samobójstwo. Wszystkie te Natalie mają charakterek, więc zamiast przejąć się śmiercią ojca, zaczynają się kłócić. Każda próbuje sobie rościć prawa do mężczyzny, jednak niezaprzeczalnie jest on ojcem ich wszystkich. Powstaje zamieszanie. Dość zabawne swoją drogą, jeśli pominąć kwestię śmierci, które wyraźnie pokazuje, z czym będziemy mieć do

"Z ciemnością jej do twarzy" - Kelly Keaton

Obraz
Wiecie, co mnie najbardziej zdumiewa w Amerykanach? To że oni jako jedyny naród na świecie mają tyle tupetu, żeby wejście na Olimp umieścić na szczycie Empire State Building. Takie coś zostało przedstawione w filmie "Percy Jackson i bogowie olimpijscy". Nie wspominałabym o tym, gdyby nie fakt, iż książka Kelly Keaton ciągle przypominała mi o tym filmie. I wcale nie dlatego, że w niej też na Olimp można się dostać przez ESB (w tym tomie z całą pewnością czegoś takiego nie ma), ale przez bogów i potwory. Tak zresztą tytuł nosi cała seria, której pierwszym tomem jest właśnie "Z ciemnością jej do twarzy". Bohaterka jest osobą doświadczoną przez życie - sierotą, która krążyła po różnych rodzinach zastępczych, porzuconą przez matkę. W dodatku jest dziwadłem z dziwnymi włosami i oczami. Gdy trafia na trop swojej matki, dowiaduje się, że tak naprawdę długo nie pożyje, jeśli nie będzie ostrożna... Ale, jak to zazwyczaj bywa z charyzmatycznymi bohaterkami książek młodzieżo

The Roommate - Christian E. Christiansen (2011)

Obraz
O tym filmie mówiło się już od dawna. Podejrzewam, że głównie za sprawą aktorów, którzy w nim występują (Leighton Meester - Gossip Girl , Nina Dobrev - The Vampire Diaries , oraz Cam Gigandet, który ostatnio jest coraz popularniejszy, głównie za sprawą roli w ekranizacji Zmierzchu oraz Burlesce u boku Christiny Aguilery). Co ciekawe - w pierwszym tygodniu po wejściu do kin film ten zarobił więcej niż film Jamesa Camerona Sanctum 3D . Tego ostatniego nie widziałam, więc nie wiem, czy to on jest taki kiepski, czy może "The Rommate" jest tak świetne. Chociaż zdziwiłabym się, gdyby naprawdę mówiono o świetności. Na Filmwebie różnią się te filmy jedynie dwoma dziesiątymi w ocenie, z korzyścią dla Sanctum . Po tym drobnym wprowadzeniu możemy przejść do rzeczy. Fabuła przypomina mi trochę Chloe . Takie samo stwarzanie pozorów i zorientowanie się za późno, o co chodzi. Chociaż w The Roommate widz o wiele szybciej orientuje się, co się dzieje. Również są obsesje i nastrój również

"Kompozytor burz" - Andrés Pascual

Obraz
Są książki, o których trudno jest mówić. Książki, które wzbudzają sprzeczne emocje. Książki, które mają w sobie tak wiele piękna, ale jednak wkradają się pewne wątpliwości... "Kompozytor burz", oprócz oczywistości w postaci pięknej okładki oraz nie mniej ładnego, frapującego, nastrojowego tytułu ma jeszcze jedną zaletę, obok której nie potrafię przejść obojętnie - akcja rozgrywa się za czasu Króla Słońce, Ludwika XIV. To, z niewyjaśnionych dla mnie samej przyczyn, mój ulubiony okres i miejsce w historii Europy. W chwili obecnej są dwie przeczytane przeze mnie książki, które traktują o tym czasie - "Kompozytor burz" oraz "Tysiąc drzewek pomarańczowych" . I te dwie książki, obie cudowne, chociaż przecież różniące się od siebie, mówią o magii. Magii, miłości, smutku. Czy to zbieg okoliczności? Czy może Król Słońce miał w sobie coś, co każe go pisarzom utożsamiać z czasami tak zawikłanymi i czarującymi? Porzućmy w tym momencie fakty historyczne, bo tak napra

Bo jeszcze parę książek i mi się zawali... Stosik nr 9.

Obraz
Trzydzieści cztery książki na stosiku. Nie pokażę Wam całego, bo będzie mi się robiło słabo za każdym razem, gdy wejdę na bloga, a tego nikt nie chce, prawda? :D. Co prawda Murakisia na nim nie ma, żeby popsuć mi humor brakiem czasu, aaalee... w tym tygodniu stałam się bogatsza o pięć książek, z których każdą bez wyjątku chcę połknąć jak najszybciej. "Lolitka", którą kupiłam na Allegro, "Natalii 5" od wydawnictwa Prószyński, Fitzuś od G+J, który przed paroma minutami zapukał do moich drzwi wraz z "Anioły muszą odejść" oraz "Kompozytor burz", którego już prawie przeczytałam, ale uznałam, że zrobię sobie przerwę na rzecz pieczenia ciast i czytania "Z ciemnością jej do twarzy". Dlatego jutro (lub dziś wieczorem) spodziewajcie się recenzji którejś z tych dwóch książek, jeszcze się zastanowię, która będzie pierwsza ;). Och, jak mi cudownie! Wesołych świąt, zajączków, kurczaczków, jajeczek, serniczków i innych takich! ;).

"Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć" - Newt Skamander

Obraz
Och, Harry Potter! Od tej książki zaczęła się na dobre moja przygoda z książkoholizmem. Pamiętam, jak w Rosyjskiej Ruletce było pytanie, jak się nazywają w HP ludzie niemagiczni. Nie wiem, skąd znałam odpowiedź, ale znałam, chociaż z szanownym panem bliznowatym nie miałam wtedy jeszcze do czynienia. Mama wtedy zapytała: Czemu tego nie czytasz, skoro wszyscy czytają? Popatrzyłam tylko na nią i powiedziałam: Kup mi, to przeczytam. Szczerze nie spodziewałam się, że faktycznie to zrobi. Zrobiła. Uzależniłam się od książek. I chociaż od tej pory przeczytałam wiele znacznie lepszych utworów literackich, to jednak HP zawsze gdzieś zostaje... Ostatnio, po obejrzeniu pierwszej części ekranizacji siódmego tomu, doszłam do wniosku, że tęsknię. Że chcę znowu przeczytać. Cóż, czasu brak. Kilka dni temu przeczytałam w eBooku "Baśnie Barda Beedle'a", które pokochałam i nie mogę się doczekać, aż będę je posiadać, a dzisiaj przeczytałam "Fantastyczne zwierzęta". Ta książka, ja

Prywatnego anioła stróża otrzyma...

Zawsze, gdy był jakiś konkurs, który nie polegał wyłącznie na napisaniu w komentarzu "zgłaszam się", osoby wyłaniające zwycięzców mówiły, że było naprawdę trudno. Że to smutne, że nie mogą nagrodzić wszystkich. Że wszystkie prace im się podobały. Aż do stworzenia mojego własnego pytania konkursowego byłam pewna, że to totalna bzdura i tylko takie gadanie, by pocieszyć pozostałych uczestników w związku z tym, że nie wygrali. O Boże. Zmieniłam zdanie, naprawdę. Do konkursu zgłosiło się trzynaście osób, wszystkie opowiedziały mi coś o swoim aniele stróżu. Naprawdę wszystkie wypowiedzi mi się podobały - wierzcie mi, proszę. Jednak miałam taki gigantyczny problem ze zdecydowaniem pomiędzy dwiema. Jedna już od początku mi się baaardzo spodobała i została do końca tą potencjalnie zwycięską. Nie powiem, kto był drugi w kolejce, żeby nie popsuć nastroju tym, że tak malutko (o tak tyci, tyci!) brakowało, żeby to ta druga osoba wygrała. Ale ja mam swój gust i nie potrafiłam z nim za

"Jutro" - John Marsden

Obraz
Czasem wydaje mi się, że wszystkie książki dla nastolatków są pisane na jedno kopyto - byle się sprzedało. Naturalnie musi być miłość - im bardziej schematyczna i nieszczęśliwa (rzecz jasna zakończona happy endem), tym lepiej. Nie ma co zaprzeczać, że tak nie jest - jest, chociaż zdarzają się sporadyczne przypadki, gdzie literatura młodzieżowa ma sens . A co dostajemy od "Jutra"? Mamy grupę nastolatków, którzy wyjeżdżają na kilkudniową wycieczkę w pobliskie góry. Patrzą na siebie, poznają się, tworzą się między nimi coraz ciaśniejsze więzi, no i... zakochują się. No bo jakże by inaczej. Oczywiście są problemy. Resztę każdy zna. Naprawdę tak uważacie? Ha! To się mylicie! "Jutro" jest prawdziwym fenomenem, prawdziwym dziełem sztuki literatury młodzieżowej - jest książką posiadającą wartości. Bohaterowie muszą dorosnąć niemal natychmiast, ponieważ wybucha wojna, tracą wszystko, mają tylko siebie i swoją kryjówkę w górach, ale walczą. Są odważniejsi niż niejeden d

"Przezroczyste przedmioty" - Vladimir Nabokov

Obraz
Geniuszu geniusza się nie kwestionuje, bo pewne kwestie nie ulegają dyskusji. Czasem zdarza mi się nastawiać na to, że "tak, dziś udowodnię, że on wcale taki mądry to nie jest", jednak Nabokov to zupełnie inny przypadek - mój jedyny kontakt z nim to przeczytanie kilku linijek pierwszej strony "Lolity" w eBooku w dodatku, żeby się dowiedzieć, czy mi się spodoba (taki pierwszy rzut oka na styl). Nabokov zdał ten test śpiewająco, dlatego nie mogłam się doczekać, aż przeczytam coś jego autorstwa. No i padło na "Przezroczyste przedmioty", przedostatnią powieść autora. Książka bardzo mi się spodobała, styl nie zawiódł, Nabokov nie stracił w moich oczach miana geniusza danego mu na wyrost, ale... bez posłowia Leszka Enkelinga niewiele co zrozumiałam. Śmiech na sali, wchodzimy w krainę paradoksu, skąd mówimy: i to chyba był jeden z głównych powodów moich zachwytów, bo to naprawdę miłe, gdy nareszcie trafię na książkę, która przerasta mnie pod względem ogólnej &q

"Córki hańby" - Jasvinder Sanghera

Obraz
Zauważyłam, że ostatnio lubię przyznawać się do błędu. Nieważne, czy sprawa jest poważna, czy błaha, ale ja się przyznaję. Ot, tak sobie. I tym razem również muszę to zrobić. Nie sądziłam, że problem kobiet zmuszanych do małżeństwa i wszystkie nieszczęścia w rodzinie jest rozwinięty na aż taką skalę. Wydawał mi się znacznie mniejszy, a w trakcie czytania "Córek hańby" doszłam do ponurego wniosku, że świat nagle się skurczył i wypełniają go w całości cierpiące kobiety z Azji południowej. Kobiety po przejściach, w trakcie przejść i przed najgorszymi przejściami. Poznawałam ich historie - pełne bólu, płakałam nad nimi i jednocześnie sobie myślałam "Ale ja mam nudne życie", co jednocześnie było pozytywne i negatywne. Książka ta jest zapisem wyznań kobiet, opisanych przez jedną z nich - Jasvinder (znana ze swojej autobiografii pt. "Zhańbiona") opowiada tym razem o innych kobietach i organizacji, w której pracuje. Każda z przedstawionych kobiet jest inna, je

KONKURS "Zawsze przy mnie stój"

Obraz
Witajcie. Właściwie miałam przyjść z tym tematem w piątek, jednak uznałam, że nie mogę się doczekać ;). Ostatnio jestem jeszcze bardziej niecierpliwa niż zwykle. Mam tyle rzeczy na głowie, że jeszcze dokładam sobie kolejne i staram się z tym jakoś żyć. A co mi tam! Żyć będę dalej, a im więcej mam roboty, tym większa szansa, że coś uda mi się zrobić ;). Moje ogromne zachwyty nad "Zawsze przy mnie stój" sprawiły, że bardzo chciałabym Wam podarować jedną książkę. Wraz z wydawnictwem Otwartym uznaliśmy, że konkurs to dobra rzecz, dlatego, uwaga, zasady: 1. Musisz naprawdę chcieć tę książkę. 2. Musisz zmieścić się w terminie od teraz do godziny 21:00 dnia 19. kwietnia 2011. 3. Musisz stworzyć pracę konkursową. 4. Musisz mnie przekonać swoją pracą, że to Ty masz wygrać. Trudne? Nie? Tak myślicie? Otóż przejdźmy do pracy konkursowej. Jest to opowieść o Twoim aniele stróżu. Nie wymagam napisania książki (ale nie obraziłabym się, gdyby ktoś to zrobił ;)). Nie musi to być opo

"Zawsze przy mnie stój" - Carolyn Jess-Cooke

Obraz
Kocham kolory na okładce. Mroczne, ale jednocześnie delikatne; napawające lękiem, ale uspokajające. Nie mogę się na nie napatrzeć. Okładka jest cudowna, otulała mnie niczym skrzydła smutnego anioła. Bo w gruncie rzeczy o tym jest książka. O smutnym aniele. Aniele stróżu. Już wielokrotnie mówiłam, że za dużo jest w literaturze tych wszystkich istot nadprzyrodzonych, wywróconych na lewą stronę, wymyślanych na nowo, ale w gruncie rzeczy wszystko to jedno i to samo. Bo to prawda. Boom na fantastykę, fantasy i tak dalej sprawił, że tak wiele spotykamy papierowych bohaterów, przesłodzonych, nastawionych na miłość aż po zaświaty, bo o grobie mówić nie podobna, ponieważ postacie te zasadniczo już nie żyją. Ale mimo to te książki przyciągają. Czego się spodziewałam po "Zawsze przy mnie stój"? Że to będzie coś podobnego, chociaż napisanego znacznie lepiej, bardziej emocjonalnie. Wydawnictwo Otwarte ma u mnie gigantyczny kredyt zaufania, dlatego jestem niemal pewna, że każda z wydanyc

Stoooos. Osiem.

Obraz
Kolejne brzydkie zdjęcie mojego autorstwa. Ja się kiedyś znowu postaram, ale może najpierw znajdę na to staranie czas ;). Książkoholizm jest naprawdę przerażający momentami. Szczególnie wtedy, gdy przyjeżdżam do domu z pięcioma nadprogramowymi książkami, a pod drzwiami leżą jeszcze dwie paczki, tak ku radości i niemożności wygrzebania klucza z torebki, by otworzyć dom i wtoczyć się do niego z tymi wszystkimi nabytkami. Jedną książkę to w ogóle niosłam w ręce, bo mi się już do torebki nie zmieściła! A jeszcze czekało jedno awizo. Swoją drogą ciekawe, cóż ono zwiastuje... Spodziewam się dosłownie wszystkiego, łącznie z bombą atomową xD. Ale tak, stosik. Na samym jego dole znajdują się książki, które przyszły, gdy mnie już nie było - "Córki hańby" od wydawnictwa Prószyński, które zapowiadają się na przesmutną książkę. Zaraz nad nimi "Musiałam odejść" od wydawnictwa Znak o żonie Bin Ladena, która pewnie o wiele radośniejsza nie będzie, ale dla mnie, która nie zadowol

"Wyznania gejszy" - Arthur Golden

Obraz
Chyba każdy przynajmniej słyszał o tej książce, albo jej ekranizacji (świetnej swoją drogą, uważam ją za najlepszy film na podstawie książki, chociaż nawet teraz, gdy w trakcie ponownego czytania doszukałam się pewnych nieścisłości, nie zmieniłam zdania). Z jakiejś przyczyny "Wyznania gejszy" musiały zasłużyć na miano bestselleru. Ostatnio czytałam je trzy lata temu (a przed czterema laty zdarzyło się w związku z nimi ciekawe wydarzenie i to była pierwsza moja próba zdobycia ich na własność) i od tej pory wiedziałam, że chcę posiadać tę książkę. Udało mi się tego dokonać ledwie przed paroma dniami i, szczerze mówiąc, nie zamierzałam jej w tym czasie czytać, ale w autobusie robiłam wszystko, żeby nie uczyć się na egzamin (z którego, niemal się nie ucząc, dostałam 4+. Jak to się mówi? Do trzech razy sztuka - zdałam za trzecim razem) i zaczęłam. No i musiałam skończyć. Wciągnęła mnie na nowo i przynajmniej mam świadomość, że moje odczucia sprzed trzech lat nie były idealizowane.

"Pokój z widokiem na Dunnes Stores"

A to jeszcze raz ja, tuż przed wyjazdem. Właściwie powinnam się powoli zbierać, jednak chciałam Wam powiedzieć, że w najnowszym numerze LifeStyle Magazine możecie przeczytać moją recenzję książki, który tytuł widnieje w tytule postu. Magazyn możecie pobrać na stronie internetowej. Miłego weekendu, wracam do Was w niedzielę. Już tęsknię. Poważnie.

Weekend.

Kochani moi. Ostatnie dni mnie wymęczają i wykańczają. Niby czytam, ale wszystkiego po trochu, za nic nie biorę się na poważnie. W czwartek wyjeżdżam na weekend, wrócę w niedzielę i przysięgam, że z recenzjami. Na razie muszę odpocząć i poczytać. Później odetchnę na tydzień z ulgą i znowu zacznę się stresować, ale mniejsza z tym ;). Czytam: "Wyznania gejszy" "Przezroczyste przedmioty" "Zawsze przy mnie stój" i wezmę się zaraz za "1Q84". No i ta nieszczęsna "Effi Briest", ale ją skończę jutro lub pojutrze. Niestety recenzji nie zdążę napisać. Wrócę do Was może ze zdjęciami... Jakąś popapraną historią... Nie wiem, czymkolwiek, ale obiecuję, że nie będzie tak źle ^^. Będę za Wami tęsknić, prawdopodobnie odcięta od Internetu przez 90% doby. Życzę Wam miłej zabawy beze mnie!

"Tatami kontra krzesła" - Rafał Tomański

Obraz
Kiedyś (czyli jeszcze kilka dni temu) byłam pewna, że rozumiem Japonię na tyle, że gdybym tam poleciała, udałoby mi się nie popełniać żadnych rażących błędów w kontaktach z Japończykami. Ale nie zrozumcie mnie źle - nie chodziło mi wcale o to, że znam Japonię super, żadnych wątpliwości. Po prostu trochę rozumiem, ale na tyle, by żadnego mieszkańca tego cudownego kraju nie urazić swoim zachowaniem w jakiś totalnych podstawach dotyczących kultury. A do czego doprowadziła mnie książka Rafała Tomańskiego? Wystraszyła mnie. Po prostu. W tej chwili pragnę oznajmić, że każdy, kto interesuje się Japonią, zamierza tam pojechać (na wycieczkę, na stałe, na wymianę, na spotkanie biznesowe, na cokolwiek...) powinien iść do księgarni, kupić "Tatami kontra krzesła", uważnie przeczytać i postarać się zapamiętać chociaż część z nawału informacji, jakim raczy nas autor i uświadomić sobie, jakim jest ignorantem (piję trochę do siebie, ale również do całego świata). Rafał Tomański pokazuje n

Stosik numer siedem.

Obraz
Lubię moje stosy, naprawdę. Ale kto ich nie lubi? Ten co prawda nie jest jakiś wieeeelki, ale taki ładny! Takie cudeńka na nim są! Ale pójdźmy od dołu ;). W pierwszej liceum przyjaciółka obiecała, że da mi "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć" (o której to książce można było poczytać w Harrym Potterze), ponieważ miała dwa egzemplarze. W czwartek sobie o tym przypomniała :D. To tylko trzy lata, czym się przejmować... xD. Na górze zaś jest przecudna książka, którą już, już chcę przeczytać, ale czasu odrobinkę brak... To egzemplarz recenzyjny od wydawnictwa Otwartego - "Zawsze przy mnie stój". Ma przecudną okładkę, poszukajcie sobie, mniam! Kolejne dwie książki w górze (Nabokov i "Tatami kontra krzesła") to książki od wydawnictwa Muza. "Tatami..." zrecenzuję na dniach [bądź godzinach], a Nabokova zawsze chciałam przeczytać. To będzie moje pierwsze spotkanie z tym autorem, ale wydaje mi się, że z miejsca go pokocham. Piętro wyżej znajduje