Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2010

"Wirtuoz zbrodni" - Chelsea Cain

Obraz
Recenzja części pierwszej znajduje się tutaj . Z góry uprzedzam, iż ta recenzja będzie fanatyczna, obsesyjna i kompletnie nieprofesjonalna w jakimkolwiek tego słowa znaczeniu. Gretchen Lowell, piękna, inteligentna, psychopatyczna seryjna morderczyni ucieka z więzienia po tym, jak Archie, jej ostatnia ofiara i jednocześnie detektyw prowadzący jej sprawę, przestaje ją odwiedzać. Przeprowadza wiele skomplikowanych (lub też nie - w zależności od punktu widzenia) działań, by wydostać się z zamknięcia. W tym samym czasie toczy się sprawa rozpoczęta w "Obłędzie serca" z opiekunką dzieci senatora - Molly Palmer. Susan dąży do tego, by wreszcie opublikować swój artykuł, jednak w wyniku ucieczki Gretchen dziennikarka musi siedzieć w zamknięciu, gdyż jest jednym z potencjalnych celów. Wraz z Henrym dochodzą do wniosku, że, by znaleźć morderczynię, będą zmuszeni rozwiązać obecną sprawę. A Archiemu w tym czasie wysiada wątroba od zbyt dużej ilości vicodinu. Uważam, iż ta część j

"Koniec wszystkiego" - Megan Abbot

Obraz
Na świecie można znaleźć wiele patologii. Jednak w momencie, gdy trzynastoletnia dziewczynka znika z mężczyzną starszym od jej własnego ojca, wszystko staje na głowie. Policja wyrusza na poszukiwania, rodzina panikuje, matka wpada w depresję, a najlepsza przyjaciółka... jest zagubiona i jej szuka, w swojej własnej głowie. Bo inaczej tego nazwać nie można. Narratorką jest Lizzie - przyjaciółka porwanej. Bo przez całą książkę mówimy o porwaniu. Jej język brzmi, jakby opowiadała o swoim śnie, nie wiedziała, co się dzieje, a wszystko było osnute mgłą. Nie wiem, czy to nieudolna próba autorki napisania powieści postmodernistycznej, czy celowy zamysł, chęć pisania w języku poetyckim. Z początku przeszkadza w odbiorze treści, chociaż wiem, że gdy przeczytam ją drugi lub trzeci raz, wszystko nabierze dla mnie większego sensu. Ciężko mówić tutaj o normalnych relacjach rodziców z dziećmi. Dusty jest zakochana w swoim ojcu, Lizzy kocha tatę Evie (porwanej) i Dusty. Evie, jak już wcześniej wsp

"Rubio" - William Wharton

Obraz
Nigdy nie mogłam się uważać za miłośniczkę Whartona, gdyż jego styl mnie nuży, sprawia, iż oczy mi się przymykają, a ja powoli przysypiam... Ale to jest jego urok. Wszystko, co on pisze, ma taką cechę. Wymaga doszukiwania się szczęścia w prostych czynnościach, ale przepełnia smutkiem. To jest Wharton. I nie da się temu faktowi zaprzeczyć. Rubio jest jednym z typów klasycznej historii miłosnej. Młoda dziewczyna i starszy mężczyzna, którzy się w sobie zakochują, jednak społeczeństwo nie patrzy na to pozytywnie, więc muszą się ukrywać ze swoimi uczuciami, początkowo bawiąc się w kotka i myszkę. Oczywiście jest to historia wydarta Whartonowi z gardła - jest mężczyzna, który nie do końca radzi sobie w małżeństwie, Amerykanin, który wyjeżdża do Europy, by ułożyć sobie życie na nowo, tworząc je od podstaw. Główna męska postać w tych trzech książkach Whartona, które czytałam, niemal zawsze jest taka sama, ale to jest dobre. Im więcej się czyta, tym łatwiej zrozumieć tę postać. Dla mnie Rubio

Weekend na opak.

Źle oceniłam ten weekend. Byłam święcie przekonana, że gdy wrócę do domu, by siedzieć w nim dwa dni bez wychodzenia (co nie do końca okazało się prawdą), zanudzę się na śmierć, znowu się będę czymś denerwować i ślęczeć nad dwoma tekstami z serii kryminałów dla germanistów (czyli krótkie kryminały, z których trzeba wywnioskować, kto zabił, co z pozoru jest proste, ale jednak trzeba zrozumieć tekst i przeanalizować go na wszystkie strony, a i tak okaże się, że nie trafiłam ;)) i słownictwem, bo we wtorek jest kolokwium. A tu taka niespodzianka! Po wczorajszych zakupach okazało się, że na całą dobę dom będzie tylko dla mnie. Cisza. Spokój. Tylko ja, komputer i niemiecki. Ale to miało swoje zalety. Przez ostatni czas nie miałam okazji zrobić w kuchni nic. A wczoraj stworzyłam kurczaka po hawajsku a la moi, który był "nie słony". Miałam robić różne cuda z dynią, jednak w sklepie jej nie mieli, więc zadowoliłam się różnymi innymi rzeczami. Już mam ambitny plan na dzisiaj. Na śn

"Przypadki Tomasza Płachty. Życie i śmierć socjopaty" - Daniel Koziarski

Obraz
Wyjeżdżając za granicę, ludzie często myślą, że tam spotka ich lepsze życie i że nigdy nie wrócą do kraju, a jeśli jednak wrócą to jako królowie. Nieprawdziwość emigracyjnego mitu na własnej skórze poznał Tomasz - główny bohater książki Daniela Koziarskiego. Dla mnie ta książka jest głównie satyrą na polskie społeczeństwo. Patrzymy na nie z punktu widzenia socjopaty, który uważa, iż wszyscy się na niego uwzięli, przez co postanawia się im odpłacać drobnymi złośliwościami. Jednak główną osią, wokół której obraca się akcja, są jego problemy z najbliższą rodziną, śmierć przyjaciela i klątwa. Dzięki temu widzimy, że nawet inteligentny człowiek może być przesądny i to tak bardzo, by chcieć rozkopać grób jednej z najważniejszych osób w swoim życiu... Ciężko jest zaklasyfikować dokładnie, do jakiego gatunku należą "Przypadki...". Miesza się w tej książce wiele wątków, tak samo, jak w codziennym życiu. I chociaż to spojrzenie na naszą polską rzeczywistość jest przerysowane, a zak

"Das Nibelungenlied" - Franz Fühmann

Obraz
W polskim tłumaczeniu tytuł brzmi "Pieśń o Nibelungach" lub też "Niedola Nibelungów". Wikipedia ma co nieco do powiedzenia na temat samych Nibelungów, co też przytoczę: Pod nazwą Nibelungowie (także Niflungowie ) rozumie się w tekście ród karłów, których skarb zagarnął Zygfryd, a później także Burgundów, gdyż stali się posiadaczami tego złota. Etymologię słowa Nibelungowie wiąże się ze słowem Nebel (staromien. Nebul ) oznaczającego "mgłę". Zatem Nibelungowie to "mieszkańcy krainy mgieł", co należy łączyć z Niflheimem - czyli nazwą krainy zmarłych w mitologii skandynawskiej. Jednak sama opowieść dotyczy nie tyle Nibelungów, co Zygfryda, który zabił smoka, wykąpał się w jego krwi, przez co nie dało się go zranić, a później wyruszył w świat (mówiąc bardzo ogólnie). Wtedy trafił na dwór króla Guntera, gdzie podawał się za jego lennika, chociaż w rzeczywistości był mu równy pozycją, czy nawet ważniejszy (niestety tej kwestii nie zrozumiałam -

"Wiatr ze wschodu, wiatr z zachodu" - Pearl S. Buck

Obraz
Czasem się zdarza, że te najbardziej niepozorne książeczki są prawdziwymi literackimi perełkami. Gdy zdecydowałam się na zakup (a pewnie bym tego nie zrobiła, gdyby nie promocja w Matrasie) i przeczytałam pierwsze zdanie, już wiedziałam, że to jest to. Właśnie taki styl, za jakim tęskniłam od kilku miesięcy, jednak nie chciałam znowu czytać którejś z książek już mi znanych. W tym momencie czasu mam za mało na powtórki. Więc w moje życie wtargnęła Pearl Buck. Jest to opowieść o Chinach z pierwszej połowy dwudziestego wieku. Dowiadujemy się, że krępowanie stóp wciąż było zabiegiem całkiem naturalnym dla społeczeństwa, chociaż niektóre (oświecone - zamerykanizowane) jednostki je potępiały jako przestarzałe. Poznajemy również obyczaje związane z szanowaniem starszych ludzi i kwestię małżeństwa oraz niektóre zabobony. Pierwsza część książki jest całkiem sielankowa. Pomijając początkowe problemy bohaterki (a zarazem narratorki) z przystosowaniem się do bardziej nowoczesnego - zachodniego

"Madame Sadayakko. Gejsza, która uwiodła Zachód" - Lesley Downer

Obraz
Dla niektórych oczywiste jest, że gejsza to po prostu japońska prostytutka. Od niemal zawsze słychać takie określenie w ustach mieszkańców Zachodu, którzy w rzeczywistości nie potrafią ogarnąć Japonii. Jej kultury i obyczajów. Naturalnie się mylą. Gejsza nie jest prostytutką. Związek musiał pozostać platoniczny. Sypianie z kimś, kto za to nie zapłacił, stało w sprzeczności z kodeksem gejsz. Nie znaczy to bynajmniej, że gejsze były prostytutkami. Wręcz przeciwnie. Były zbyt wyrachowane, żeby obniżyć swoją wartość, oddając się komuś innemu niż klientowi proponującemu najwyższą kwotę.* (str. 56) Sadayakko była gejszą. Jedną z najpiękniejszych i najbardziej rozchwytywanych. Jednak nie to zadecydowało o jej światowej sławie. Yakko była również wspaniałą aktorką, według niektórych przebijającą talentem nawet największe gwiazdy Ameryki i Europy. To nie zadziwia, bo jakże pisać biografię osoby, która nie była w czymś najlepsza? Mijałoby się to z celem poznawania ciekawych żywotów ludzkich

Wspomnienia z Ukrainy.

Obraz
Z Ukrainy wróciłam rok temu, ale dzisiaj, w związku z boomem moim i C.S. na trylogię Pilipiuka o Stanisławie, Katarzynie i Monice, przypomniałam sobie o moim cudownym pragnieniu, marzeniu i pożądaniu jakie żywię do samowarów. Zaczęło się to, czytając "Kuzynki". Właśnie tam spotkałam się z tym urządzeniem po raz pierwszy. Później działo się mnóstwo rzeczy (łącznie z szukaniem na Allegro i gotowością do wydania fortuny na działający samowar węglowy , bo o elektrycznym nawet nie chcę słyszeć), a następnie pojechałam na wycieczkę na Ukrainę. Tam, w sklepie z pamiątkami przy Ławrze Poczajowskiej (mam bardzo złe wspomnienia z tego miejsca, pokłóciłam się tam ze strażnikiem, och, mogło się to źle skończyć. No bo, do cholery, jakim prawem mógł kopać małego KOCIAKA?! I wdałam się w awanturę) spotkałam prawdziwy samowar po raz pierwszy. Jaki on był piękny! Musiałam wyjść ze sklepiku, bo byłam skłonna go ze sobą zabrać w dalszą podróż po Kresach. Wycieczka trwała w najlepsze. Dojec

"Dom tysiąca nocy" - Maja Wolny

Obraz
Pozornie książka opowiada całkiem banalną historię o Polce, która wyjechała do Włoch, by zacząć nowe życie w skąpanej słońcu krainie. Opiekuje się starszą Włoszką, byłą rewolucjonistką, i jej wnukiem. Jednak, jak już powiedziałam, to tylko pozory. Maja Wolny napisała książkę o bólu i miłości. Subtelną, ale ostrą w wyrażaniu swoich emocji. Zgodzę się tutaj po części z opinią Olgi Tokarczuk, która uważa, że to wrażliwe pisarstwo wysokiej próby. Czytałam lepsze książki, które również opowiadają o emocjach (ale jak na złość żadnej sobie nie mogę teraz przypomnieć, jednak wiem, że gdzieś są), nie wymuszając ich. Są ledwie muskane, żeby nie wedrzeć się za bardzo w prywatną sferę bohaterów. Czasem nie można zauważyć, co jest wypowiedzią, a co już nią nie jest. Sprawia to, że życie i poszczególne wątki wydają się być ze sobą ściśle połączone, a jednak tak nie jest. Autorka pięknie wplotła motyw Nietzschego i jego miłości do Malwidy von Meysenburg. O ile obie postacie istniały w rzeczywisto

Mini stosik number two.

Obraz
Miło wrócić do domu i zobaczyć nie jedną, jak się spodziewałam, paczkę, a dwie. Also Skarletka użyczyła mi swą książkę o socjopacie, której recenzja mnie zachwyciła, a wydawnictwo Prószyński przysłało mi książkę Mai Wolny. Ojej, a ja się muszę germanizować... Ale przeczytam, przeczytam! Niedługo będę opowiadała o "Pieśniach o Nibelungach" i innych tego typu. Ale przynajmniej blog nie uschnie z tęsknoty! ^^. Teraz zacznę powoli kolekcjonować literaturę na wakacje. Jednak najpierw przeczytam to, co muszę/powinnam/czuję, że muszę lub powinnam.

Wystawa kotów rasowych.

Obraz
Dzisiaj nareszcie spełniło się moje marzenie. Zawsze chciałam iść na wystawę kotów rasowych, ale... powodów, dla których się to nie spełniało, było multum. Większość polegała na tym, że moim rodzicom "się nie chciało". W tym roku wystawa była wręcz w zasięgu ręki, ponieważ odbywała się w Myślenicach, obok których mieszkam. Więc około południa pojechałam z moją rodziną (ale oczywiście rodziców tam nie było z ww. powodu). Bilet wstępu kosztował 6 zł zwykły i 3 zł ulgowy. Pierwszą rzeczą, jaka rzucała się w oczy przy wejściu, były różne przydatne (chociaż nie niezbędne) przedmioty używane przez koty. Można je tam było nabyć (przykładowo domek-drapak dla kota wysokości metra kosztował 225 euro). Zawsze chciałam kupić kotu coś takiego, ale było za drogie. Dzisiaj jeszcze dodatkowo sprawdziłam wygodę takiego urządzenia. Czemu nie robią ich w rozmiarze dla ludzi?! ;). Dopiero na hali widać było obszerne klatki, w których wylegiwały się koty. Mało które robiły coś bardziej ambitn