"Natalii 5" - Olga Rudnicka

Pałam jakąś niezwykłą sympatią do tej autorki. Sama nie wiem czemu, szczególnie że jej "Lilith" mnie nie zachwyciła. Podobała się, ale nie było to nic specjalnego. Jednak gdy w zapowiedziach pojawiła się "Natalii 5", z niezmąconą pewnością dążyłam do tego, by ją przeczytać, ponieważ na pewno będzie mi się podobać. I tym razem muszę powiedzieć, że ta książka jest r-e-w-e-l-a-c-y-j-n-a. "Lilith" idzie do kosza, a do "Natalii" będę wracać z uśmiechem.

Świetny pomysł na fabułę - pięć kobiet, które się nie znają, które nazywają się tak samo, przyjeżdżają do notariusza, gdzie dowiadują się, że ich ojciec popełnił samobójstwo. Wszystkie te Natalie mają charakterek, więc zamiast przejąć się śmiercią ojca, zaczynają się kłócić. Każda próbuje sobie rościć prawa do mężczyzny, jednak niezaprzeczalnie jest on ojcem ich wszystkich. Powstaje zamieszanie. Dość zabawne swoją drogą, jeśli pominąć kwestię śmierci, które wyraźnie pokazuje, z czym będziemy mieć do czynienia. A właściwie z kim.

Natalie postanawiają zamieszkać w domu, który na spółkę odziedziczyły po ojcu. Oczywiście kłócą się, ale fakt, iż mają również do czynienia z pewną tajemnicą sprawia, że we wszystko są zamieszani biedni policjanci. Oni mają już serdecznie dość tych wszystkich Natalii. Nie tylko oni zresztą. Ja definitywnie ich dość nie miałam.

Książka jest przepełniona mnóstwem humoru, absurdalnych sytuacji, poplątań, zamieszań. Właściwie wątek kryminalny mógłby jak dla mnie nie istnieć. Chociaż nie... musi istnieć, ponieważ wtedy byłoby znacznie mniej zabawnie, a to mi się już definitywnie nie podoba. Natalie są inteligentne, zabawne i tak uroczo kłótliwe, że nie oddam ich, oj nie. Wyciągnęły mnie z mojego świątecznego marazmu książkowego, pochłonęły na dobre, zanosiłam się śmiechem i nie byłam w stanie odłożyć książki. Jest dość gruba, ponieważ ma 560 stron, ale pochłonęłam ją tak szybko, że nawet nie zdawałam sobie sprawy, kiedy to minęło. Olga Rudnicka musiała się nieźle bawić w trakcie pisania. Ja się świetnie bawiłam w trakcie czytania. Książka ma tylko jedną wadę - jest za krótka! Ja chcę więcej Natalii, ja chcę więcej książek z ich udziałem, ja chcę więcej się tak zaśmiewać! Mam nadzieję, że powstaną kolejne tomy. Albo przynajmniej jeszcze jeden. Proszę...

I muszę powiedzieć, że nawet okładka mnie nie zniechęca jakoś bardzo. Pomijając oczywisty fakt, że ogromnie nie podoba mi się styl okładek książek Olgi Rudnickiej. Jednak ta mnie nie odrzuca.

Jak już mówiłam, książka mnie wyjątkowo rozbawiła, pochłonęła i ogólnie ją polecam. Bardzo mi się podobała. Ale sądzę, że to już zdążyliście wywnioskować.

Za egzemplarz recenzyjny serdecznie dziękuję wydawnictwu Prószyński.

Komentarze

  1. Też lubię Rudnicką, czytałam tylko jej pierwsze dwie powieści, ale na pewno skuszę się na wszystkie inne. Cieszę się, że najnowsza książka już zdobywa pozytywne recenzje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Alina ubij mnie ! Najpierw nie czytam ze zrozumieniem, a potem tego żałuję :)) Tak czy inaczej cieszę się, że książka Ci się podobała :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się pomysł kilku Natalii, ale sama książka jakoś nie bardzo pociąga. Może kiedyś, jak już przeczytam wszystko inne...:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam jej książki. Szczególnie "Zacisze". "Natalii 5" czeka na półce, nie mogę się doczekać aż zacznę czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam jeszcze żadnej pozycji Rudnickiej mimo, że wszędzie jej pełno, a jej książki zbierają dobre recenzje. Muszę w końcu to zmienić, szczególnie że zaciekawiłaś mnie tą książką i podoba mi się fabuła z opisu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak widze nazwisko Rudnicka, to kojarzy mi się wyłącznie z chłopakiem przyjaciółki, ale mimo niezbyt dużej sympatii do tego nazwiska mam ogromną ochotę zacząć przygodę z panią Olgą - oczywiście od pierwszej pozycji:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam, ale dzisiaj odpowiem tak ogólnie: Ja lubię autorkę jako osobę. Sama przeczytałam tylko dwie jej książki, z których jedynie Natalie mnie zachwyciły :). Polecam jej książki, ponieważ mają humor, nie są nudne, aczkolwiek jeśli chodzi o rozwiązanie zagadki, to nie jest jakoś bardzo trudno. Ale mimo wszystko są bardziej niż niezłe :).

    Miłego wieczoru!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie miałam jeszcze żadnego kontaktu z książkami Rudnickiej. Może w najbliższym czasie się to zmieni. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Też zapisuję na listę, bo nie miałam okazji czytać książek Rudnickiej. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Również mi się bardzo podobała. A jakie masz wrażenia po rozdziale z "nocnymi wędrówkami"? Ja zaśmiewałam się na głos :D
    Uważam, że taka grubość książki jest idealna. Gdyby była dłuższa to by mnie zamęczyła :P Tych 560 stron nawet nie "czuć" tak szybko się czyta :)
    Sama Olga Rudnicka napisała na swoim blogu, że nie ma zamiaru rozstawać się z Nataliami, więc kolejna część pewnie będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaczytana w chmurach, rozwalił mnie ten rozdział zupełnie :D. To było świetne, totalnie popaprane... W ogóle sytuacje z tymi wszystkimi "To kto w końcu jest moim chłopakiem?!" były świetne :D. Może mnie by też zmęczyła, ale było mi naprawdę mało. Chciałabym przeczytać więcej. I mam nadzieję, że Olga Rudnicka się z nimi nie rozstanie, ponieważ ja je pokochałam :).

    OdpowiedzUsuń
  12. Jestem w trakie czytania ,,Natalii 5'' . Jak narazie cały czas się śmieje, bo jest taka zwariowana, że nie może byc inaczej...

    OdpowiedzUsuń
  13. Cyrysiu, w pełni Cię rozumiem :D.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3