Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2012

Wyzwanie Listopadowe - wprowadzenie

Obraz
Pomysł na Wyzwanie powstał z potrzeby serca, by przeczytać książki należące do niejakiego kanonu. Wyzwanie trwa od listopada do listopada i na każdy miesiąc przeznaczona jest jedna książka z podanej niżej listy. Serdecznie zapraszamy do udziału. Zasady ogólne 1. Raz w miesiącu należy przeczytać przyporządkowaną do niego lekturę. 2. Należy napisać recenzję i opublikować ją na blogu wyzwania do ostatniego dnia miesiąca. Można też to zrobić dodatkowo na blogu osobistym. 3. Wyzwanie kończy się z dniem 30. listopada 2013. 4. Do Wyzwania można przyłączyć się w dowolnym momencie, jednak warunkiem jest, by nadrobić pominięte lektury. W przypadku posiadania własnego bloga oraz publikacji na nim recenzji podciągniętych pod Wyzwanie, należy pod każdą recenzją umieścić banner Wyzwania wraz z linkiem przekierowującym oraz napisać post o przystąpieniu do niego. Zasady publikacji recenzji 1. Tytuł posta powinien mieć następującą formę: Autor recenzji: "Tytuł" - a

Stos październikowy.

Obraz
Jestem dumna z tego stosu. I choć jest prawie całkowicie recenzyjny, a dodatkowo powinna się na nim znaleźć "Bojowa pieśń tygrysicy", to jestem dumna. Patrzę na niego z zachwytem. "Wnętrza" to coś, co warto znać. I dowiedzieć się czegoś na temat ich urządzania. Taka mała lektura edukacyjna. Ale o tym kiedyś w recenzji. John Lennon to oczywista oczywistość. Po co się rozdrabniać. Gdy dziś do mnie dotarł, wraz z przypinką, poczułam się, jakby był świąteczny poranek, choć samego Johna i nic z nim związanego szczególnie nie kocham. Niedługo. "Obce dziecko" się czyta i zachwycam się smakiem tej książki. O nim także niedługo. "Twój cień" autora "Kolekcjonera kości" wzięłam tylko dla faktu Kolekcjonera i tego, że Angie grała w tym filmie i że jestem niezmiernie ciekawa autora. Także wkrótce. "Apetyt na Italię" czekał w skrzynce w akademiku całe wakacje, aż przyjadę. I coś mi ciężko i bardzo opornie idzie. Więc zobaczymy, co z

"Niebezpieczna rozgrywka" - Keri Arthur

Obraz
Tom pierwszy. Tom drugi. Tom trzeci. Po tomie trzecim moja miłość do Riley osłabła na tyle, że pogodziłam się z myślą, iż prawdopodobnie kolejnych tomów nie przeczytam. Jednak przeznaczenie chciało inaczej. Sytuacja z poprzednich tomów się powtórzyła – rzuciłam się zachłannie na książkę, gdy tylko trafiła w moje ręce. I tym razem jeszcze bardziej na spokojnie niż poprzednio zaczęłam czytać. Można przyzwyczaić się do tego, że książka zdaje się zaczynać w momencie całkowicie wyrwanym z kontekstu poprzednich tomów. W jakiś laboratoriach, za magazynami, bądź innych sytuacjach, które nie wynikają bezpośrednio z poprzednich części. Oczywiście wkrótce zostaje to połączone. Mimo to początki w tej książce potrafią frustrować – szczególnie tych, których tak naprawdę interesuje tylko jedno – czy Riley będzie z Quinnem? Czy będzie mieć dziecko? Czy zostanie strażnikiem [Departamentu Innych Ras], który bez litości zabija innych? Także inne pytania nurtują: czy Rhoan w końcu z

"Królowa" - Karen Essex

Obraz
„Kleopatra” Przy pierwszym tomie wspomniałam o bezlitosnym zakończeniu oraz proponowanym przeze mnie podziale tomów, który sama już wtedy obaliłam. Tym razem Karen Essex postanowiła skomplikować formę książki i – ni z tego, ni z owego – zaczęła przeplatać między sobą lata panowania Kleopatry oraz wydarzenia związane z Cezarem, jak i te z Antoniuszem, pozwalając poznać czytelnikowi historię poniekąd od końca. I zmuszać do zastanowienia – jak do tego doszło? „Królowa” jest ciągiem dalszym losów Kleopatry, królowej Egiptu i jednej z najpotężniejszych kobiet w historii świata. Nie ukrywając, mojej ulubionej. Po uprzednim przygotowaniu do spotkania z Cezarem, autorka przeskoczyła od razu do dwudziestego roku panowania Kleopatry, czyli czasów (już) Marka Antoniusza i depresji, w jakiej jest pogrążony. Kolejny rozdział wraca do Cezara i przez dłuższy czas książka jest przeplatanką wczesnych i późnych lat panowania. Nie przepadam za takim rozwiązaniem*. Lubię, gdy powieść idzie

„Ajurweda. Medycyna indyjska” – Monika Ptak

Obraz
Słowo „ajurweda” znaczy tyle co „wiedza o życiu”. I choć różne kraje, kultury i kręgi filozoficzne próbują przywłaszczać sobie stwierdzenie „jedyny prawdziwy sposób na doskonałe życie”, zwykle do tego im naprawdę daleko. Okazuje się jednak, że ajurweda jest znacznie bliżej stworzenia komplementarnej wiedzy o życiu, niż cokolwiek innego.                                Niedawno wspominałam o Kuchni Pięciu Przemian, która zawiera w sobie trochę podobieństw do ajurwedy. Łączy ze sobą zarówno pewną filozofię, jak i fizyczność. Ajurweda jest bardziej praktyczna. A przynajmniej do momentu. Dzieli ludzi na fizyczne kategorie, do których należy dostosować życie, czyli w dużej mierze żywienie, ale także kolory, zapachy, ćwiczenia fizyczne i medytację. Jest bardzo dokładna i sensownie tłumaczy, co i dlaczego. Zadziwiające jest jednak to, że ta książka naprawdę mnie zaciekawiła – wręcz nie mogłam się od niej oderwać, prawie jakbym czytała powieść. Możliwe, że przyczyną był fakt, iż

"Śmierć ma 143 cm wzrostu" - Sebastian Fitzek

Obraz
Fitzek to najlepszy autor thrillerów z jakim miałam do czynienia. Przeczytałam do tej pory pięć jego książek, przede mną jeszcze trzy (z czego dwie na razie nie są przetłumaczone, ale to mi akurat w niczym nie przeszkadza). Mogę powiedzieć jedno – osoba, która pisze takie rzeczy, zdecydowanie nie jest w pełni normalna. I bynajmniej nie mam na myśli niczego złego. To kolejna książka Fitzka, która zaczyna się od końca. Poznajemy mordercę – dziesięcioletniego chłopca, który mówi, że piętnaście lat wcześniej zabił siekierą mężczyznę. Robert Stern, wybitny prawnik z ziejącą raną w sercu, zostaje wplątany w tę mało wiarygodną historię, która ściśle – jak to u Fitzka bywa – łączy się z jego własnym życiem. Najgorsze jest to, że zamiast uzyskiwać odpowiedzi, mnożą się kolejne pytania. I komplikacje. Jeśli chodzi o trzymanie w napięciu, nie jest to najlepsza książka Fitzka. Jeśli chodzi o fabułę, znajduje się w ścisłej czołówce (choć nie sądzę, by cokolwiek przebiło „Klinikę”). W

"Wu wei. Płyń z prądem życia" - Theo Fischer

Obraz
W dzisiejszych czasach (jak to brzmi w kontekście mojego wieku…) kariera i pieniądze stają się, a raczej są, bardzo istotnym elementem w życiu. A w niektórych przypadkach jedynym elementem. Stres, pośpiech i nieustanne parcie naprzód, walka z własnymi słabościami, by być lepszym i osiągnąć więcej. Oczywiście kłóci się to z wieloma receptami na szczęśliwe życie i na osiągnięcie w nim czegoś więcej. Trudno sobie wyobrazić, że można coś zyskać bez ciężkiej pracy i wielu ludzi skupia się tylko na jednym – by coś osiągnąć, by móc normalnie żyć. Już w wieku gimnazjalnym powinniśmy wiedzieć, co chcemy robić w przyszłości i w ten sposób ukierunkować naszą edukację. Podejmować decyzje i myśleć strategicznie. Często okazuje się, że to się nie sprawdza. Zwyczajnie coś się psuje. A może lepiej byłoby po prostu dać się ponieść prądowi życia? Kilka lat temu przestałam walczyć o to, co sobie wymyśliłam. Chciałam iść na prawo – zrezygnowałam z tego, ponieważ nie chciałam zdawać matury z his