Posty

Wyświetlanie postów z 2010
Moi drodzy! Jutro skoro świt wsiadam w uroki naszej wątpliwej komunikacji kolejowej, by dotrzeć do stolicy naszego wspaniałego kraju, gdzie oczekuje na mnie (mam nadzieję) osoba, która opróżni na jakiś czas moją szafę z kilkunastu książek, które ze sobą targam. Wrócę do Was w niedzielę lub poniedziałek z, mam nadzieję, nową recenzją. Życzę Wam udanego Sylwestra i... szczęśliwego roku 2011. Wasza Alina.

"Mitologia germańska" - Artur Szrejter

Obraz
Muszę powiedzieć, że byłam zaskoczona. Bardzo zaskoczona faktem, ile pisarze fantastyki zaczerpnęli z religii germanów. Oraz tym, jak bardzo poszczególne mitologie są do siebie podobne. I zaskoczona jestem wciąż. Artur Szrejter w swoim opracowaniu (co chyba tak powinnam to nazwać) skupia się głównie na bogach, olbrzymach, elfach i krasnoludach, bohaterów pomijając. Jednak rozrywka, jakiej czytelnikowi przysparzają bogowie, jest w zupełności wystarczająca. Śmiem nawet twierdzić, że mitologia germańska jest nawet bardziej pokręcona niż grecka czy rzymska, gdyż... tutaj mamy do czynienia z wyraźnym kozłem ofiarnym, jakim jest Loki - bóg ognia, jeden ze stworzycieli człowieka, dowcipniś jakich mało. Gdy coś się stało, od razu zrzuca się winę na niego, nawet gdy nie miał z tym do czynienia i każe się mu to naprawiać. Naprawdę kochana postać. Jedna z moich ulubionych. Bogowie oczywiście się sprzeczają, dokuczają sobie, zdradzają się nawzajem, kradną, zabijają... Od razu nachodzi porównan

Choinkowy Kot Simona :).

Obraz
To chyba najśmieszniejszy filmik z całej tej serii :). Obejrzałam go dwa razy i za każdym zaśmiewałam się do łez. Simon's Cat rządzi!

Frohe Weihnachten!

Co prawda śnieg za oknem topnieje, a ja jeszcze nie byłam na sankach!, jednak święta nadchodzą. Widzę je w tej rodzinnej atmosferze, gdy wszyscy wrzeszczą na siebie od rana i nie dają mi spać ;). Ale Wam życzę spokojnych świąt (bez takich ekscesów), pełnych rodzinnej atmosfery, miłości, karpia (ale nie bez ości, bo bez ości to panga a nie karp ;)) i książek! I może jeszcze półkę na te książki? Tak, książek, półek i blogów! O, tego Wam życzę! Bo jakaś mało elokwentna jestem. Ale bądźcie szczęśliwi, dobrze?

"Ja, Diablica" - Katarzyna Berenika Miszczuk

Obraz
Książka zapowiadała się naprawdę świetnie. Mamy jakąś dziewczynę, która staje się diablicą, ląduje w Los Diabolos, czyli piekielnym odpowiedniku Los Angeles. I jest ciekawie... Ale nieee. Wiktoria (nasza bohaterka) okazała się tak beznadziejnym przypadkiem, że udało jej się zepsuć całą książkę. Całą. A, nie, jest jeden fragment, który mi się niezaprzeczalnie podobał. Ale może wróćmy do wymieniania zarzutów. Książka jest napisana wyjątkowo niezgrabnie, ale podejrzewam, że to dlatego, iż jest w pierwszej osobie, a narratorką jest ta wkurzająca Wiktoria. Ma ona dwadzieścia jeden lat, a mentalność piętnastolatki (chociaż znałam i dojrzalsze piętnastolatki, ale na razie pomówmy o stereotypach). Ona jest ode mnie starsza! To mnie dobijało, bo niewiele, ale ja, za przeproszeniem, jestem od niej chyba znacznie mądrzejsza, bo... za dużo myśli Wiktorii się nasłuchałam, żeby podejść do tego swobodnie. Tak, język, jakim napisana jest książka, jest równie niedojrzały co bohaterka. Nie mam co do

"Zupa z granatów" - Marsha Mehran

Obraz
Są książki, które chodzą za mną dniami, miesiącami, latami... Które wyraźnie mi mówią "Przeczytaj mnie, nie pożałujesz". I ja je doskonale wyczuwam. Oczywiście zdarzają się też takie pozycje, które mówią mi nieśmiało, żebym po nie sięgnęła, jednak wtedy nie mam takiej pewności i efekty są różne. Ale "Zupa z granatów" mnie nie okłamała. Bardzo dobrze wiedziałam, czego się spodziewać. Nabrałam ogromnej pewności, że muszę ją przeczytać. I gdy wreszcie to zrobiłam... nie mogę się doczekać drugiego tomu. A przecież "Zupa z granatów" nie była czymś wyjątkowym. Zdarzało mi się kilkakrotnie spotkać z opinią, że ta książka jest bardzo podobna do "Czekolady". Broniłam się przed tym, jednak w trakcie czytania również nie mogłam pozbyć się tego wrażenia. Na szczęście doszłam również do wniosku, że z tych dwóch książek wybrałabym właśnie "Zupę z granatów". Marsha Mehran napisała książkę nader smakowitą, w której pełno jest irańskich rarytasów, n

"Okruchy przeszłości" - Rachel Hore

Obraz
Zafascynowała mnie ta książka, gdy tylko zobaczyłam ją w zapowiedziach wydawniczych (później C.S. powiedziała, że ja to mam szczęście do książek). Chciałam ją przeczytać tak bardzo, że czekałam wręcz z utęsknieniem na jej premierę. I jestem bardzo wdzięczna wydawnictwu Prószyński za udostępnienie mi egzemplarza recenzyjnego. Jest to literatura kobieca, chociaż trochę nietypowa. Nie mamy tutaj jednak do czynienia z pustym romansem ponad wszystko, łamiąc wszelkie zasady, by być z ukochanym. Nie. To jest historia o poszukiwaniu akceptacji i wybaczeniu. Wsparciu otrzymywanym od innych i również dawaniu czegoś z siebie. Fran jest kobietą zranioną. Nigdy nie miała zbyt dobrych stosunków z ojcem, ponieważ nie chciał opowiadać jej o matce i miał trudną osobowość. Gdy opuściła dom, jeżdżąc z różnymi orkiestrami po całym świecie, okazało się, że trafia na samych kiepskich mężczyzn, z którymi związek zawsze kończy się cierpieniem. Jednak choroba ojca przygnała ją z powrotem do niewielkiej l

"Warto marzyć!" - Kjersti Sheen - LOSOWANIE.

Obraz
W ramach zaglądania do szafy (wszystko, byleby się nie zabrać za to, co robić powinnam, czyli czytać "Nathan der Weise" Lessinga) rzuciło mi się w oczy, iż posiadam dwa egzemplarze jednej z książek dla nastolatek, dodanej kiedyś do czasopisma Dziewczyna. Podejrzewam, że to było dawno temu. Książka ta nie jest szczytem geniuszu, ale też nie jest zła. To dzieło popularnej norweskiej autorki powieści dla młodzieży. Opis z okładki: Czternastolatki, Tilde i Theo, przeżywają swoje pierwsze młodzieńcze uczucie, ale oboje starannie to ukrywają. Zadręczają się domysłami - a ponieważ na kartach książki każde z nich przemawia własnym głosem - Czytelnicy mają okazję się przekonać, jak różnie można postrzegać te same zdarzenia. Niedomówienia, zabawne perypetie, intrygi, ale i poważne problemy, z którymi przyjdzie się zmierzyć bohaterom powieści, pozwolą im w końcu zrozumieć, co się naprawdę dla nich liczy. W szkole trwają przygotowania do rewii, której premiera ma się odbyć tuż po Now

"Mistrz" - Andy Andrews

Obraz
Chodź tu bliżej, do światła. A ja pokażę Ci, jak patrzeć na świat z innej perspektywy. Bo jej potrzebujesz, prawda? Co prawda nie są to dokładne słowa Jones'a, ale wyraźnie pokazują, o co w tej książce chodzi. Jeśli miałabym określić gatunek tej książki, powiedziałabym, że jest to fabularny poradnik "jak żyć, by być szczęśliwym". Zresztą Andy Andrews ma na swoim koncie zarówno powieści jak i poradniki, więc coś w tym moim nazewnictwie odpowiada prawdzie. Andy jest narratorem "Mistrza". Opowiada o swoim spotkaniu z Jones'em, starszym człowiekiem chodzącym wszędzie ze swoją brązową walizką, i dającym ludziom dobre rady. I w zasadzie zawsze rada jest taka sama. Popatrz inaczej. Po prostu. Ludzie go lubią, przyciąga ich do siebie jak magnes, a gdy znika, martwią się o niego. Jones jest człowiekiem niesamowitym - to jest oczywiste dla każdego. Sądzę, że tę książkę można potraktować jako autobiografię Andy'ego Andrews'a, ponieważ wiele rzeczy zgadza

"Toliny. Wystrzałowe opowieści dla dzieci" - Conn Iggulden

Obraz
Dosłownie wystrzałowe, ponieważ przygody Tolinów zaczynają się od przypadkowego wystrzelenia się wraz z fajerwerkami. A Toliny to stworzenia, które lubią być wszędzie, psocić, bawić się i znęcać nad duszkami, które są od nich znacznie mniejsze i świetnie nadają się na przykład na chusteczkę do nosa. Dorośli nie mogą widzieć Tolinów, ale dzieci owszem. No i zaczynają się kłopoty... Iskrzak jest rezolutnym Tolinem, który uważa, że ludzie są przydatni. Dlatego gdy łamie zasadę, że "nie wolno się zadawać, a przede wszystkim rozmawiać z ludźmi. To zawsze kończyło się kłopotami, a czasem grawitacją", nic dziwnego, że dostaje wyrok śmierci. Ale Iskrzak jest sprytny. Poza tym wpadł w oko córce Arcytolina. Toliny nie należą do najmilszych stworzeń, jednak mają swój nieodparty urok. Bywają bezczelne i egoistyczne, ale nie mają samych wad. Złe cechy są zakryte przez inne, pozytywne. Jeśli chodzi o książki dla dzieci - są bardzo dobre, ponieważ można dzieciom wyjaśnić różnicę między

"Ugrofińska wampirzyca" - Noémi Szécsi

Obraz
Wampiry się panoszą wszędzie, co można bez problemu zauważyć od razu po wejściu do księgarni. Kilka lat temu nie były jeszcze tak modne, łatwiej było znaleźć ciekawą i nietuzinkową lekturę z tej tematyki, chociaż nie było ich dużo. Jakby świat zapomniał o tak ważnym wątku w kulturze chyba wszystkich narodów. I właśnie w owym czasie - wampirzej suszy - pojawiła się "Ugrofińska wampirzyca"*. Noémi Szécsi przedstawia wampiry w sposób nader interesujący. Człowiek wampirem się rodzi, może pić krew za życia, ale ma ona działanie dopiero po jego śmierci. Są ugryzienia, litry życiodajnego płynu, czyli wszystko tak, jak być powinno. Główną bohaterką jest Jerne, która nie ma specjalnej ochoty, by pić krew, jednak jej babcia, z którą mieszka, uważa, że Jerne jest żałosną podróbką wampira i wciąż się zastanawia, dlaczego w ogóle się nią przejmuje. Babcia jest naprawdę fascynująca - przybierała wiele różnych imion, już nawet nie da się ich spamiętać i była wieloma znanymi postaciami h

"Mistrz" - Andy Andrews

Obraz
"Mistrza" można czytać na dwa sposoby - albo jako powieść, albo jako poradnik "jak żyć". Ta druga wersja, o wiele lepiej zauważalna, może irytować nadmiarem dobrych rad, jakie często znajdujemy w książkach Paulo Coelho. Jednak... Andy Andrews pisze zupełnie inną bajkę. Jones wędruje po świecie ze swoją nieodłączną walizką, spotyka ludzi, którzy są na skraju podjęcia tragicznej decyzji, po czym zaczyna z nimi rozmowę. Niemal zawsze tak samo, środek dialogu się różni, ale koniec... jest taki, jak być powinien. Jones pomaga narratorowi książki - Andy'emu - po czym znika. Jones zawsze znika. Oczywiście mamy do czynienia z oczywistościami (dobór słów celowy ;)), ale z własnego doświadczenia wiem, że je właśnie najtrudniej zauważyć i zastosować w życiu. Jones zmusza ludzi do popatrzenia na wszystko z innej perspektywy i odkrycia złotego środka, który pozwoli naprawić życie i nastawienie do niego. Znaleźć jakiś drobny cel, poprawić stosunki z ludźmi. I nade wszys

Desert flower - Sherry Horman (2009)

Obraz
Co to znaczy, być kobietą? Czy trzeba cierpieć tylko po to, by zadowolić mężczyznę? Umrzeć - dla mężczyzny? Być nikim - by mężczyzna mógł być kimś? Czy życie kobiet zależy wyłącznie od życia mężczyzn? U nas może nie. Ale jest wiele miejsc na świecie, gdzie tak właśnie postrzegane jest bycie kobietą. "Desert flower" jest filmem nakręconym na podstawie biografii Waris Dirie "Kwiat pustyni". Dotyka bardzo trudnego tematu, jakim jest obrzezanie kobiet i skutki, jakie ów czyn za sobą niesie. Pięknie został pokazany ból. W słowach, twarzach, oczach. Ale też nadzieja. Jej niewielka iskierka w całym nieszczęściu, jakiego doświadczają kobiety. Naprawdę trudno jest mówić o filmie, który wzbudza takie uczucia. Powiedziałabym raczej, że jedynym wyjściem, by zrozumieć, o czym mówię, jest go obejrzeć. To naprawdę piękny film, nawet jeśli opowiada o cierpieniu. A może właśnie dlatego. Z tego powodu nie polecam - po prostu odsyłam Was do niego. Powinien obejrzeć go każdy

Salt - Phillip Noyce (2010)

Obraz
Angelinę Jolie darzę niemal bezgranicznym uwielbieniem. Jest świetną aktorką, idealnie przystosowaną do ról, które obiera. I "Salt" pod żadnym pozorem mnie nie rozczarowało. Angelina stała się prawdziwą kobietą (nie, żebym kiedykolwiek w jej kobiecość wątpiła). Jej role są dojrzalsze, nawet jeśli film, w którym gra, po raz kolejny należy do kina akcji. Coraz lepiej potrafi wcielić się w postać, ogarnąć nowe psychologiczne aspekty, pokazać, że zasługuje na każdą zdobytą przez siebie nagrodę i nawet na te, których nie udało jej się zgarnąć. Emanuje niesamowitym seksapilem i, chociaż jej uroda nie należy do wybitnych, jest uznawana za jedną z najpiękniejszych kobiet świata. I definitywnie należy do grona moich ulubionych aktorek (obok Meryl Streep, Amandy Seyfried oraz Audrey Hepburn i Kate Winslet - z czego te dwie ostatnie to tak, by zapełnić worek aż po brzeg). I chyba jedynym powodem, dla którego obejrzałam "Salt" był fakt, iż w nim zagrała. Był jeszcze jeden a

"Emancypacja Mary Bennet" - Colleen McCullough

Obraz
Gdybym była Jane Austen, przewracałabym się w grobie. I już nawet nie chodzi o to, że ktoś się pokusił o napisanie ciągu dalszego "Dumy i uprzedzenia", ale o wyrządzoną bohaterom i atmosferze epoki krzywdę. Główną bohaterką jest Mary Bennet. Środkowa córka, pogardzana przez wszystkich, zakopana w książkach religijnych. Po siedemnastu latach od akcji "Dumy i uprzedzenia" umiera matka i Mary nagle staje się wolna - oczywiście tylko w pewnym sensie. Przeciwstawia się Darcy'emu i pragnie napisać książkę o niedoli biedaków w Anglii. Pod żadnym pozorem nie chce mieć nic wspólnego z mężczyznami, a, co ciekawsze, nie zdaje sobie sprawy, że przez te siedemnaście lat stała się... piękna. I to jest najmniej rażąca rzecz w powieści. W ciągu dalszym dowiadujemy się, że Darcy już nie jest ideałem, a okropnym despotą, że Lizzy została "kupiona". Lydia to alkoholiczka i ladacznica. Jane jest nadwrażliwą histeryczką. Bingley ma kochankę gdzieś na końcu świata (w o

Stosik #4.

Obraz
Całkiem prawdopodobne, że ostatni w tym roku, gdyż powzięłam święte postanowienie, że do końca roku nie kupuję już żadnej książki. I nic mnie do tego nie zmusi. Ostatnim moim tegorocznym nabytkiem jest pakiet trzech części Sukuba Richelle Mead. W sumie jedynie zapakietowanie go było w stanie sprawić, bym w końcu zdołała sięgnąć do portfela ^^. Wszystkie części czytałam, jednak w eBookach, więc ich nie recenzowałam. Aczkolwiek w styczniu wychodzi piąty tom i najprawdopodobniej go kupię (jednocześnie z czwartym, którego w pakiecie nie było :D). A skoro jesteśmy przy mrocznych istotach i wydatkach, pojawiło się pewne odstępstwo od mojej zasady. To "Ugrofińska wampirzyca", o której marzyłam od kilku lat, gdy gdzieś przeczytałam jej fragment. Teraz na Allegro była za piętnaście złotych i w dodatku z darmową przesyłką. To wręcz grzech nie kupić! Ale zasada... więc poprosiłam ojca, by mi ją kupił. W taki właśnie sposób łamie się prawo :D. Już jestem prawie w połowie. W ramach roz

"Ptaszek, dzwonek i ja. Dzieła wybrane" - Misuzu Kaneko

Obraz
"Ptaszek, dzwonek i ja" to jeden z wierszy reprezentujący zbiór (chociaż niestety nie pełny) twórczości japońskiej poetki dziecięcej Misuzu Kaneko. Misuzu przedstawiła w swoich wierszach świat widziany z perspektywy dzieci. Świat bez upiększeń i pozorów. Świat pełen magii w najpospolitszych rzeczach, którą tylko należy odkryć. Ciężko doszukiwać się w tych wierszach wybujałych walorów. Są to wiersze proste, niczym nieupiększone. Zmuszające do przemyśleń nad miejscem, w którym żyjemy. Nad znaczeniem natury, rodziny, miłości, przyjaźni, Boga, samotności... I dziecięcej filozofii. Dzieła te są subtelne, czasem można powiedzieć, że naiwne - ale to samo można powiedzieć o dzieciństwie. Czasem prawdziwość wrażeń, nie skalana konwencjami, staje się dla dorosłych osób objawieniem. I ja też na to patrzyłam w ten sposób, chociaż wciąż jestem gdzieś na granicy bycia dzieckiem z całego serca i osoby dorosłej, rozważnej. Te wiersze pomogły mi popatrzeć na świat z perspektywy już niemal

"Godzina czarownic. Tom 1" - Anne Rice

Obraz
Anne Rice jest niewątpliwie najlepszą pisarką fantastyki. Z tym, że tego, co ona pisze, nie można nazwać lekką lekturą. Traktuje tematy wampirów czy czarownic śmiertelnie poważnie, doskonale wtapiając je w tło współczesności. Nie każdy jest w stanie przebrnąć przez jej styl, może zanudzić lub zachwycić. Tutaj ciężko o jednoznaczność. Ja osobiście ją uwielbiam, to jedna z moich ulubionych autorek. Dlatego z chęcią sięgnęłam po dzieje czarownic z rodu Mayfair. Wcześniej miałam do czynienia jedynie z wampirami z innej serii, znanej niektórym głównie dzięki filmowi "Wywiad z wampirem" czy "Królowa potępionych" (ten drugi wręcz kocham, a związana z nim historia jest długa i zabawna - z moją mamą w roli głównej, może kiedyś opowiem?). Książka ta opowiada o rodzinie, w której każda kobieta musiała zachować nazwisko Mayfair, ponieważ to było podstawą do dziedziczenia. W latach siedemdziesiątych (kiedy to toczy się akcja książki) rodzina jest bardzo rozrośnięta i kobieta

"Lilith" - Olga Rudnicka

Obraz
Olga Rudnicka napisała powieść dziwną. I nie można rozpatrywać tego słowa jedynie w negatywnym znaczeniu, gdyż wtedy książka straciłaby na jakości, a tej jej nie można odebrać. Tutaj chodzi mi raczej o to, że ciężko ją zaszufladkować gdzieś w swoich emocjach. Jednocześnie "Lilith" w jakiś sposób do siebie zniechęca (chociażby okładką i wątkami okultystycznymi, które mogą momentami wprawić czytelnika w przerażenie), ale po oderwaniu się o lektury - co nie jest takie proste - nie sposób o niej nie myśleć. O bohaterach, o tajemnicy Lipniowa i fascynacji czarami, która, mimo zracjonalizowania świata, wciąż jest obecna w kulturach całego świata, a gdzieś w nas zakorzenione są różnorakie przesądy. Może dlatego Lipniów stał się atrakcją turystyczną. Bo w tym miasteczku wszystko wydaje się oczywiste. Sabaty cztery razy do roku, jako ikona miasteczka spalona na stosie hrabina Anastazja i krążąca legenda o Lilith - demonicy uwodzącej mężczyzn i zabijającej niemowlęta. Jednak w pewnym

Anielica i Diablica.

Obraz
W poście po powrocie z Kołobrzegu o Nich wspominałam. O mojej niespełnionej miłości do Nich. Mojej miłości do Ich miłości, którą widziałam na Ich twarzach. Gdy weszłam, od razu się w Nich zakochałam. On, Diabeł, z koźlimi kopytkami i rogami. Ona, Anielica, z niezgrabnymi stopami, smutkiem na twarzy i zaciekiem pod okiem. Siedzi Mu na kolanach. Oboje mają zamknięte oczy. Na Jego twarzy maluje się to ogromne uczucie. Ta miłość. Skazana z góry na niepowodzenie przy podziale świata na Niebo i Piekło. Miłość odwieczna. Mogłabym wymyślić historię miłości idealnej i przeznaczonej ku potępieniu, tylko na Nich patrząc. I było kilka różnych figur przedstawiających tę parę, jednak żadna z nich nie zrobiła na mnie takiego wrażenia. Moja towarzyszka podróży niemal się ze mną założyła, że Ich kupię. Ja stwierdziłam, że nie. Nie teraz. Następnym razem, jeśli będą na mnie czekać. I chodziłam do sklepu "Pod Aniołem", żeby na Nich patrzeć. Zrobiłam Im zdjęcia. Ale żadne nie będzie w stanie o

"Zamówienie z Francji" - Anna Szepielak

Obraz
Naczytałam się o tej książce wiele dobrego, sama przekonywałam się do niej tygodniami. W końcu Kaś na spotkaniu blogowym przelała czarę. Ledwo wróciłam po nim do domu, od razu zamówiłam. Co niezmiennie mnie śmieszy, gdyż zamówiłam "Zamówienie". Oczywiście wiele czynników się złożyło na zakup i chęć przeczytania tej książki. Ale może przejdźmy już do sedna. Ewa pracuje, robiąc zdjęcia (niestety słowo "fotograficzka" mnie w żaden sposób nie satysfakcjonuje). Tak naprawdę uwielbia fotografować naturę, jednak częściej ma do czynienia z ludźmi. Pewnego dnia zostaje zgłoszona do pracy nad zdjęciami kwiaciarni we... Francji. Z dnia na dzień musi się spakować i wyjechać. Tam poznaje rodzinę pełną tradycji i swoistych rytuałów, które z początku ją zadziwiają. Do momentu, gdy nie zdarza się coś jeszcze dziwniejszego, co dotyczy Ewy bezpośrednio i zarazem historii owej rodziny. Przez powieść przewija się multum postaci. Miło mnie zaskoczyło to, iż każdy jest inny, ma różne

"Światła pochylenie" - Laura Whitcomb

Obraz
Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, gdy mam coś powiedzieć o "Światła pochyleniu" jest to, że to jest książka, jaką ja sama chciałabym napisać. Nie za gruba, bez żadnych zbędnych, nikomu niepotrzebnych wątków, które mają tylko rozepchać książkę do niebotycznych rozmiarów i zanudzić czytelnika. Fabuła jest na swój sposób nietypowa, chociaż wciąż mieści się w modnej ostatnio sferze zjawisk nadprzyrodzonych. Delikatnie powtarza pewien wątek z "Opowieści o złodzieju ciał" Anne Rice, jednak wiem doskonale, że literatura jest intertekstualna, nawet jeśli autor nie zdaje sobie sprawy z nawiązań do cudzych dzieł. Bo tak naprawdę o duchach można napisać wiele. Opowiedzieć historię, jak to umarły i jak bardzo je smuci, że muszą tułać się po ziemi, nawiedzają ludzi i budynki. Jednak Laura Whitcomb postanowiła popatrzeć na to trochę inaczej. Przeprowadziła podział duchów na te, które nie zdają sobie sprawy z tego, iż umarły i wciąż prowadzą "życie" takie jak wcześn

"Sebastian czyli przygody błazna" - Philip Caveney

Obraz
Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, jak wygląda fantastyka dla dzieci. Oczywiście nie chodzi mi o baśnie, gdzie występują różne fantastyczne stwory, ale fantastykę w dokładniejszym tego słowa znaczeniu - wymyślone krainy, niezwykłe stworzenia. Sięgając po "Sebastiana" wydawało mi się, że się dowiem, czym to jest. Jednak wciąż mam pewne wątpliwości. Sebastian jest błaznem - wyjątkowo kiepskim, tak swoją drogą - i półelfem. Zasadniczo powinien przeczuwać, jaki człowiek jest w głębi serca, jednak ta funkcja u niego trochę szwankuje. Podróżuje z bawolopem - wyjątkowo gadatliwym i śmierdzącym zwierzęciem, które kocha narzekać i się objadać. Czym w rzeczywistości jest bawolop? Z rysunków w książce wynika, że po prostu bardziej owłosionym bawołem, którego można nauczyć mówić, jednak nie wszystkim się to udaje. Poza tym niczym się nie wyróżnia. Razem spotykają na początku swojej podróży małego wojownika Corneliusa, który może pokonać każdego. A w pewnym momencie ratują z opresji p

Stosik #3

Obraz
Czy ktoś pragnie wiedzieć, na co studenci germanistyki wydają swoje stypendium? No, a przynajmniej jedna studentka... Opowiem Wam od dołu, o czym mowa: 1) Słownik wymowy (takie coś kosztuje... aż szkoda mówić, haha, mówić, dobre...). 2) "Effi Briest" Theodor Fontane. Po niemiecku (oczywiście :D). Lekturka do pracy rocznej, za którą się kiedyś zabiorę. Kiedyś. Lubię to słowo, bo do niczego nie zobowiązuje. 3) "Faust" Goethego. Część pierwsza. Również po niemiecku. Jest cudownie miękki. Książka, znaczy się. To wydanie... dziwne, ale bardzo mi się podoba. Aż szkoda, że nie kupiłam z niego Effi. Ale ją by się źle pewnie czytało w czymś tak miękkim. Uwielbiam Empik, naprawdę! 4) "Evil at heart" Chelsea Cain. Tak! Moja Gretchen part trzy w oryginale! Jak widać, moje groźby nie są całkiem bezpodstawne xD. Na szczęście Allegro miewa różne cuda. 5) "Zamówienie z Francji", do którego zakupu przekonała mnie Kaś na spotkaniu blogowym. Więc zamówiłam

"47 samuraj" - Stephen Hunter

Obraz
Czy gaijin może napisać książkę, która opowiada o wielkich japońskich wartościach, nie odwalając przy tym totalnej fuszerki? Ku memu (i autora) szczęściu tak. Bob Lee Swagger jest byłym komandosem, synem bohatera wojennego i alkoholikiem. Gdy pewnego dnia w jego domu pojawia się Japończyk i pyta o miecz, który ojciec Boba zabrał jego ojcu w czasie wojny, nie pojawiają się niesnaski. Wręcz przeciwnie. Oboje jako wojskowi rozumieją, że śmierć w czasie bitwy jest nieunikniona. Nie ważne jest, kto zabił czyjego ojca. Ważne jest, by wszystko naprawić. I tym oto optymistycznym aspektem rozpoczyna się książka. Przyjaźń obojga mężczyzn zostaje wystawiona na ciężką próbę, gdy Yano - ów Japończyk - ginie z powodu miecza, który odzyskał dla niego Bob. W tym momencie komandos pragnie pomścić jego śmierć i pląta się w aferę związaną z yakuzą i słynnym mieczem, który doprowadził do zagłady rodu Asano. Książka jest świetna. Barwna, pozwala popatrzeć na Japonię i jej dziwactwa (jak to zostało o

"Łabędź i złodzieje" - Elizabeth Kostova

Obraz
Ciężko jest napisać naprawdę dobrą historię o obsesji. Pozornie irracjonalnej, bezsensownej. Obsesji. Miłości do osoby, która umarła prawie sto lat wcześniej. Elizabeth Kostova najwidoczniej stara się dążyć do osiągnięcia mistrzostwa w pisaniu fascynujących powieści, których akcja rozgrywa się jednocześnie w przeszłości, jak i chwili obecnej, powielając w pewien sposób wątek fabularny. A bohaterowie są na tropie jakiegoś dawno wygasłego wydarzenia, które, jak i cała historia, żyje w świadomości ludzi. I nagle wszystko wydaje się możliwe. "Łabędź i złodzieje" mogą rozczarować w pewien sposób, ale i zaczarować. Bo chociaż głównym wątkiem (pozornie) jest obsesja Roberta Olivera - utalentowanego malarza, który ląduje w zakładzie psychiatrycznym, ponieważ zaatakował obraz w muzeum - to później okazuje się, że tak naprawdę nie ma ona znaczenia. Po prostu lekarz musi znaleźć swoją własną drogę do poznania tej historii i poznania wreszcie, czym jest miłość. Wkraczamy w świat sz

"Irmina" - Janusz Domagalik

Obraz
Oto ostatnia książka z moich kołobrzeskich wojaży. Trochę czasu mi zajęło zabranie się za nią, jednak efekt jakiś jest. Irmina jest bardzo ładną dziewczyną, siostrą Marka. Ich matka pracuje w szpitalu, a dziadek jest chory. Mają jeszcze psa, Norę. Z pozoru zwyczajna rodzina, z konfliktami, nieporozumieniami, tajemnicami... Jednak okazuje się, że wszystko to sięga przeszłości, braku chęci do rozmowy. Nieznajomości najbliższych ludzi. Domagalik rysuje nam portret komunistycznej Warszawy, z punktu widzenia młodzieży. Zagubionej, próbującej poskładać swoje życie w całość. Książeczka jest niepozorna. Sama nie wiem, czym się kierowałam, gdy wybrałam ją w tej bibliotece, chyba tylko tytułem, który w rzeczywistości nic mi nie mówił. To było po prostu uczucie, mówiące mi, że chcę ją przeczytać, że na pewno mi się spodoba. Przeczucie się sprawdziło w pełni. Nie czytałam nic innego tego autora, jednak jego styl mi się bardzo podoba, wręcz wydaje się znajomy. Podobają mi się również kreacje

"Cztery życia wierzby" - Sa Shan

Obraz
"Cztery życia wierzby" jest zbiorkiem czterech chińskich opowiadań. Jest to moje pierwsze spotkanie z tą autorką i z tego, co przeczytałam, nie jest to jej najlepsza książka. Dlatego w tym momencie wiem, że chcę przeczytać inne. Które zaczarują mnie bardziej, bo przez te historie snuła się cieniutka niteczka magii, chociaż to wciąż nie jest to... Opowiadania nie są zatytułowane, ale ponumerowane. Pierwsze opowiada o chłopcu Czong Yang, któremu ktoś przepowiedział przyszłość w sposób bardzo dwuznaczny. On był uczciwy, dlatego nie dążył specjalnie do kariery, tylko chciał przeżyć. Uczył się do cesarskich egzaminów. W międzyczasie żył z siostrą swojego przyjaciela. Gdy dostał pracę na dworze - zaczęły się jego nieszczęścia. Druga historia dotyczy bliźniaczego rodzeństwa, nienawiści i rywalizacji między dziewczynką a chłopcem. To chyba moje ulubione opowiadanie, ponieważ opowiada o silnej kobiecie, która robi to, co powinna, by być szczęśliwą, nie do końca zważając na swoją r

"Wirtuoz zbrodni" - Chelsea Cain

Obraz
Recenzja części pierwszej znajduje się tutaj . Z góry uprzedzam, iż ta recenzja będzie fanatyczna, obsesyjna i kompletnie nieprofesjonalna w jakimkolwiek tego słowa znaczeniu. Gretchen Lowell, piękna, inteligentna, psychopatyczna seryjna morderczyni ucieka z więzienia po tym, jak Archie, jej ostatnia ofiara i jednocześnie detektyw prowadzący jej sprawę, przestaje ją odwiedzać. Przeprowadza wiele skomplikowanych (lub też nie - w zależności od punktu widzenia) działań, by wydostać się z zamknięcia. W tym samym czasie toczy się sprawa rozpoczęta w "Obłędzie serca" z opiekunką dzieci senatora - Molly Palmer. Susan dąży do tego, by wreszcie opublikować swój artykuł, jednak w wyniku ucieczki Gretchen dziennikarka musi siedzieć w zamknięciu, gdyż jest jednym z potencjalnych celów. Wraz z Henrym dochodzą do wniosku, że, by znaleźć morderczynię, będą zmuszeni rozwiązać obecną sprawę. A Archiemu w tym czasie wysiada wątroba od zbyt dużej ilości vicodinu. Uważam, iż ta część j

"Koniec wszystkiego" - Megan Abbot

Obraz
Na świecie można znaleźć wiele patologii. Jednak w momencie, gdy trzynastoletnia dziewczynka znika z mężczyzną starszym od jej własnego ojca, wszystko staje na głowie. Policja wyrusza na poszukiwania, rodzina panikuje, matka wpada w depresję, a najlepsza przyjaciółka... jest zagubiona i jej szuka, w swojej własnej głowie. Bo inaczej tego nazwać nie można. Narratorką jest Lizzie - przyjaciółka porwanej. Bo przez całą książkę mówimy o porwaniu. Jej język brzmi, jakby opowiadała o swoim śnie, nie wiedziała, co się dzieje, a wszystko było osnute mgłą. Nie wiem, czy to nieudolna próba autorki napisania powieści postmodernistycznej, czy celowy zamysł, chęć pisania w języku poetyckim. Z początku przeszkadza w odbiorze treści, chociaż wiem, że gdy przeczytam ją drugi lub trzeci raz, wszystko nabierze dla mnie większego sensu. Ciężko mówić tutaj o normalnych relacjach rodziców z dziećmi. Dusty jest zakochana w swoim ojcu, Lizzy kocha tatę Evie (porwanej) i Dusty. Evie, jak już wcześniej wsp

"Rubio" - William Wharton

Obraz
Nigdy nie mogłam się uważać za miłośniczkę Whartona, gdyż jego styl mnie nuży, sprawia, iż oczy mi się przymykają, a ja powoli przysypiam... Ale to jest jego urok. Wszystko, co on pisze, ma taką cechę. Wymaga doszukiwania się szczęścia w prostych czynnościach, ale przepełnia smutkiem. To jest Wharton. I nie da się temu faktowi zaprzeczyć. Rubio jest jednym z typów klasycznej historii miłosnej. Młoda dziewczyna i starszy mężczyzna, którzy się w sobie zakochują, jednak społeczeństwo nie patrzy na to pozytywnie, więc muszą się ukrywać ze swoimi uczuciami, początkowo bawiąc się w kotka i myszkę. Oczywiście jest to historia wydarta Whartonowi z gardła - jest mężczyzna, który nie do końca radzi sobie w małżeństwie, Amerykanin, który wyjeżdża do Europy, by ułożyć sobie życie na nowo, tworząc je od podstaw. Główna męska postać w tych trzech książkach Whartona, które czytałam, niemal zawsze jest taka sama, ale to jest dobre. Im więcej się czyta, tym łatwiej zrozumieć tę postać. Dla mnie Rubio

Weekend na opak.

Źle oceniłam ten weekend. Byłam święcie przekonana, że gdy wrócę do domu, by siedzieć w nim dwa dni bez wychodzenia (co nie do końca okazało się prawdą), zanudzę się na śmierć, znowu się będę czymś denerwować i ślęczeć nad dwoma tekstami z serii kryminałów dla germanistów (czyli krótkie kryminały, z których trzeba wywnioskować, kto zabił, co z pozoru jest proste, ale jednak trzeba zrozumieć tekst i przeanalizować go na wszystkie strony, a i tak okaże się, że nie trafiłam ;)) i słownictwem, bo we wtorek jest kolokwium. A tu taka niespodzianka! Po wczorajszych zakupach okazało się, że na całą dobę dom będzie tylko dla mnie. Cisza. Spokój. Tylko ja, komputer i niemiecki. Ale to miało swoje zalety. Przez ostatni czas nie miałam okazji zrobić w kuchni nic. A wczoraj stworzyłam kurczaka po hawajsku a la moi, który był "nie słony". Miałam robić różne cuda z dynią, jednak w sklepie jej nie mieli, więc zadowoliłam się różnymi innymi rzeczami. Już mam ambitny plan na dzisiaj. Na śn