Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2012

„Gringo wśród dzikich plemion” – Wojciech Cejrowski

Obraz
Wydaje mi się, że nie lubię Cejrowskiego. I to nie z tego powodu, dla którego nie lubi go większość ludzi (czyt. jego poglądów) – ze zgoła innego. Wydaje mi się, że to za jego sprawą kupiłam bilety do Budapesztu. Żeby tylko dokądś wyjechać. Poczuć to coś kosmate na karku. Trafić do dzikiego miejsca, gdzie mówią w dzikim języku. Czyli po prostu – wyruszyć w dziką, tanią i stosunkowo niedaleką podróż. I nic na to nie poradzę, że w dniu dzisiejszym Węgry w moich oczach równają się z lasami amazońskimi. Programu Cejrowskiego obejrzałam kiedyś pięć minut (nie wiedząc, że to on). Moja przyjaciółka mówi, że lubi jego książki, ale jego [poglądów] nie. Mimo to pożyczyła mi „Gringo wśród dzikich plemion”, który czekał rok, aż znajdę dla niego czas. Myślałam, że to będzie coś mocno naszpikowanego zdjęciami niczym Blondynka czy Kobieta. Tutaj jednak zdaje się rządzić tekst. I dobrze, bo Cejrowski jest najlepszym gawędziarzem z dotąd poznanych przeze mnie polskich podróżników. Przekonał m

„Dwukrotna śmierć Daniela Hayesa” – Marcus Sakey

Obraz
„Dwukrotna śmierć Daniela Hayesa” to książka-przyjaciółka. Na początku jest znajomość. Przewracam kartki, interesuje mnie, ale nie ma jeszcze więzi. Po kilkudziesięciu stronach uświadamiam sobie, że zamknięcie jej będzie trudne i nie chcę, by się skończyła. Zaczynam czytać tej książce w myślach i tęsknię za nią, gdy muszę zrobić coś innego. Po chwili uczę się tak dobrze ignorować jej wady, że już ich nie dostrzegam. Myślę tylko: „To moja książka. Lubię ją. Dobrze się rozumiemy. Niech się nie kończy, bo lubię żyć w jej świecie”. I taki jest faktyczny stan rzeczy. To bardzo dobry, lecz lekki thriller psychologiczny. Tutaj nie ma szalonych psychopatów wycinających ludziom śledziony. Jest zabójstwo na początku, ale nie ono jest głównym wątkiem. Bohater nie zmaga się tylko z tym, że szuka go po całym kraju policja za zabójstwo żony-aktorki. On zmaga się z amnezją. A problem, jak się później okazuje, wcale nie ogranicza się tylko do problemów z pamięcią i śmiercią kobiety…

Wyniki konkursu!

Po długim zastawianiu się dzisiejszego poranka i podsyłaniu mojej przyjaciółce co zabawniejszych tekstów na bieżąco wyłoniłam dwójkę zwycięzców, ponieważ zwyciężczyni nr 1, czyli MAGDA , zaznaczyła, że chce jedynie "Łowcę Złodziei", który poleci do niej za chwilę, bo jej adres akurat mam. Zaś drugim zwycięzcą, a raczej zwyciężczynią jest SYLWUCH , która otrzyma "Ukąszenie" oraz "Zmysłową grę". Gratuluję i dziękuję za poprawienie mi nastroju!

"Sensownik matki Polki" - Konrad T. Lewandowski

Obraz
To nie jest komedia romantyczna. To jest komedia magiczna. I choć ostatnio pisałam o „Czarach w małym miasteczku”, pragnę zaznaczyć, że te książki nie mają ze sobą nic wspólnego oprócz tego, że obie są na swój sposób bardzo realne. Mają w sobie magię, w którą się po prostu wierzy. Tytułowa matka Polka jest żoną amerykańskiego żołnierza, który przeżywa traumę po służbie w Iraku. Mają syna, którego ojciec zdaje się nie dostrzegać, pochłonięty grą komputerową i ma kontakt ze Stadasiem jedynie w wirtualnym świecie. Klaudia nie pozwala jednak na to, by ten stan trwał dłużej i opancerzona we własną wiarę i magię w powietrzu rusza do boju z psychiką Davida. Ostatnio wszystkie książki mi się podobają. Sama nie wiem, co jest tego powodem, ale po raz kolejny powtórzę, że książka Lewandowskiego jest genialna. Poprzednio mówiłam to o „Anioły muszą odejść”, jednak dziś upewniłam się, że jego książki mają w sobie coś niezwykłego. Mieszankę takiej zwyczajnej magii z silnym aż do bólu re

"Aniołowie Zniszczenia" - Keith Donohue

Obraz
Keitha Donohue poznałam cztery lata temu, gdy w dniach, które napawały mnie niezwykłą trwogą, pojechałam do mojej przyjaciółki. Wypożyczyła ona wtedy z biblioteki „Skradzione dziecko”, którego do tej pory nie przeczytała, a ja mam za sobą już trzykrotną lekturę tej niesamowitej książki. Wtedy też uznałam Donohue za tajemniczego autora, o którym nic nie wiadomo i gdy zobaczyłam na półce w Empiku, że wyszła jego nowa książka, był to dla mnie jak najbardziej pozytywny szok. Jakbym spotkała od wieków niewidzianego znajomego. Jest to o tyle istotne, że zwyczajnie kocham twórczość tego człowieka. Nie potrafię pojąć, jak można nie dać się porwać światom przedstawionym w jego książkach. „Skradzione dziecko” było baśnią o podmiankach i relacji rodziców z dziećmi. Po lekturze „Aniołów Zniszczenia” odkrywam trochę więcej – coś na kształt próby rozprawienia się autora z tymi samymi relacjami, ale na zupełnie innej płaszczyźnie. Śmiem nawet twierdzić, że jego książki nie mają ściśle okreś

"Czary w małym miasteczku" - Marta Stefaniak

Obraz
Małe miasteczka – o ile w nich nie mieszkamy – mają w sobie coś magicznego. Nieuchwytną atmosferę, która każe na nie patrzeć z zupełnie innej perspektywy. Dopóki nie spowszednieją. Dlatego miejsce akcji powieści napisanej przez Martę Stefaniak wydaje się tak dobrze dobrane. Małe miasteczko, w którym dzieją się czary. Zdecydowanie zgadzam się ze stwierdzeniem, jakoby to była „powieść zbyt realistyczna, by była magiczna, i zbyt magiczna, by była realistyczna”. Choć początek może wydawać się mylący – smutki i nieszczęścia panujące w miasteczku, ból i zwątpienie, bieda i korupcja – im dalej, tym bardziej wszystko się zmienia od samych podstaw. Czasem się jednak okazuje, że dobre chęci mogą przyciągnąć jeszcze większe zło. Mówi się, że nieszczęścia chodzą parami (z czym się zgadzam, bo gdy zepsuje się komputer, spali się także telewizor i wysiądzie pralka, a kot utknie na dachu i przyjdzie wyrównanie za prąd na niebotyczną sumę) i tutaj znajduje to swoje potwierdzenie. Może jednak