Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2013

"Karaluchy" - Jo Nesbo (audiobook)

Jak zrecenzować coś, co stało się moim przyjacielem? Coś, z czym spędziłam długie tygodnie codziennych spotkań. Poznawałam jego słabości, silne strony i zawsze za tym tęskniłam? I nie, to nie jest powód, dla którego nie lubię audiobooków. Do tego zaraz dojdziemy. Powodem jest to, że zaledwie jedenaście godzin może zamienić się w dwa miesiące, a potem następuje pustka w codziennej rutynie. Bo książka się skończyła i trzeba znaleźć dla niej zastępstwo. Ale jak? Przecież ja nie lubię audiobooków! Nigdy nie potrafię się skupić na jednej czynności. Monotonny głos lektora mnie zabija. Gdy słucham książek, zwyczajnie się wyłączam. I tyle. Nie wiem z tego nic. Na szczęście ktoś wpadł na genialny pomysł superprodukcji, gdzie każda postać ma swój głos, w tle są jakieś szumy, a ja, idąc sobie ku jakiemuś celowi, mogę słuchać, zatapiać się we własnych myślach i w dodatku próbować nie wpaść pod samochód. Czyli robić kilka rzeczy na raz! I to działa, mogę słuchać! Tak! Bo przecież oni mówią

"Kąpiąc lwa" - Jonathan Carroll

Nie znałam Carrolla. Czasem jego nazwisko przemykało mi przed oczami, ale nigdy nie trafił w moje ręce. A potem, z ręką pokrytą jakimiś dziwnymi drogami, objawił się, by powiedzieć: Przeczytaj mnie. To o śnie, to o Chaosie i Porządku. To jest o czymś. I było. Przeczytałam, bo tak należało. W końcu sam mi powiedział, że powinnam to zrobić. Spodobało mi się, że Carroll zaburza mój obraz. Może nie tyle rzeczywistości, co lektury. Opowiada o kimś, ja w głowie tworzę jakiś wizerunek danej osoby, po czym on kilkanaście stron dalej decyduje się na opisanie jej i cała moja układanka się rozpada. Potem poznaję życia kilkorga ludzi – zwyczajne, do momentu snu. Wszyscy dzielą ten sam sen, a następnie świat się rozsypuje i trzeba go poskładać do kupy. Od absurdu, poprzez akceptację i aż nadmierne zrozumienie. Carroll się nimi bawi. Pytam sama siebie, czemu potrzebowałam tak dużo czasu, by w końcu się z nim zapoznać. Nie spodziewałam się takiego świata, takiego języka i takiej kreacji

"52 reasons to hate my father" - Jessica Brody ("52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca")

Rozpuszczona córeczka bogatego tatusia rozwala po pijanemu samochód, wjeżdżając w sklep. Trzy dni przed swoimi osiemnastymi urodzinami, kiedy to ma otrzymać czek na dwadzieścia pięć milionów dolarów. Po całym tym wydarzeniu tatuś, który pojawia się w domu rzadko i na krótko, postanawia krnąbrne dziewczę ukarać i mówi, że nie dostanie tych pieniędzy, jeśli przez rok nie podejmie się pięćdziesięciu dwóch prac normalnych ludzi (czyli, krótko mówiąc, plebsu). Lexington nie przepracowała ani jednego dnia w życiu, więc uważa to za kaprys ojca, który minie. Kaprys nie mija. W dodatku nadzorować ma ją denerwujący, młody mężczyzna. W świecie pieniędzy, luksusu, skandali oraz publicznego wizerunku spotykamy Kopciuszka. Dziewczynę, która uczy się, jak ciężko pracują zwyczajni ludzie, a także jak żyją. Lexington pracuje jako grabarz, sprzedawca fast foodów, myje samochody, układa towary w centrum handlowym. Do tego stara się radzić sobie z życiem rodzinnym oraz poznać lepiej matkę, która

"Revenge wears Prada" - Lauren Weisberger ("Zemsta ubiera się u Prady")

Gdy na rynku pojawiła się powieść „Diabeł ubiera się u Prady”, podniosły się głosy, że Miranda Priestly to skóra żywcem zdjęta z Anny Wintour – naczelnej amerykańskiego Vogue’a. Nie bez powodu – autorka, tak samo jak bohaterka, była w swoim czasie asystentką diabelskiej pani redaktor. Po wydaniu książki Anna Wintour zaprzeczyła, jakoby znała Lauren Weisberger i zakazała wspominania o niej w biurze. I teraz nadeszła zemsta. Moim zdaniem Weisberger nie poradziła sobie ze zignorowaniem jej osoby przez Annę Wintour i postanowiła napisać kolejną część bestselleru. Tylko, pytam, po co? Dziesięć lat później Andy wychodzi za mąż za pewnego bogacza, sama założyła z Emily (tak, z tą samą Emily, pierwszą asystentką Mirandy) ekskluzywny magazyn ślubny. Jest w ciąży i zdaje się, że jej życie się układa. Dopóki gdzieś nie spotyka Mirandy i zaczyna panikować. A potem Elias Clark chce wykupić ich magazyn. Mówiąc ściśle – Miranda Priestly chce wykupić ich magazyn. O ile w „Diable” Andy daw

"Stara Słaboniowa i Spiekładuchy" - Joanna Łańcucka

Obraz
Gdyby Jakub Wędrowycz urodził się jako kobieta, z całą pewnością byłby starą Słaboniową. Stara kobieta, najstarsza w wiosce. Zielarka i jedyna, która wierzy we wszelakie heretyckie zabobony. To złym okiem popatrzy, to kogoś przeklnie. Nikt w to oczywiście nie wierzy, ale szepcą między sobą, oj, szepcą, że ta Słaboniowa… Wiedźm i upiorów w literaturze niemało. Ale za to mało kawałka dobrej literatury, która mówi nam, że jest coś, o czym się nawet filuzofom nie śniło. Książka ta nie potwierdza, że Bóg istnieje, ale też nie zaprzecza jego obecności. Jest prosta, jak życie na wsi – jest dobro i jest zło. A co jest czym, to już od nas, ludzi, zależy. A zło przyjdzie i tak – prędzej czy później – czy w nie wierzymy, czy też nie. Jedynie Słaboniowa ratuje tych, którzy (nie) wierzą, a w kłopoty i tak się pakują. Później dla własnego dobra zapominają. Zmory, Strzygi, Kozły, Południce i inne cuda słowiańskiego folkloru, a i voodoo tam zbłądzi. Trochę opętań, nieobyczajności, wódka