"Lilith" - Olga Rudnicka
Olga Rudnicka napisała powieść dziwną. I nie można rozpatrywać tego słowa jedynie w negatywnym znaczeniu, gdyż wtedy książka straciłaby na jakości, a tej jej nie można odebrać. Tutaj chodzi mi raczej o to, że ciężko ją zaszufladkować gdzieś w swoich emocjach. Jednocześnie "Lilith" w jakiś sposób do siebie zniechęca (chociażby okładką i wątkami okultystycznymi, które mogą momentami wprawić czytelnika w przerażenie), ale po oderwaniu się o lektury - co nie jest takie proste - nie sposób o niej nie myśleć. O bohaterach, o tajemnicy Lipniowa i fascynacji czarami, która, mimo zracjonalizowania świata, wciąż jest obecna w kulturach całego świata, a gdzieś w nas zakorzenione są różnorakie przesądy. Może dlatego Lipniów stał się atrakcją turystyczną.
Bo w tym miasteczku wszystko wydaje się oczywiste. Sabaty cztery razy do roku, jako ikona miasteczka spalona na stosie hrabina Anastazja i krążąca legenda o Lilith - demonicy uwodzącej mężczyzn i zabijającej niemowlęta. Jednak w pewnym momencie okazuje się, że w okolicach miasteczka znikają nastoletnie niebieskookie blondynki, co do tej pory było skutecznie ukrywane przez lipniowską policję.
Do miasteczka zaś przyjeżdża ciężarna Lidia Sianecka z mężem, który odziedziczył sporą posiadłość. Zaprzyjaźnia się ona z Edytą - właścicielką specyficznego antykwariatu, o niesamowitym spojrzeniu, z którą zabrania się Lidii spotykać jej mąż, ponieważ... o tym trzeba się przekonać samemu.
Ciężko opisać tutaj fabułę, gdyż każdy wątek ma znaczenie przy rozwiązaniu zagadki. Co prawda bez problemu można je poznać, zanim się dobrnie do połowy, jednak dopiero w tym momencie zaczyna się naprawdę fascynująca lektura, gdy czytelnik cofa się coraz bardziej w przeszłość, poznając zarówno legendę, jak i rzeczywiste wydarzenia. Fascynujące jest to, jak współcześni ludzie mogą interpretować to, co minęło i przekładać to na swoje życie codzienne. Olga Rudnicka wykazała się zrozumieniem dla kobiet, które pozostają z mężczyznami dla "dobra dziecka", chociaż jest oczywiste, że nie powinny tego robić. Z drugiej jednak strony na kartach książki pojawiają się również kobiety silne, niezależne. Nie gorzej zostali przedstawieniu mężczyźni. Zarówno od strony zewnętrznej - silni, wytrwali, niezłomni - i wewnętrznej - kochający, zdolni poświęcić wszystko dla ukochanej. Czytanie o tak różnych osobowościach było ogromną przyjemnością.
Niestety "Lilith" posiada jedną dużą (jak dla mnie) wadę - gdy się ją czyta, wszystko jest w porządku. Czas upływa, czytelnik ma wrażenie, że upłynęły może dwa-trzy tygodnie od momentu rozpoczęcia akcji, a tu nagle się okazuje, że minęło kilka miesięcy, które gdzieś zniknęły w nawale słów. Gdy dotarłam do momentu, w którym pojawia się ów upływ czasu, wcisnęło mnie w fotel i zaczęłam się zastanawiać, o co chodzi. Ale oprócz tego książka jest naprawdę przyjemna (o ile przyjemne może być czytanie o krwawych rytuałach, morderstwach i gwałtach - ja na szczęście lubię o tym czytać), pochłania i nie chce opuścić myśli, chociaż jednocześnie ma się wrażenie, że to jeszcze nie wszystko, czegoś brakuje, nie da jej się opisać, bo nagle zasób słów przeciętnego człowieka się kończy. A to może być zarówno zaletą jak i wadą.
I bardzo ładnie zostały przedstawione wydarzenia z przeszłości hrabiny w snach. To były moje ulubione części lektury, gdy czytałam opisane w mroczny, chwytający za serce sposób fragmenty, które poskładały się w całość dopiero pod koniec.
Mogę polecić ją osobom, które lubią taką tematykę. Niewątpliwie nie każdemu się może spodobać. Mi się podobało.
Bo w tym miasteczku wszystko wydaje się oczywiste. Sabaty cztery razy do roku, jako ikona miasteczka spalona na stosie hrabina Anastazja i krążąca legenda o Lilith - demonicy uwodzącej mężczyzn i zabijającej niemowlęta. Jednak w pewnym momencie okazuje się, że w okolicach miasteczka znikają nastoletnie niebieskookie blondynki, co do tej pory było skutecznie ukrywane przez lipniowską policję.
Do miasteczka zaś przyjeżdża ciężarna Lidia Sianecka z mężem, który odziedziczył sporą posiadłość. Zaprzyjaźnia się ona z Edytą - właścicielką specyficznego antykwariatu, o niesamowitym spojrzeniu, z którą zabrania się Lidii spotykać jej mąż, ponieważ... o tym trzeba się przekonać samemu.
Ciężko opisać tutaj fabułę, gdyż każdy wątek ma znaczenie przy rozwiązaniu zagadki. Co prawda bez problemu można je poznać, zanim się dobrnie do połowy, jednak dopiero w tym momencie zaczyna się naprawdę fascynująca lektura, gdy czytelnik cofa się coraz bardziej w przeszłość, poznając zarówno legendę, jak i rzeczywiste wydarzenia. Fascynujące jest to, jak współcześni ludzie mogą interpretować to, co minęło i przekładać to na swoje życie codzienne. Olga Rudnicka wykazała się zrozumieniem dla kobiet, które pozostają z mężczyznami dla "dobra dziecka", chociaż jest oczywiste, że nie powinny tego robić. Z drugiej jednak strony na kartach książki pojawiają się również kobiety silne, niezależne. Nie gorzej zostali przedstawieniu mężczyźni. Zarówno od strony zewnętrznej - silni, wytrwali, niezłomni - i wewnętrznej - kochający, zdolni poświęcić wszystko dla ukochanej. Czytanie o tak różnych osobowościach było ogromną przyjemnością.
Niestety "Lilith" posiada jedną dużą (jak dla mnie) wadę - gdy się ją czyta, wszystko jest w porządku. Czas upływa, czytelnik ma wrażenie, że upłynęły może dwa-trzy tygodnie od momentu rozpoczęcia akcji, a tu nagle się okazuje, że minęło kilka miesięcy, które gdzieś zniknęły w nawale słów. Gdy dotarłam do momentu, w którym pojawia się ów upływ czasu, wcisnęło mnie w fotel i zaczęłam się zastanawiać, o co chodzi. Ale oprócz tego książka jest naprawdę przyjemna (o ile przyjemne może być czytanie o krwawych rytuałach, morderstwach i gwałtach - ja na szczęście lubię o tym czytać), pochłania i nie chce opuścić myśli, chociaż jednocześnie ma się wrażenie, że to jeszcze nie wszystko, czegoś brakuje, nie da jej się opisać, bo nagle zasób słów przeciętnego człowieka się kończy. A to może być zarówno zaletą jak i wadą.
I bardzo ładnie zostały przedstawione wydarzenia z przeszłości hrabiny w snach. To były moje ulubione części lektury, gdy czytałam opisane w mroczny, chwytający za serce sposób fragmenty, które poskładały się w całość dopiero pod koniec.
Mogę polecić ją osobom, które lubią taką tematykę. Niewątpliwie nie każdemu się może spodobać. Mi się podobało.
Mam tę powieść na oku. Twoja recenzja mnie zachęciła, bo lubię mroczne i trochę straszne klimaty :)
OdpowiedzUsuń:O)
OdpowiedzUsuńfajnie opisałas :o)
Dosiaku, ale weź pod uwagę, że nie tylko z tego składa się "Lilith" :).
OdpowiedzUsuńSabinko, dziękuję ^^.
Mam wrażenie, że opisałaś treść książki jak ubranie wyciągane na lewą stronę xD.
OdpowiedzUsuńAlinko - z tym czasem w książkach to ja też tak mam. Wydaje mi się, że minął np. tydzień, a okazuje się, że bohaterowie są już dwa lata starsi... nie wiem zupełnie, jak to się dzieje :)
OdpowiedzUsuńraczej nie przeczytam. ta okładka mnie totalnie odstrasza ;p
OdpowiedzUsuńSkarletko, właśnie dlatego trzeba uświadomić autorom, że należy zaznaczać w jakiś sposób upływ czasu ;D.
OdpowiedzUsuńNaprawdę niezachęcająca jest ta okładka. Raczej to nie moje klimaty :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, ciekawe, wydaje się ciekawe xD'
OdpowiedzUsuńRecenzja ciekawa i szczerze mowiąc zachęciłaś mnie nią do przeczytania lektury. Wpisuję na liste.
OdpowiedzUsuńAlinko domyślam, że nie tylko z tego składa się ta książka :) Jednak dla mnie to pewien rodzaj zachęty :) Nie wiem czy czytałaś "Martwe jezioro" Rudnickiej, jeśli tak to czy "Lilith" jest w podobnym klimacie czy jednak to nieco "mniej grzeczna" pozycja?
OdpowiedzUsuńDosiaku, nie czytałam nic. To mój pierwszy kontakt z Olgą Rudnicką, więc nie jestem w stanie Ci odpowiedzieć na pytanie.
OdpowiedzUsuńMam zamiar przeczytać tą książkę.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się recenzja ;)
Pozdrawiam !