"Wampir z M-3" - Andrzej Pilipiuk

Gdy usłyszałam, że Pilipiuk - pisarz, którego w swoim czasie uwielbiałam nade wszystkich innych polskich - zamierza napisać polską odpowiedź na "Zmierzch", wiedziałam, że chcę to przeczytać. I w końcu się pojawiła. Znacznie szybciej niż się spodziewałam, inna niż się spodziewałam. Oczywiście, to Pilipiuk, on musi wszystko wywrócić na lewą stronę, jak biednego wilkołaka. Ale do rzeczy.

Jeśli ktoś faktycznie chce się tam doszukiwać wyłącznie odniesień do "Zmierzchu", niech zajrzy od razu na strony 53-54, gdzie znajdzie minimalne ilości tych amerykańskich obezjajców, ale dalej już może o nich zapomnieć. Tutaj mamy innych, polskich, PRLowskich wampirów, wilkołaki, mumie, zombiaki, nadwampiry, MO i ubecję. Ach, tak, i jeszcze Pana Samochodzika Historia Prawdziwa, kolejną ożywioną egipską mumię i mojego ulubionego pilipiukowego bohatera, jego alterego, Tomasza Olszakowskiego. A skoro o tym ostatnim mowa, wreszcie dowiedziałam się, jaki ma tytuł naukowy. Poza tym możemy o nim zapomnieć, bo mamy ważniejszy problem na głowie.

Wampiry... Prawdziwe, martwe, bojące się czosnku, chodzące zabobony, które nie mogą wejść na poświęconą ziemię, nawet gdy są ateistami i nie wierzą w takie brednie, ale cóż, zabobon rzecz silniejsza. W dodatku gdy nastolatka się zabija a partyjnej rodzinie, zostaje pochowana w rodzinnym grobowcu (oczywiście świecki pochówek), a po pół roku nagle się budzi i wraca do domu... rodzina próbuje ją na nowo zabić. Babcia wraz z kumplami z kółka różańcowego i wnukiem zbierają się i idą na cmentarz, by wykończyć upiora. Ale pojawia się nagle rycerski przystojny wilkołak, który ratuje dziewczynę z opresji. I wtedy ona przeprowadza się do innych wampirów, które tłumaczą jej jak (nie)żyć i radzić sobie w komunistycznym kraju.

Jest ciekawie, pilipiukowo, śmiesznie. PRL z zupełnie innej perspektywy, niż jest przedstawiana przez rodziców czy dziadków, nawet doszłam do wniosku (hmmm, w sumie to było jeszcze przed tą książką...), że chciałabym wtedy żyć. Pomijając fakt, że papier toaletowy był towarem deficytowym. Można się zdrowo uśmiać, zastanawiać się, co się w głowie tego Grafomana dzieje, ale to nie zmienia faktu, że książce do ideału daleko.

Pilipiuk zaliczył drastyczny spadek formy już przy "Homo bimbrownikusie", "Wampir z M-3" jest powolnym wygrzebywaniem się z Rowu Mariańskiego pisarstwa, ale jednak wciąż jest źle. Mam wrażenie, jakby bohaterowie z poprzednich książek wracali w trochę innej postaci. Gośka to bardziej wyluzowana Monika z "Kuzynek", mumia to... no mumia, tym razem z "Księżniczki". Inni bohaterowie również mają swoją rolę z innych dzieł, chociaż już nie tak wyraźną. Szczerze mówiąc... im bliżej byłam końca książki, tym było gorzej. Na początku było cudownie, już się cieszyłam, że Pilipiuk radzi sobie na nowo świetnie, ale później, gdzieś po połowie zaczął się wypalać. I chociaż bardzo mi się podobało, nie mogę nie porównać z tym, co już kiedyś było napisane. Pilipiuk, żeby zachwycić mnie swoim pisaniem na nowo, będzie musiał zdrowo się postarać.

Mimo to polecam Wampira. Jest zabawny, lekki i inteligentny. Jeśli ktoś nie zna twórczości Pilipiuka tak dobrze, jak ja mogę uważać, że ją znam, powinien sobie z tymi niedostatkami poradzić. Ja skupiałam się głównie na obrazie PRLu i różnych bytach paranormalnych. Gdybym chciała zainteresować się całokształtem lektury, musiałabym stać się niemiła. Na szczęście mogło być znacznie gorzej, ale niestety o wiele lepiej również.

Komentarze

  1. Pilipiuka jeszcze nie czytałam żadnej pozycji mimo, że wszędzie gdzie ją spotkam, jest tak mocno wychwalana. To nie do końca mój klimat, ale mam w planach spróbować z nim spotkania w wakacje. Może kto wie, odkryję nowe horyzonty? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli dla mnie tez może być lekko średniawy ten Wampirek, bo większość twórczości imć Pilipiuka już czytałem. Mimo tego kiedys na pewno sięgnę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech, nadal czeka w kolejce do przeczytania, ale już niebawem go dopadnę :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Dario, przygodę z nim polecam zacząć od "Kuzynek", ponieważ one mają najlepsze oceny. Podobają się nawet tym, którzy Pilipiuka nie trawią :).

    Pablo, pewnie tak. Ale ma swój urok ;).

    Louis, to ja czekam na recenzję ^^.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pojawiła się recenzja (w końcu), to jak coś zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3