"Pop Babylon" - Imogen Edwards-Jones & Autor Anonimowy


Po zapoznaniu się z życiem domów mody, rzuciłam się w wir świata muzyki. W tym momencie aż nachodzi mnie, by powiedzieć: Jedno gorsze od drugiego. Fabryki marzeń, a tak naprawdę zniszczenia. Chcąc osiągnąć sukces, trzeba stracić wszystko. Może w średniowieczu podpisywano cyrografy krwią z diabłem. W dzisiejszych czasach podpisuje się nędzne kontrakty, które zabierają nie tylko duszę, ale także prywatność, ciało i zdrowie. Mam wrażenie, że cyrograf jest znacznie bardziej korzystny. W końcu po tej ziemskiej umowie i tak trafisz do piekła, więc chociaż miej coś z tego. Po przeczytaniu „Pop Babylon” jestem bardzo zadowolona, że nie posiadam ani odrobinę dobrego głosu. W ten oto sposób tracę wiele możliwości autodestrukcji.

Jak już wspomniałam, autorka zabiera nas tym razem na rok do świata muzyki pop. Bohaterami jest piątka chłopców, którzy tworzą boysband. Od zera dążą do znalezienia się na pierwszych miejscach list przebojów, co oznacza mnóstwo pracy, ale minimalne zyski finansowe. I po raz kolejny pojawiają się pytania: czy to jest warte tego wszystkiego? Od razu odpowiadam, że nie, ale z drugiej strony wiem doskonale, że gdybym miała tylko szansę, złapałabym ją i nie puściła. O tym świecie można mówić wiele, ale jedno jest pewne – przyciąga. Intryguje. W końcu dlaczego portale plotkarskie są tak często czytane?

Imogen Edwards-Jones napisała kolejną dobrą książkę, która obnaża pewną część świata. Dla osób, które widzą show biznes w świetlanych barwach, może się to wydać brutalne. „Pop Babylon” ograbia z marzeń, a kończysz czytanie z kacem po dużych ilościach alkoholu, seksu i narkotyków. Niczym jak bohaterowie. A później się zastanawiasz – czy tak wyobrażam sobie życie na scenie? Czy da się jakoś ominąć to fatum i być gwiazdą, ale bardziej „po ludzku”? Czy ja – osoba, która nie pije, nie pali, nie ćpa – zmieniłabym się w tym świecie i uznałabym wódkę za najsmaczniejszy napój świata, a wędzarnia, jaką stałby się mój pokój hotelowy, sprawiałaby mi nieopisaną przyjemność? (Przy okazji książkę „Hotel Babylon” także chciałabym przeczytać.) Pytania i brak jednoznacznej odpowiedzi. To właśnie lubię w książkach z serii Babylon. Pomagają ułożyć pytania odnośnie marzeń i ich konsekwencji.

To lektura warta przeczytania, szczególnie dla osób zainteresowanych tym biznesem. Sama nie przyjmuję jej całkiem bezkrytycznie, jednak pewne mechanizmy można zaobserwować samemu – wystarczy wiedzieć, w którą stronę patrzeć. A prosty język używany w tych książkach sprawia, że wydają się one jeszcze bardziej sugestywne. I nie jest to nawet wobec nich zarzut. Polecam.

Komentarze

  1. świetna recenzja ! :)

    http://mealm.blogspot.com/ Zapraszam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak na początek, z tej serii szykowałam się na Fashion Babylon, ale widzę, że Pop również jest warty uwagi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi akurat bardziej przypadło do gustu Fashion Babylon :).

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3