"Bilbord" - J. D. Bujak


Po „Spadku” bez wahania sięgnęłam po najnowszą książkę Joanny Bujak. Ta recenzja będzie odrobinę porównawcza i jeśli przypadkiem nie wyniesiecie z niej mojego zachwytu, chcę, byście wiedzieli, że zaczynam uwielbiać Bujak z każdą kolejną stroną coraz bardziej.

Po fantastycznym „Spadku” nadeszła pora na intrygujący thriller, który zaczyna się dwadzieścia lat temu – gdy mały chłopiec katowany przez ojca niemal umiera. Następnie poznajemy właściciela kwiaciarni w Kazimierzu Dolnym i policjanta Pokornego (do którego to nazwisko z całą pewnością nie pasuje). Następnie wstrząsa nami seria morderstw. Fascynujących, przemyślanych i niezwykle kreatywnych. Fabuła książki Bujak po raz kolejny zaskakuje.

Ale nie tylko ona zaskakuje. Zadziwił mnie wyraźny rozwój literacki pisarki, która pisze coraz lepiej, tworzy coraz bardziej skomplikowane (choć wciąż w dużej mierze wyidealizowane) charaktery i przewidywalność książki spada. Umiejscowienie akcji w kilku miejscach, przedstawienie Kazimierza w taki sposób, że od razu mam ochotę tam jechać oraz potraktowanie wszystkiego „po swojemu”, zamiast na chłodny rozum oraz intryga z fascynującą historią sprawiają, że jestem po raz kolejny, ku własnemu zdziwieniu, zauroczona.

Jednak zauważam pewne podobieństwa do „Spadku”, które nie są tak bardzo istotne, acz rzucają się w oczy. Pierwszą z nich jest kwiaciarnia (B) kontra herbaciarnia (S). Oba miejsca ciepłe, cudowne i wręcz wymarzone – sama chciałabym takie prowadzić z pasją i miłością. Po drugie – tutaj też mamy do czynienia z odziedziczoną kamienicą, choć tym razem bez duchów. Bohaterowie też są trochę zbyt cukierkowi, ale za to mamy kontrast w postaci mordercy i policjanta niePokornego. No i muszę przyznać, że trudno mnie porządnie wystraszyć, ale w prozie Bujak znajduje się coś tak niewinnie, uroczo przerażającego, że jednak zdołała wzbudzić we mnie lęk w nocy, tuż przed snem, niczym za starych dobrych czasów po horrorach. Nie jest to nic intensywnego, ale z przyjemnością zauważam, że istnieje coś, co mimo braku potworów wywołuje we mnie drżenie. A następnie sny, w których po raz kolejny pojawia się ten sam duch, który nie miał odwagi zbliżyć się do moich snów od prawie roku. Bujak go przywróciła (co odnotowałam właśnie w tej chwili).

Książkę czyta się bardzo przyjemnie i niezwykle szybko. Bardzo wciąga. Jestem niezmiernie zadowolona, że autorka powoli eliminuje wady w swoich książkach i kolejna jest lepsza od bardzo dobrej poprzedniej. Brakuje mi w niej jednak wyjaśnienia „jak on to robił”. Bardzo lubię w thrillerach takie opowiastki, niestety tutaj ich nie otrzymałam. Jestem jednak pewna, że każda następna powieść będzie jeszcze lepsza. Z niecierpliwością czekam na kolejne, a autorce życzę rozwoju literackiego i dążenia do tego, bym nareszcie uznała ją za moją ulubioną polską pisarkę. Ma do tego bardzo dobre predyspozycje.

Komentarze

  1. Kuszą mnie książki tej pani, lubię taki klimaty, więc na pewno w przyszłości przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zaczytuję się w thrillerach, ale na tę książkę mam wielką ochotę ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3