"Dotknij wiatru, dotknij wody" - Amos Oz

Oz nie jest Noblistą (jeszcze). Oz nie jest Polakiem (mimo to pisze o wojennej Polsce... do czasu aż przestaje o niej pisać). Oz jest jednym z mistrzów literatury (jak głosi tytuł serii, w której została wydana ta książka - zgadzam się z tym). Oz stworzył coś, z czym musiałam walczyć (i to nie pod względem znudzenia i innych takich, ale rozgryzania treści). Oz mnie zaskakuje. Oza nie potrafię zrecenzować.

Żeby potraktować tę książkę prawidłowo, powinnam przepisać opis z okładki i dopisać do niego: Zgadzam się z tym. Bo tak naprawdę tyle zrozumiałam z tej książki. Wiem, że powinnam przeczytać ją jeszcze raz, rozważyć wszystko i poskładać w jakąś komplementarną całość. Bo ta książka naprawdę ma coś w sobie magicznego - nie wątpię, że przyczynia się do tego język autora - taki, jaki lubię, chłonę (choć to wciąż nie Capote czy Nabokov). Na okładce jest napisane - "jest poezją i muzyką. Opowieścią o miłości i samotności". Jednak ta muzyka ukrywa się w precyzyjnym matematycznym zapisie, poezja jest jedynie treścią książki stworzoną specjalnie dla tej linii melodycznej. Miłość jest pełna wyrzeczeń, zrozumienia, ale też potrzeby powrotu i spełnienia. Zaś samotność to jest dominująca część podskórna tej książki. Można ją dostrzec w każdym bohaterze, między słowami, które wypowiada, bądź są o nim samym.

Czy tutaj chodzi o nieśmiertelność? Poniekąd. Ja się doszukałam raczej tego bezkresnego uczucia, a nie nieśmiertelności pod względem materialnym czy w pamięci innych ludzi. W końcu całą książkę można rozpatrywać w kategoriach snu, który kończy się w pewnym momencie, a czytelnik się z niego budzi i nie do końca wie, o czym był, ale w głębi serca czuje, że go na swój sposób poruszył. I tak właśnie odebrałam tę książkę.

Tytuł jest bardzo adekwatny. Zrozumienie tej książki było dla mnie niczym faktyczne dotknięcie wiatru, wody. Próbowałam ich dotknąć, jak sugeruje tytuł, jednak to było tylko pozorne. Nie da się zanurzyć w nieskończoność i coś tak ulotnego. Nie jestem matematykiem i raczej już nigdy nim nie będę. Ledwie musnęłam powierzchnię wody, ale ona się pode mną ugięła. Wiatr smagał mnie w twarz, ale nie pozwolił się dotknąć. Będę jeszcze próbować, choć nie w najbliższym czasie. Mam wrażenie, że jestem za głupia na takie książki.

O klasyce literatury ciężko mówić. Nie może się nie spodobać? Ależ owszem, może. Tyle, że mi się podobało. Nieważne, że nie rozumiem. Kiedyś zrozumiem. Raczej nie polecam każdemu, kto kocha czytać, to bezcelowe. Polecam tym, którzy lubią traktować literaturę jako wyzwanie. Którzy nie zniechęcają się, gdy nie zrozumieją do końca.

Za książkę serdecznie dziękuję Domowi Wydawniczemu

Jak Wy traktujecie "wielkich pisarzy"? Walczycie o nich, czy jawnie Wam się nie podobają? Czy brak zrozumienia sprawia, że może się Wam coś nie podobać? Czy wtedy przenosicie ocenę na inną płaszczyznę, np. styl?
Będę bardzo wdzięczna za rozwianie moich wątpliwości :).

Komentarze

  1. Ksiązki raczej nie przeczytam, nie dla mie ;)

    Pozdrawiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja na tą książkę mam ochotę już od dłuższego czasu! Twoja recenzja jeszcze potwierdza, że powinnam ją przeczytać najszybciej jak mi się uda! Brzmi pięknie:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna recenzja :). Nawet zachęcająca :D.

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, ostatnio poszłam w nieco innym kierunku (literatura turecka), może dlatego umknęło mi, że książka ta ujrzała już światło dzienne :)
    Koniecznie muszę ją mieć, a Twoja recenzja tylko upewniła mnie w tym odczuciu!
    pozdrawiam
    Molka
    PS. Jeśli jesteś z Poznania to może też masz ochotę przyjść na Book-Change? Na początku września będzie :) można się za darmo książkami powymieniać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałabym coś Oza. Kiedyś.

    Jeśli czytam książkę uznanego, "wielkiego" autora i jej nie rozumiem, to czuję się taka głupia i maluczka. ;) Wolę wtedy nie pisać recenzji, bo myślę, że i tak nic ciekawego, nowego nie powiem. No i po prostu mam problem z opisaniem czegoś, czego nie rozumiem. Jeśli już muszę napisać recenzję takiej książki, to sama dobrze wiem, że wpadam w schemat i piszę przede wszystkim to, co często się o niej mówi. Ubieram to tylko w swoje słowa. To niedobrze, wiem. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja jeszcze nie poznałam Oza, lecz bardzo zaciekawiłaś mnie swą recenzją i mam ochotę co nieco dowiedzieć się więcej na temat tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Się przymierzam do tego pisarza. Od dłuższego czasu. Jestem ciekawa, w jaki sposób pisze i buduje literackie światy.
    Tej książki, bo za nowa, to w bibliotece nie znajdę, więc poszukam czegoś starszego ; )

    Pozdrawiam!^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja czasami staram się walczyć. W momencie, kiedy po raz 200 łapię się na tym, że czytając myślę o jedzeniu/serialach/ kocie/psie to rezygnuje:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Próbuję czytać i walczyć - a to, czy mi się podoba, czy nie to już różnie wychodzi. Na przykład niespecjalnie do gustu mi przypadł Buszujący w zbożu, chociaż tę książkę akurat rozumiem. Podobały mi się za to "Dzieci Północy" Rushdiego, chociaż były chwile, że się z tą książką męczyłam i na pewno nie zrozumiałam wszystkiego, zwłaszcza wszystkich odniesień do historii Indii i Pakistanu. Oza czytałam "Sceny wiejskie" i miałam co do nich mieszane uczucia, ale przyznaję, że literacko stoją bardzo wysoko.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ultramaryno, znam ten problem. Ale skoro wzięłam książkę do recenzji, muszę ją napisać i koniec. Nawet jeśli wydawnictwo by się zgodziło, żeby nie pisać, ja bym się z tym źle czuła. Poza tym czasem lubię, gdy autor mi udowadnia, że on jest fajniejszy i mądrzejszy ^^. Przynajmniej zmniejsza się moje ego, a to jednak jest dobre. Ja nie wiem, jak wychodzą moje recenzje z czegoś, czego nie rozumiem. Ciężko ocenić się samemu ^^.

    Karodziejko, "Przezroczyste przedmioty" Nabokova zostały przeze mnie zrozumiane tylko dlatego, że przeczytałam ich interpretację, również mi się podobały, choć sama z siebie nie do końca zrozumiałam ^^.

    OdpowiedzUsuń
  11. Książki raczej nie przeczytam, ale co do oceniania "wielkich" - ostatnio czytałam "Smutek" Lewisa, więc byłam tak jakby w podobnej sytuacji. Oceniając go brałam pod uwagę nie tylko moje wrażenia po tej, konkretnej pozycji, ale również to czy styl mnie zachwycił oraz, jak bardzo publikacja mnie wciągnęła ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. Meme, a w Twoich ogólnych wrażeniach nie ma miejsca na styl i siłę wciągania? :D. Ja to oceniam w dosłownie wszystkim :D. Jednak Lewis to inna bajka niż jacyś Nobliści, tak mi się zdaje. On ma w sobie jakąś "popkulturową cząstkę" :).

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3