"Zaopiekuj się moją mamą" - Kyung-sook Shin
Moje pierwsze spotkanie z literaturą koreańską było strzałem w dziesiątkę, miłością od pierwszego wejrzenia, zachwytem w każdym słowie. Był to "Smak języka" - książka niezwykle subtelna, aromatyczna, wspaniała. Nie mogłam o tym zapomnieć, dlatego na każdym kroku szukałam możliwości przeczytania kolejnej książki z tego kraju. "Zaopiekuj się moją mamą" stało się moim absolutnym must read. Kolejny absolut z tego wydawnictwa czeka na stosie...
Nie miałam określonego nastawienia do tej lektury. Spodziewałam się raczej książki dość lekkiej, wiedziałam, że dotyczy zniknięcia tytułowej mamy, ale poza tym? Nie miałam o niej pojęcia. Gdy zaczęłam czytać, wchłonęło mnie to. Język zachwycił mnie po raz kolejny, a swoje zachwyty mogłabym wyrażać jeszcze przed przeczytaniem pierwszej strony. Wciąż jednak nie wiedziałam nic. Do pewnego momentu.
To nie jest naiwna bajeczka na dobranoc. To jest świetna lektura dotycząca tego, jak mało ludzie wiedzą o sobie nawzajem, bez względu na to jak blisko są ze sobą spokrewnieni. Matka jest przedstawiona z perspektywy różnych osób, wszystkie się od siebie różnią, każdy dostrzegł w niej coś innego, ale pewien dystans nie pozwolił im na zrozumienie istoty matki. Co piękniejsze - to nie jest książka tylko i wyłącznie o tej konkretnej matce, ale o każdej matce, każdym człowieku. W trakcie czytania bohaterowie sami sobie zadają pytania typu: czy pomyślałaś, że mama nie lubi być w kuchni? Oni się nad tym zastanawiają, ale jednocześnie czytelnik - nie do końca świadomie - myśli: czy moja mama lubi dla mnie gotować? Czy w czymś jej pomogłam? Może czegoś potrzebowała, ale nie przyszło mi to do głowy? I chcąc, nie chcąc, zastanawiamy się, czy doceniamy własną matkę. Zastanawiamy się nad jej i naszymi uczuciami. Ale można to przenieść na ojca, siostrę, dziecko. Tutaj nie ma ograniczeń. Ważny jest nawet pies.
Nie wiem i nie wiedziałam, czego się spodziewałam po tej książce, ale z całą pewnością nie tak skomplikowanej emocjonalnie lektury, która wymuszała ze mnie coraz więcej zaangażowania i moich własnych uczuć. Byłam pewna, że te niespełna dwieście stron przeczytam szybko, ale uważnie skupiałam się na każdym zdaniu, co sprawiało, że mogłam się delektować dłużej. I chociaż chciałabym powiedzieć, że książka jest doskonała, nie podobała mi się za bardzo część matki. Nie wiem czemu. Nie pasowała mi, ograbiała mi książkę z magii. Mimo to później ona wróciła. To dzieło nie jest idealne. Ale przecież wszystko ma swoje wady, szczególnie ludzie. Dlatego traktuję to jako pewien symbol. Symbol niedoskonałości istoty ludzkiej.
Z całego serca polecam. Ku refleksji.
Nie miałam określonego nastawienia do tej lektury. Spodziewałam się raczej książki dość lekkiej, wiedziałam, że dotyczy zniknięcia tytułowej mamy, ale poza tym? Nie miałam o niej pojęcia. Gdy zaczęłam czytać, wchłonęło mnie to. Język zachwycił mnie po raz kolejny, a swoje zachwyty mogłabym wyrażać jeszcze przed przeczytaniem pierwszej strony. Wciąż jednak nie wiedziałam nic. Do pewnego momentu.
To nie jest naiwna bajeczka na dobranoc. To jest świetna lektura dotycząca tego, jak mało ludzie wiedzą o sobie nawzajem, bez względu na to jak blisko są ze sobą spokrewnieni. Matka jest przedstawiona z perspektywy różnych osób, wszystkie się od siebie różnią, każdy dostrzegł w niej coś innego, ale pewien dystans nie pozwolił im na zrozumienie istoty matki. Co piękniejsze - to nie jest książka tylko i wyłącznie o tej konkretnej matce, ale o każdej matce, każdym człowieku. W trakcie czytania bohaterowie sami sobie zadają pytania typu: czy pomyślałaś, że mama nie lubi być w kuchni? Oni się nad tym zastanawiają, ale jednocześnie czytelnik - nie do końca świadomie - myśli: czy moja mama lubi dla mnie gotować? Czy w czymś jej pomogłam? Może czegoś potrzebowała, ale nie przyszło mi to do głowy? I chcąc, nie chcąc, zastanawiamy się, czy doceniamy własną matkę. Zastanawiamy się nad jej i naszymi uczuciami. Ale można to przenieść na ojca, siostrę, dziecko. Tutaj nie ma ograniczeń. Ważny jest nawet pies.
Nie wiem i nie wiedziałam, czego się spodziewałam po tej książce, ale z całą pewnością nie tak skomplikowanej emocjonalnie lektury, która wymuszała ze mnie coraz więcej zaangażowania i moich własnych uczuć. Byłam pewna, że te niespełna dwieście stron przeczytam szybko, ale uważnie skupiałam się na każdym zdaniu, co sprawiało, że mogłam się delektować dłużej. I chociaż chciałabym powiedzieć, że książka jest doskonała, nie podobała mi się za bardzo część matki. Nie wiem czemu. Nie pasowała mi, ograbiała mi książkę z magii. Mimo to później ona wróciła. To dzieło nie jest idealne. Ale przecież wszystko ma swoje wady, szczególnie ludzie. Dlatego traktuję to jako pewien symbol. Symbol niedoskonałości istoty ludzkiej.
Z całego serca polecam. Ku refleksji.
Za książkę serdecznie dziękuję portalowi
oraz wydawnictwu
No proszę, unikałam tej książki najlepiej jak potrafiłam, a tu się okazuje, że jest świetna ;)
OdpowiedzUsuńVerity, bo książek nie wolno unikać! Mi się kilka razy tak zdarzyło, dlatego gdy jakaś się na mnie uweźmie, poddaję się jej xD.
OdpowiedzUsuńDobre pytanie, czy doceniamy własną matkę?
OdpowiedzUsuńZawsze była, jest i myślimy, że będzie...
Z przyjemnością przeczytam tę opowieść.
mi listonosz dziś przyniósł te książkę i już niedługo zabieram się za jej czytanie.
OdpowiedzUsuńNastał czas tej książki a ja mocno w tyle, ale oczywiście przeczytam :-)
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie do przeczytania tej książki i z pewnością sięgnę po nią w najbliższym czasie ;).
OdpowiedzUsuńBo porusza rzeczywiście ciekawy temat i nasuwa pytania, na które ciężko znaleźć odpowiedź.
Przeczytam ją w najbliższym czasie, ciekawe czy przypadnie mi do gustu jak wspomniany "Smak języka".
OdpowiedzUsuńA wygląda tak niepozornie ;) Nie mam żadnego doświadczenia z literatura koreańską, więc trzeba będzie od czegoś zacząć ;)
OdpowiedzUsuńMnie zaś epilog wydał się poniekąd zbędną częścią. Chętnie bym przeczytała inną książkę tej autorki.
OdpowiedzUsuńNo też bym taki wolała właśnie ale jak widzę ten to...ach słodcy chłopcy<3
OdpowiedzUsuń"Smak języka" jest genialną książką. Przeczytałam ją jednym tchem i teraz czekam na ekranizacje, bo podobno ma się pojawić:)
OdpowiedzUsuńA książkę, przez Ciebie recenzowaną z pewnością przeczytam.