"Zapiski (pod)różne" - Martyna Wojciechowska
Ta kobieta mnie inspiruje. Nie przejmuje się niebezpieczeństwem, tylko wsiada samolot i ląduje w jakimś miejscu, gdzie nikt normalny nie wybrałby się na wakacje. Jak ja bym chciała tak zrobić! Czytam jej książki i jestem tam razem z nią - przynajmniej na chwilę, dopóki nie zmienimy miejsca, a książka się nie skończy. Mam wtedy od razu ochotę sama wyruszyć. Dokądkolwiek. Niech mnie zabierze ze sobą. Obiecuję nie narzekać, gdy pożre mnie rekin.
W "Zapiskach..." krążymy po różnych miejscach, które w jakiś sposób są dla Martyny ważne. Jest to zbiór jej notatek z pamiętnika, listów do innych ludzi, felietonów o różnych osobliwościach naszej planety i ludzi, którzy na niej żyją. Te historie bawią, bolą, śmieszą, smucą, zmuszają do zastanowienia. Jest to książka mniejszego formatu niż "Kobieta na krańcu świata", cieńsza i szybciej przeskakujemy z miejsca na miejsce - nazwałabym ją taką lekturą uzupełniającą, ponieważ dotyczy innych rzeczy np. w Kioto, niż poznaliśmy w reportażu i książce - o ile w programie dowiedzieliśmy się co nieco o gejszach, tutaj Martyna opowiada nam o lepieniu garnków. Mamy tutaj większy wgląd w nią samą. I mam wrażenie, że "Zapiski..." są napisane lepiej.
Bardzo mnie cieszy, że ta książeczka jest bardziej osobista, ponieważ przywiązuję się do Martyny - zarówno osoby jak i pisarki - o wiele mocniej. Podziwiam ją jeszcze bardziej, a historie, które snuje, sprawiają, że jestem wręcz chora z zazdrości. Dowiaduję się tutaj nie tylko o świecie, ale też o niej.
"Zapiski (pod)różne" są rewelacyjne! Zakochałam się w nich i pewnie przeczytam jeszcze nie raz. Bo wiecie, jak po polsku brzmią zaklęcia szamana? Nie? No to sprawdźcie, a na pewno się nie rozczarujecie! Ja z całkowitą pewnością nie czuję się rozczarowana, wręcz przeciwnie.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
W "Zapiskach..." krążymy po różnych miejscach, które w jakiś sposób są dla Martyny ważne. Jest to zbiór jej notatek z pamiętnika, listów do innych ludzi, felietonów o różnych osobliwościach naszej planety i ludzi, którzy na niej żyją. Te historie bawią, bolą, śmieszą, smucą, zmuszają do zastanowienia. Jest to książka mniejszego formatu niż "Kobieta na krańcu świata", cieńsza i szybciej przeskakujemy z miejsca na miejsce - nazwałabym ją taką lekturą uzupełniającą, ponieważ dotyczy innych rzeczy np. w Kioto, niż poznaliśmy w reportażu i książce - o ile w programie dowiedzieliśmy się co nieco o gejszach, tutaj Martyna opowiada nam o lepieniu garnków. Mamy tutaj większy wgląd w nią samą. I mam wrażenie, że "Zapiski..." są napisane lepiej.
Bardzo mnie cieszy, że ta książeczka jest bardziej osobista, ponieważ przywiązuję się do Martyny - zarówno osoby jak i pisarki - o wiele mocniej. Podziwiam ją jeszcze bardziej, a historie, które snuje, sprawiają, że jestem wręcz chora z zazdrości. Dowiaduję się tutaj nie tylko o świecie, ale też o niej.
"Zapiski (pod)różne" są rewelacyjne! Zakochałam się w nich i pewnie przeczytam jeszcze nie raz. Bo wiecie, jak po polsku brzmią zaklęcia szamana? Nie? No to sprawdźcie, a na pewno się nie rozczarujecie! Ja z całkowitą pewnością nie czuję się rozczarowana, wręcz przeciwnie.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
Niedługo sama się nią zainteresuję, choć nie miałam zamiaru ;).
OdpowiedzUsuńC.S., dlaczego nie miałaś zamiaru i dlaczego się zainteresujesz?
OdpowiedzUsuńBardzo lubię czytać książki Pawlikowskiej i Wojciechowskiej - obydwie są silnymi kobietami i podróżują po takich zakamarkach świata, gdzie ja pewnie nigdy nie trafię. Zastanawiałam się nad kupnem "zapisek (pod)różnych" ale zawsze w sklepach był zafoliowane i nie mogłam zobaczyć, jaka jest ich zawartość. Ale dzięki Twojej recenzji wiem, że z pewnością po nie sięgnę - wcześniej czy później.
OdpowiedzUsuńOstatnio mam tzw. "fazę" na książki podróżniczo - przygodowe. Właśnie czytam drugą z kolei książkę Cejrowskiego. Nie mogę odżałować, że wcześniej unikałam takiej literatury jak ognia. Kojarzyła mi się z geografią i wkuwaniem na pamięć nazw rzek, jezior itp.
OdpowiedzUsuńMartynę bardzo lubię, czytałam sporo wywiadów ;)
Ta kobieta naprawdę dużo przeżyła i kilka razy otarła się o śmierć. Jak widać, jej odwaga nie zna granic :)
Bardzo cenię sobie książki podróżnicze i... wstyd się przyznać ale nie czytałam jeszcze żadnej książki Martyny. Chcę mieć koniecznie własne egzemplarze! I tak czekam to na promocję, to przypływ gotówki... i czekam i czekam...
OdpowiedzUsuń:)
Lubie oglądać Martynę w telewizji i śledzić razem z nią jej wyprawy, więc i po książkę chętnie sięgnę.
OdpowiedzUsuńTeż lubię Martynę zarówno w telewizji jak i to co pisze, więc na pewno się skuszę
OdpowiedzUsuńKiedyś przeczytam wszystkie książki Martyny. Kobieta jest niesamowita i niezwykle inspirująca! Chciałabym zwiedzić tyle świata co ona ;)
OdpowiedzUsuńMam chętkę na opowieści Martyny. :) lubię oglądać jej program, więc i z książkami myślę, że się zapoznam :)
OdpowiedzUsuńLubię Martynę w programach tv więc i w książce mi się spodoba a po tym co przeczytałam wiem to na pewno :)
OdpowiedzUsuńMoja ulubiona podróżniczka napisała taką książkę? A ja żyłam w przeświadczeniu, że wydała tylko dwie części "Kobiety na krańcu świata"!
OdpowiedzUsuńDziękuję za informację! ;)
Przyjemnostki, bo ta książka wyszła całkiem niedawno :). Poza tym napisała jeszcze inne rzeczy, sprawdź sobie :).
OdpowiedzUsuńWojciechowską znam tylko z wiadomości i kolorowych pism oraz wiem o jej problemach z kręgosłupem. Nigdy natomiast nie oglądałam z nią programów i nie czytałam książek. Wstyd, nie?
OdpowiedzUsuńNyx, nie uważam, by to był wstyd, ja też wielu rzeczy nie wiem, nie czytam o wielu osobach. Ciężko ogarnąć cały świat.
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie lektury "Zapisków (pod)różnych" i bardzo mi się one podobają 8) Jako pasjonatka wypraw maści wszelkiej wiele odnajduję w tego typu książkach... -trochę wspomnień, przeplatanych inspiracją do nowych wojaży ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie zaczęłam czytać książkę :) Zaklęcia szamana są boskie :D
OdpowiedzUsuń