Muszę się z Wami podzielić informacją zgoła tragiczną - komputer mi szlag trafił, przez co jestem baaaaaardzo wściekła (żeby nie powiedzieć dosadnie), dlatego na komentarze wam nie odpowiem, bo próbuję wymyślić, jak sprawić, by mój komputer jednak zadziałał. Ale mam wrażenie, że dzięki tej irytacji (do potęgi n) zaczynam powoli ustosunkowywać się do Gaimana, więc recenzja będzie prawdopodobnie jutro. Ale w tym momencie nie mam na nic ochoty. Rozpłaczę się chyba. Mój komputer...
Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)
Wcześniej ukazały się recenzje filmów : Gran Torino (1), Bogowie (2), Chłopiec na rowerze (3), Pokłosie (4), Grzechy ojca (5), Operacja Argo (6), Bóg nie umarł (7), Jestem (8), Ida (9), Dwa dni, jedna noc (10), Wątpliwość (11), Gabriel (12), Wiek Adaline (13), Choć goni nas czas (14), W obcej/cudzej skórze (15), Chce się żyć (16), Weekend (17), Automata (18) Dziś: Kiedy Paryż wrze – USA; 1964 reż. Richard Quine wyst. Audrey Hepburn, William Holden, Tony Curtis, Frank Sinatra, Fred Astaire Cudowne lata 60. Na rozleniwione lato proponuję komedię! Zatem weźmy na warsztat film „Kiedy Paryż wrze”. Aby jednak nadążyć za jej wszystkimi zwrotami akcji, trzeba będzie trochę z letniego lenistwa zrezygnować. I muszę tu zaraz wspomnieć o mankamencie filmu: właśnie tych zwrotów akcji było za dużo, gdyż pod koniec spektaklu ich ilość zaczęła wręcz męczyć. Ale poza tym drobiazgiem odczułam satysfakcję, że czasu przy oglądaniu tej komedii sytuacyjnej lub komedioweg
Trzymam kciuki za szczęśliwe rozwiązanie problemów z komputerem.
OdpowiedzUsuńMnie też nie tak dawno padł komputer, na szczęście udało się go uratować. Życzę Ci tego samego.
Powodzenia w walce z najczęściej psującym się sprzętem!
OdpowiedzUsuńCierpliwości:)
Bardzo współczuję - niejeden raz pod nosem przeklinałam mój stary komputer, ten póki co spisuje się dobrze - ale nie będę zapeszać, bo to kapryśny sprzęt jednak... ;) Trzymam kciuki za szybkie rozwiązanie problemu.
OdpowiedzUsuńWspółczuję problemów z komputerem. Nie cierpię kiedy coś mi przestaje działać. Psuje się sprzęt, wysiada internet czy następuje awaria elektryczności. Takie rzeczy doprowadzają mnie do furii.
OdpowiedzUsuńKiedy mi ostatnio padł komputer nie miałam kontaktu ze "światem" przez 4 tygodnie... Więc współczuję ;P Życzę mu zdrowia ! ^^
OdpowiedzUsuńEh... to już jednak jest pewnego rodzaju uzależnienie. Na pocieszenie mogę się przyznać, że też się na tym łapię. Dzień bez internetu?! Niemożliwe ;)
OdpowiedzUsuńDzień bez internetu? Mogę to sobie wyobrazić, ale często przyzwyczajenie jest silniejsze. To już właściwie uzależnienie. Mam podobne odczucia, gdy zapomnę wziąć komórki - jak "bez ręki":)
OdpowiedzUsuńDzidewczyny, dziękuję Wam za wsparcie emocjonalne. Dnia bez Internetu mieć nie będę, bo mój netbook jeszcze działa :D. Ale powiem Wam, że to nie tylko problemy z tamtym starym gratem, który postanowił mnie wykończyć - co chwilę wysiadają mi w domu korki i przez ostatnią godzinę co chwilę dzwoniłam do dostawcy internetowego, bo Internet też nie chciał działać. Jak coś się wali, to wszystko xD. Ale żyję, nawet załatwiłam sobie komputer w zastępstwo, który powinnam mieć już dzisiaj, więc jeśli tylko z dyskiem w tamtym jest wszystko w porządku, to mogę odetchnąć z ulgą. Ale to okaże się późnym wieczorem.
OdpowiedzUsuńJa też wspieram z całego serducha,tez bym się załamała gdyby komp mi się zepsuł ;* ;)
OdpowiedzUsuńTino, ja bym się tym nawet specjalnie nie przejęła, ale dopada mnie przerażenie na myśl, że mogę nie odzyskać swoich plików. Jakoś się przyzwyczaiłam do tego starucha i spędzam przed nim o wiele więcej czasu niż przy moim netbooku, chociaż laptopy są wygodniejsze w pewnych sytuacjach. Teraz będę się musiała przestawić :D. Dzięki :*.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w naprawię:D Wiem, co czujesz i łączę się w bólu.
OdpowiedzUsuńMnie, co raz system pada i trzeba go naprawiać. Jak to dobrze mieć brata pod ręką.
Erin, system to nic, mi padł cały komputer, ale naprawiłam :)). Poniekąd. W każdym bądź razie to czego potrzebowałam, odyskałam.
OdpowiedzUsuń