"Powrót Niani" - Emma McLaughlin, Nicola Kraus
Książkę tę wygrałam kiedyś na jakimś blogu. Nawet nie pamiętam. Zbyt wiele się działo w tym okresie. Miałam postanowienie, że obejrzę film na podstawie pierwszej części, żeby przypomnieć sobie fabułę (jednocześnie ze świadomością, że nie mam pojęcia, jak się ma ekranizacja do powieści). To była dobra decyzja. Definitywnie.
Mija dwanaście lat od czasu akcji pierwszej części powieści. Nan jest dorosła, ma męża i wszyscy dookoła oczekują od niej dziecka. Ona sama nie jest pewna, czy tego chce. Mąż wyjeżdża, zostawia ją samą z bałaganem w rozsypującym się domu, gdzie firma budowlana robi wszystko, tylko nie to, co powinna. W całym tym zamieszaniu, oraz nowej pracy, na jej drodze pojawia się Grayer, syn państwa X, jej ostatni podopieczny.
Nie czytałam pierwszej części, dlatego mogę się sugerować jedynie filmem. W związku z tym wydaje mi się, że ekranizacja nie była zbyt wierna oryginałowi, co wprowadzało w moje czytanie lekki zamęt. Ale styl autorek (naprawdę chciałabym wiedzieć, na jakiej zasadzie wyglądało ich wspólne pisanie) zanudzał, zapętlał, nie pozwalał się skupić. Wydarzenia bynajmniej nie były szczególnie interesujące, konflikty wydawały się naciągane, a wszystko bez konkretnego wyjaśnienia, które postawiłoby kropkę nad "i". Bohaterka snuje się po Manhattanie, nie bardzo wiedząc, czego szuka. Jedynie komplikacje wprowadzone przez Grayera pozwalają jej jakoś wybrnąć z tego "snucia", ponieważ znajduje nagle cel w życiu. Chociaż w rzeczywistości ten cel znajduje ją i wcale nie pyta, czy nie ma ona nic przeciwko. A ma, i to sporo.
Nie jestem w stanie zrozumieć logiki postępowania Nan. Ani też sensu rozciągania powieści do (aż chce się powiedzieć "aż") czterystu stron. Pewne wydarzenia nie były wcale niezbędne dla fabuły. Wszyscy bohaterowie w jednym momencie tracili pracę i groziła im eksmisja lub też spodziewali się dziecka. Od razu widać, że ta książka została napisana wyłącznie dla pieniędzy. Jedyną jej zaletą jest to, że po przeczytaniu pierwszych stu stron zaczyna wciągać, szybko się kończy, nie jest łatwo zauważyć kiedy. Jeśli ktoś się chce odstresować, może bez większego wahania po nią sięgnąć.
Mam nieodpartą ochotę na Harry'ego Pottera. Czy uważacie, że powinnam go teraz zacząć czytać? Po podejściu do "Nazywam się Czerwień" Pamuka doszłam do wniosku, że straciłam na niego ochotę, chociaż chodzi za mną "Muzeum niewinności" (to Twoja wina, Skarletko! ;)). I nie mam na nic ochoty. Dosłownie nic. A od jutra będę się stresować, że nie będę miała kiedy czytać i nagle będę chciała nawet móc znaleźć czas na "Pana Tadeusza"! A to będzie oznaczać, że histeryzuję.
A w sobotę idę na wystawę kotów rasowych. To moje marzenie od wielu lat, więc możliwe, że podzielę się z Wami refleksjami (oczywiście jeśli chcecie :)).
Mija dwanaście lat od czasu akcji pierwszej części powieści. Nan jest dorosła, ma męża i wszyscy dookoła oczekują od niej dziecka. Ona sama nie jest pewna, czy tego chce. Mąż wyjeżdża, zostawia ją samą z bałaganem w rozsypującym się domu, gdzie firma budowlana robi wszystko, tylko nie to, co powinna. W całym tym zamieszaniu, oraz nowej pracy, na jej drodze pojawia się Grayer, syn państwa X, jej ostatni podopieczny.
Nie czytałam pierwszej części, dlatego mogę się sugerować jedynie filmem. W związku z tym wydaje mi się, że ekranizacja nie była zbyt wierna oryginałowi, co wprowadzało w moje czytanie lekki zamęt. Ale styl autorek (naprawdę chciałabym wiedzieć, na jakiej zasadzie wyglądało ich wspólne pisanie) zanudzał, zapętlał, nie pozwalał się skupić. Wydarzenia bynajmniej nie były szczególnie interesujące, konflikty wydawały się naciągane, a wszystko bez konkretnego wyjaśnienia, które postawiłoby kropkę nad "i". Bohaterka snuje się po Manhattanie, nie bardzo wiedząc, czego szuka. Jedynie komplikacje wprowadzone przez Grayera pozwalają jej jakoś wybrnąć z tego "snucia", ponieważ znajduje nagle cel w życiu. Chociaż w rzeczywistości ten cel znajduje ją i wcale nie pyta, czy nie ma ona nic przeciwko. A ma, i to sporo.
Nie jestem w stanie zrozumieć logiki postępowania Nan. Ani też sensu rozciągania powieści do (aż chce się powiedzieć "aż") czterystu stron. Pewne wydarzenia nie były wcale niezbędne dla fabuły. Wszyscy bohaterowie w jednym momencie tracili pracę i groziła im eksmisja lub też spodziewali się dziecka. Od razu widać, że ta książka została napisana wyłącznie dla pieniędzy. Jedyną jej zaletą jest to, że po przeczytaniu pierwszych stu stron zaczyna wciągać, szybko się kończy, nie jest łatwo zauważyć kiedy. Jeśli ktoś się chce odstresować, może bez większego wahania po nią sięgnąć.
Mam nieodpartą ochotę na Harry'ego Pottera. Czy uważacie, że powinnam go teraz zacząć czytać? Po podejściu do "Nazywam się Czerwień" Pamuka doszłam do wniosku, że straciłam na niego ochotę, chociaż chodzi za mną "Muzeum niewinności" (to Twoja wina, Skarletko! ;)). I nie mam na nic ochoty. Dosłownie nic. A od jutra będę się stresować, że nie będę miała kiedy czytać i nagle będę chciała nawet móc znaleźć czas na "Pana Tadeusza"! A to będzie oznaczać, że histeryzuję.
A w sobotę idę na wystawę kotów rasowych. To moje marzenie od wielu lat, więc możliwe, że podzielę się z Wami refleksjami (oczywiście jeśli chcecie :)).
Włąsnie chcę ją kupic , ale się jeszcze zastanawiam :)
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę na fantasy to polecam "Gra o Ferrin" Katarzyny Michalak , pokochałam tą książkę ,choć prawie wcale nie sięgam po fantastykę :)
Sabinko, ja Niani definitywnie z całego serca nie polecę, ale to już Twoja decyzja :). A Twoją propozycję rozważyłam i uznałam, że chcę ją przeczytać, jednak nie dzisiaj :).
OdpowiedzUsuńoooo, to może faktycznie :( odpuszczę , wole sprawdzonych autorów :O) nic na siłę , męczyć się nie lubię , może jak trafię w bibliotece to wtedy :o)
OdpowiedzUsuńTeż chciałabym pójść na taką wystawę - zazdroszczę:) Co do książki o niani - nie mam nawet ochoty na tego typu literaturę:)
OdpowiedzUsuńHarry Potter - dla mnie to pewnego rodzaju klasyka, a niedługo kolejna ekranizacja...:p
Muzeum Niewinności - za mną chodzi od czasu, kiedy zobaczyłam tę książkę w Dzień Dobry TVN:P
Saro, zawsze możesz przyjechać do Myślenic :). Jest w sobotę i niedzielę.
OdpowiedzUsuńJak się okazuje, ja też nie miałam ochoty ;).
Właśnie, ekranizacja... Chyba dlatego mam tę chęć.
No cóż, mogę Ci polecić "Muzeum niewinności". Ma swoje wady i zalety. Ale i tak polecam :).
Słyszałam o tej ksiązce, ale jakoś specjalnie to mnie do niej nie ciagne ;P
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem gdzie leżą:) Ale z tego, co wyczytałam w google.pl to w woj. małopolski, więc z opolskiego nie tak daleko:p
OdpowiedzUsuń"Muzeum..." przeczytam, ale wydaje mi się, że po "Śniegu", jakoś tak bardziej mnie ciągnie do tej książki:P
Dawno tu nie byłam xD''' jakież zmiany xD świetny szablon xD
OdpowiedzUsuńBędę czekać na (obszerną) relację z wyprawy na wystawę kotów rasowych xD (będą zdjęcia? będą?)
Pozdrawiam serdecznie!^^
Saro, 30 km od Krakowa, jest jeszcze jutro, a było świetnie :). Wpadnij ^^.
OdpowiedzUsuńOwarinaiyume, dziękuję :D. Zrelacjonuję wieczorem. A zdjęć niestety nie będzie, nie zabrałam telefonu ;).
nie mam ochoty na tę książkę. wystawy kotów ci zazdroszczę!
OdpowiedzUsuń