"Mechanizm serca" - Mathias Malzieu
A już nasze babcie mówiły: Nie oceniaj książki po okładce, ani nawet po opisie z okładki! Może należało się zastosować do tej starej rady i przejść obok "Mechanizmu serca" obojętnie. Ale w końcu po czym rozpoznać, że chce się przeczytać daną książkę? Jakieś kryterium być musi. Ta książka się w nie bardzo dobrze wpasowała.
Jack urodził się najzimniejszym dniu w dziejach świata. Jego serce zamarzło, więc pewna kobieta, która odbierała porody prostytutek, wstawiła mu zegar, żeby dzięki niemu serce działało. Dbała o niego, chciała go uchronić przed całym złem świata. Ale pewnego dnia zabrała go do miasta, gdzie Jack się zakochał... Po pewnym przykrym wypadku musiał uciekać. Wyruszył wtedy w poszukiwanie ukochanej, zawieszając swoje życie na włosku...
Faktycznie jest to baśń dla dorosłych. Jest tam seks, jednocześnie jawny i ukryty pod warstwą słów. Jest cudowna kobieta i rywal do jej serca. Miłość absolutna w wydaniu trzech osób. Odrobina poezji. Ukryta recepta na życie. Czemu więc mi się nie podobało?
Ciężko to stwierdzić. Brakuje mi tutaj jednoznaczności. Głębszego sensu. Myślenia. Tak, myślenia. Bohater jest lekkomyślny, kieruje się pożądaniem. Może nawet myli je z miłością. W wieku czternastu lat (czy może już piętnastu) spędza upojne noce ze swoją ukochaną, która wcale od niego starsza nie jest. I nie potrafi być wobec niej szczery. To ich niszczy, bo ona naprawdę go kocha, ale nie chce być oszukiwana. Niemiłosiernie mnie to denerwowało. I denerwuje wciąż. Jestem zawiedziona.
Porównania do "Małego Księcia" są stanowczo przesadzone. Książka ma swój urok, ale nie dostrzegam w niej tego, co powinna podobno przekazywać.
Jeśli ktoś jednak chce ją przeczytać, radzę ją wziąć wieczorem, słuchając piosenek z musicalu Notre Dame de Paris. Im zimniejsza noc - tym lepiej. Obok kubek gorącej czekolady (tej ulubionej) i karteczka, na której można zapisać kilka zdań. Bo jednak można znaleźć tam cytaty, które zachwycą. Ja mam taki jeden.
Tej nocy wdrapię się na księżyc, ułożę się na rogaliku jak w hamaku i wcale nie będę musiała zasypiać, żeby śnić.
A jednak, mimo wszystko, przeczytam. Dla zaspokojenia własnej ciekawości, bo okładka fascynująca. Wzrokowcem jestem, cóż się dziwić. :)
OdpowiedzUsuńMnie też urzekają piękne okładki, czasem żałuję, a czasem nie :)
OdpowiedzUsuńJaka śliczna okładkaaaa! My mamy jednak różne gusta, więc może mi się spodoba ^^. Wyślij mi to razem z Hexhall ;p.
OdpowiedzUsuńMam swoją na półce! Przeczytam pewnie jeszcze w tym miesiącu gdzieś w podróży pociągiem między Łodzią a Warszawą:)
OdpowiedzUsuńVampire Slayer - przeczytaj :). To, że mnie denerwuje, wcale nie znaczy, że tak będzie z każdym.
OdpowiedzUsuńAneto - chyba każdy tak ma :).
C.S. - jak sobie życzysz ;).
Kolmanko - prawie Ci wystarczy na tę trasę ^^.
Mam całkiem podobne odczucia co do tej książki. Okładka mnie zachwyciła, zauroczyła i urzekła ;) Pomysł na fabułę też był dobry. Spodziewałam się czegoś nawet nie w stylu Małego Księcia, a bardziej gaimanowskiej Koraliny. Jednak treść w większości rozczarowuje. Zamiast bajkowo, jest... dziwnie. Dobrze przynajmniej, że czyta się błyskawicznie ;)
OdpowiedzUsuń[a pomysł z muzyką z Notre Dame w tle jest wyborny ^^]
Pozdrawiam (:
"Koraliny" niestety nie czytałam, więc porównać nie mogę. Za to zgadzam się z Tobą w pozostałych aspektach. I dziękuję, że doceniasz mój pomysł ^^.
OdpowiedzUsuńWitam, jestem nowym użytkownikiem Bloggera
OdpowiedzUsuńCiekawa książka, aczkolwiek niektóre fragmenty są skłonne do przesady (egzaltowane?) Mimo to uważam ją za całkiem niezłą.
Witaj, Pjotrze :). Mam nadzieję, że spodoba Ci się na naszej platformie.
OdpowiedzUsuńTa książka została napisana w takiej formie. Ona musi być egzaltowana, bo próbuje być poetycka. Ale to nie było to, co mnie w niej denerwowało. Nie nazwałabym jej całkiem niezłą, ale cieszę się, że komuś się podobała :).
genialna książka, zaiste...dziś ja połknęłam i się popłakałam, gdzieś kuła w środku i kuje do teraz...
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu odkładałem ją na półkę z lekkim rozczarowaniem.
OdpowiedzUsuńGdy pierwszy raz przeczytałem o niej w katalogu Świata Książki, była wychwalana, jako coś niezwykłego, że Jack nie może sie zakochać, ale bez miłości nie da się żyć itd. ...
Parę dni temu rzuciłem okiem na nowy katalog Świata Książki. Opis książki zaczynał się tak: ,,Bajka, niebajka o ..." Opis bardzo odmienny od poprzedniego. książka przedsawiona jako zwykła, a moim zdaniem to w sumie ci, co to pisali, nie przeczytali tej książki albo nie zrozumieli, bądź był to tylko chwyt reklamowy...
A tak w sumie to Jack myślał, że nie może się zakochać ze swoim sercem, potem się dowiaduje, że nie było ku temu przeszkód, ale jednak odczuwał ból, wskazówki szalały itp. Czy ktoś byłby łaskawy mi wytłumaczyć, jak to było z tym jego sercem?
Aha, jeszcze znalazłem na necie to:
OdpowiedzUsuńhttp://s2.blomedia.pl/gadzetomania.pl/images/2010/05/serce1.jpg
Pjotrze, będę łaskawa wytłumaczyć (całe szczęście, że jeszcze pamiętam). Gdy Jack się urodził, było zimno i jego serce nie mogło pracować. Akuszerka wsadziła w nie mechanizm zegara, żeby działało. Po czym musiał być on nakręcany itp. Jednak po jakimś czasie serce Jacka mogło działać samo, jednak akuszerka była samolubna i stwierdziła, że mu o tym nie powie, bo wtedy on się zakocha i ją opuści. W końcu on ruszył za swoją ukochaną w siną dal. I na końcu się dopiero dowiedział, że wcale mechanizmu nie potrzebował i mógł sobie kochać. Ale zegar kilka miesięcy po urodzeniu nie był mu potrzebny.
OdpowiedzUsuńŁadny ten mechanizm :).
Podziękowania
OdpowiedzUsuń13.10.2010 coś pękło w moim mechaniźmie serca przez pewną osobę i teraz, gdy jestem na dworze nie cieszy mnie już śnieg, odczuwam jedynie ból serca i ból ramion po odśnieżaniu. Miłość ma bardzo skomplikowany mechanizm, może zbyt skomplikowany, jak dla mnie...
OdpowiedzUsuńCzytałam. Mnie osobiście- zachwyciła.
OdpowiedzUsuń