Letters to Juliet - Gary Winick (2010)
Co to znaczy być szaleńczo zakochanym? Mam wrażenie, że ja jestem. W tym momencie i w tej aktorce. Amanda Seyfried ostatnio sprawia, że mogłabym oglądać tylko filmy z nią. Już robię sobie listę zakupów filmowych. Sądzę, że książki na tym ucierpią.
"Letters to Juliet" opowiada o Sophie - Amerykance, która wyjeżdża ze swoim narzeczonym na podróż przedślubną. Niestety okazuje się, że on ma lepsze zajęcia, niż spędzanie czasu ze swoją ukochaną. Sophie poznaje w tym czasie Sekretarki Julii, które odpisują na listy napisane do szekspirowskiej bohaterki przez kobiety, którym zdarzyło się przyjechać do Werony. Sophie odnajduje list sprzed pięćdziesięciu lat i postanawia na niego odpisać. Ale nie zdaje sobie sprawy, jakie to pociągnie za sobą skutki... Że przyciągnie autorkę tego listu z powrotem do Italii.
Jest to komedia romantyczna. Słodka, zabawna, wzruszająca w scenerii Toskanii. Pełna barw i smaków. Wyzwala mnóstwo emocji. Właściwie zastanawiam się, czy moje emocje nie obudziły całego domu, ponieważ zaczęłam oglądać film ok. pierwszej w nocy.
Lubię dobre komedie romantyczne. Takie, które pozwalają wierzyć w tak wielką miłość i nie sprawiają, że ma się ochotę wymiotować od nadmiaru słodyczy. Ten film taki jest. Popłakałam się, zanosiłam śmiechem i wygrażałam pewnemu "dupkowi" (które to określenie pojawiło się na początku filmu, ale ja go nie porzuciłam, ponieważ doskonale go określało pod każdym - zarówno negatywnym jak i pozytywnym - względem).
I uwielbiam, ubóstwiam charyzmatyczne staruszki. Szczególnie gdy mówią do swoich wnuków:
Polecam, polecam, polecam! A teraz postaram się uspokoić. Proszę nie uważać mnie za całkiem niezrównoważoną. Jestem taka tylko w 99%.
"Letters to Juliet" opowiada o Sophie - Amerykance, która wyjeżdża ze swoim narzeczonym na podróż przedślubną. Niestety okazuje się, że on ma lepsze zajęcia, niż spędzanie czasu ze swoją ukochaną. Sophie poznaje w tym czasie Sekretarki Julii, które odpisują na listy napisane do szekspirowskiej bohaterki przez kobiety, którym zdarzyło się przyjechać do Werony. Sophie odnajduje list sprzed pięćdziesięciu lat i postanawia na niego odpisać. Ale nie zdaje sobie sprawy, jakie to pociągnie za sobą skutki... Że przyciągnie autorkę tego listu z powrotem do Italii.
Jest to komedia romantyczna. Słodka, zabawna, wzruszająca w scenerii Toskanii. Pełna barw i smaków. Wyzwala mnóstwo emocji. Właściwie zastanawiam się, czy moje emocje nie obudziły całego domu, ponieważ zaczęłam oglądać film ok. pierwszej w nocy.
Lubię dobre komedie romantyczne. Takie, które pozwalają wierzyć w tak wielką miłość i nie sprawiają, że ma się ochotę wymiotować od nadmiaru słodyczy. Ten film taki jest. Popłakałam się, zanosiłam śmiechem i wygrażałam pewnemu "dupkowi" (które to określenie pojawiło się na początku filmu, ale ja go nie porzuciłam, ponieważ doskonale go określało pod każdym - zarówno negatywnym jak i pozytywnym - względem).
I uwielbiam, ubóstwiam charyzmatyczne staruszki. Szczególnie gdy mówią do swoich wnuków:
Skarbie, jesteśmy rodziną, więc zrozumiesz chyba, gdy nazwę Cię idiotą.
Polecam, polecam, polecam! A teraz postaram się uspokoić. Proszę nie uważać mnie za całkiem niezrównoważoną. Jestem taka tylko w 99%.
Tak myślę, czy widziałam jakiś film z nią... ale chyba nie. Ale za to często widzę ją w kolorowych magazynach i zdecydowanie ma coś w sobie. A że dodatkowo moja przyjaciółka także zachwalała ten film, to trzeba obejrzeć :)
OdpowiedzUsuńŚliczny był ten film. Zwykle nie oglądam komedii romantycznych, mam na nie alergię. Ale do tego filmu zachęcił mnie bardzo ciepły plakat. I się skusiłam. I cały film był właśnie taki, jak ten plakat. Ciepły, marzycielski, słodki. Werona była przepiękna, a pomysł z pisaniem listów do Julii - przecudowny. Ciekawe, czy takie coś istnieje naprawdę ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Skarletko, jak najbardziej. Uwielbiam Amandę już od "Chloe", dlatego skusiłam się na "Listy do Julii". I nie żałuję, jak widać ;).
OdpowiedzUsuńArio, zastanawiam się nad dokładnie tym samym. Chętnie bym napisała list do Julii, by tylko się dowiedzieć, czy ktoś mi odpisze :). Jak pojadę do Werony, wypróbuję to ;).
Hmm,
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia. Twoja recenzja kusi, i sprawia wrażenie, że wierzę w to, że ten film posiada wszystko co komedia romantyczna posiadać powinna. A jednocześnie pomysł na scenariusz jest dość oklepany. Koniec filmu każdy zna bo przecież nie o zaskoczenie w tym chodzi.
Jeśli będzię okazja to obejrzę, ale bez nakleiki " must have".
Pozdrawiam :)
mam ten film w planach :) a Amande tez lubie :)
OdpowiedzUsuńJak najszybciej muszę go obejrzeć, bo obiecuje sobie od wakacji...
OdpowiedzUsuńOglądałam ostatnio 2 filmu z Amandą i bardziej podobał mi się "Chole":)
OdpowiedzUsuńMnie jakoś strasznie nie porwał, ale nie powiem - przyjemnie się go oglądało. A aktorka - przeboska, zgadzam się!
OdpowiedzUsuńMiss Jacobs, może oklepany, ale nie do końca. Jest tam iskra czegoś "nowego" :). Mam nadzieję, iż okazja szybko się nadarzy.
OdpowiedzUsuńSaro, nie ma co porównywać tych dwóch filmów - "Chloe" to zupełnie inny poziom. W dodatku inny gatunek. Od tego filmu zaczęła się moja fascynacja Amandą ;).
Nyx, możliwe, że mnie porwał z powodu ogólnego zmęczenia, w jakim go oglądałam ;). Ale uwielbiam, mimo wszystko. A Amandę ubóstwiam ^^.
Pozdrawiam Was serdecznie!
Alino, jedziemy razem? :D
OdpowiedzUsuńOglądałam.
OdpowiedzUsuńSuper lekki filmik,a te widoki powalają :D
Ario, bardzo chętnie, będziemy w kontakcie :D.
OdpowiedzUsuń