"Podmorska wyspa" - Isabel Allende

Niewolnictwo było kiedyś bardzo trudnym tematem - teraz się o nim praktycznie nie myśli, ponieważ wg Deklaracji Praw Człowieka wolność jest jednym z podstawowych niezbywalnych praw. A kiedyś było inaczej, ludzi łapano, zmuszano do ciężkiej pracy, nie zważając na to, że każdy z nich też jest człowiekiem, lecz uważany był za maszynę, zwierzę, które nie posiada uczuć wyższych, wcale nie potrzebuje odpoczynku, dobrego jedzenia, poczucia godności. Rzecz, nic więcej. I do takiego świata zabiera nas Isabel Allende.

Gdy książka do mnie dotarła, niemal przeraziłam się jej grubością. Nie spodziewałam się książki o takich gabarytach, dlatego trochę czasu odwlekałam jej przeczytanie - do końca sesji. I teraz, w weekend, ją przeczytałam. Nie jest to lekka wakacyjna lektura, ale książka, która zabiera nas do brutalnego świata, upałów Haiti, bólu zniewolonych dorosłych i dzieci, głodu, ale z drugiej strony pompy życia wyższych sfer. Nie unikamy nawet gwałtów na małych dziewczynkach, które miały nieszczęście urodzić się jak niewolnice. Dookoła nas krążą loa, gotowe pomóc bądź zaszkodzić. Allende posypuje treść garścią magii, która pięknie stapia ze sobą wszystkie aspekty i pokazuje świat z końca XVII wieku ze wszystkimi jego przywarami, które zazwyczaj się pomija, skupiając na dworze Marii Antoniny i jego przepychu, a rzeczywistość była wtedy zdecydowanie mniej kolorowa.

Podziwiam niezwykły kunszt tej pisarki - wciągnęła mnie w tę smutną i trudną historię tak bardzo, że mogłabym od niej nie odchodzić. Czytałam ją z nogami na grzejniku, kręgosłup mnie bolał, szyję miałam wykręconą na wszystkie możliwe strony jednocześnie, ale czytałam. Nie potrafiłam wstać i się przejść, żeby odzyskać czucie w kończynach. Czytałam. I chociaż wiedziałam, że Zarite zostanie wyzwolona, ponieważ zostało to powiedziane już w prologu, a na tylnej stronie okładki zostało napisane, w jaki sposób do tego dojdzie (dlatego radzę nie czytać tego opisu książki), byłam ciekawa, jak i kiedy to wszystko się potoczy. Podziwiałam postacie, każdą inną, świetnie skonstruowane, dialogi momentami wprawiały mnie w prawdziwy zachwyt. A sama książka? Zachwyt to chyba mało powiedziane. Brakuje mi słowa, by opisać to, co do niej czuję. Ona potrzebuje zachwytu, ale cichego, subtelnego. Ona się nie narzuca, po prostu jest i czeka, aż ktoś sam ją osądzi, nie próbuje pokazać, jaka jest świetna. A jest, naprawdę. Ze swoim językiem i przedstawioną historią, w której prawdziwość nie powątpiewałam nawet przez chwilę - ja po prostu byłam tam z bohaterami. W pewnym momencie niemal się nie zapłakałam na śmierć. W takich momentach mam ochotę już nigdy nie czytać żadnego fantasy, bo "Podmorskiej wyspie" i ogólnie literaturze tego typu nie dorastają do pięt.

Oczywiście, że polecam. Nie mogłabym nie.

Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu

Komentarze

  1. To już druga recenzja tej książki, którą czytam dziś. Po raz kolejny czuję się zachęcona, tylko obawiam się tej grubości i braku moich chęci ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Niewiem dlaczego, ale fabuła tej książki nie przekonuje mnie, chyba musi upłynać trochę czasu zanim złapię wenę do jej przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Możesz w ogóle zabrać się za Allende. Każda jej książka jest wyjątkowa.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja się zabieram za Allende i zabrać nie mogę.

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie w kolejce po "Układzie" Kazana :) więc już całkiem, całkiem niedługo. Ciekawe czy mi się spodoba - bo faktycznie czytam tylko dobre opinie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Stoi sobie na półeczce i czeka i przyzywa...
    Też mnie troche odstrasza ilość stron, ale muszę znaleźć odpowiedni czas, chwilę i sie za nią zabrać :)
    Bo ja takie książki lubię celebrować, napawać się nimi, a nie czytać "z doskoku", na szybkiego, bo już inna czeka w kolejce ;)
    Piękna recenzja, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Meme, ja też się tego obawiałam, ale jak widać bezzasadnie :).

    Natulo, zawsze możesz spróbować, a najwyżej odłożyć na przyszłość. Ja zaczynałam ją dwa razy, bo za pierwszym doszłam do wniosku, że to jeszcze nie na ten czas.

    C.S., zamierzam :). Miałam o tym nawet napisać, ale uznałam, że piszę to za często :D.

    Viconio, kiedyś pewnie Ci się uda ;).

    The Book, mam już jakieś zboczenie, ale gdy napisałaś o "Układzie", odruchowo popatrzyłam na swój stosik, czy go tam nie mam :D. Mam nadzieję, że Tobie również się spodoba :).

    Evito, tej książki nie powinno się czytać z doskoku. Na nią naprawdę trzeba mieć czas, żeby móc się jej w pełni poświęcić (ja przerywałam tylko na przygotowanie obiadu i partyjkę Eurobiznesu xD). Dziękuję :).

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak ja się cieszę, że książka juz stoi u mnie na półce i czeka na moment, kiedy będę mogła poświęcić jej mój cały czas:) Właśnie dzięki Allende i jej kunsztowi, przestałam sobie zawracać głowę książkami, które nic nie wnoszą w moje życie, mierną fantastyką i tanimi romansami. Stałam się bardziej wymagająca, bo właśnie tak wpsaniałe i ciekawe książki chce czytać.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja miałam problem na początku - jakoś tak się skupić nie mogłam, szaleństwo wokół mnie - ale jak już "weszłam" w świat IA to wyjść nie mogłam. Bardzo, ale to bardzo podobała mi się "Podmorska wyspa" i po więcej książek autorki na pewno sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Książka jest świetna!! Też bardzo, bardzo mi się podobała!

    OdpowiedzUsuń
  11. A mi Allende proponowała przyjaciółka i nie skorzystałam. A teraz chyba zaczynam żałować...

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam takie wstrząsające książki! Ach, koniecznie muszę ją przeczytać! Mam nadzieję na tak samo silne odczucia jak Twoje!

    OdpowiedzUsuń
  13. Piękny szablon bloga.
    "Podmorską wyspę" właśnie czytam i bardzo mi się podoba. Ogólnie lubię Allende - ma dar snucia opowieści. ;)

    Swoją drogą idę do Twojego liceum, a Twój osławiony polonista będzie moim wychowawcą. Naprawdę, krzyżyk mi na drogę. ;/ Proszę, powiedz, że miałaś w liceum czas na czytanie (nie chodzi mi o lektury). :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Ultramaryno, Darpas będzie Twoim wychowawcą?! Strasznie nierozgarnięty człowiek :D. Miałam czas na czytanie, ale ja zawsze go znajduję, nawet teraz na studiach :). Moim zdaniem to zależy od podejścia, ale ta szkoła nie jest taka straszna, jak ją malują. Wpadnę Cię odwiedzić we wrześniu, która literka klasy? :D.

    OdpowiedzUsuń
  15. Darpas? To już poznałam jego przezwisko. :)Faktycznie, może nierozgarnięty. :P Gdy składałam papiery jeszcze tego specjalnie nie zauważyłam, ale moja mama po zebraniu stwierdziła, że był niepewny siebie i chaotyczny, i sprawiał wrażenie marzyciela. :D Klasa A. Nie zamierzam mieć dobrych ocen, chcę przechodzić z klasy do klasy, więc może jakoś tam wytrzymam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ultramaryno, no to moja droga słuchaj - wiedz, o czym on mówi (a to czasami niełatwe) i nigdy nie mów, że nie wiesz, lepiej zmyślać totalne głupoty (ja głupot mówić nie lubiłam, co się odbiło na jego stosunku do mnie, bo wolałam nie mówić nic, za późno się nawróciłam). Ma w zwyczaju patrzeć na uczniów jak na totalnych debili, zazwyczaj ich nie odróżnia - do chłopców mówi "mistrzu", a do dziewczyn "Aniu" xD. Czytaj lektury, gdy każe coś przygotować, lepiej to zrób. Da się bez tego przeżyć, ale kto go wie... Co roku ma upatrzony jakiś numerek w dzienniku, więc gdy raz Cię zapyta, możesz być pewna, że będzie tak do końca roku. Zazwyczaj się skupia na co dziesiątym(5-15-25 ja miałam jednego roku to nieszczęście, że na mnie trafiał, ale potem się obraził i powiedział, że mam skłonności samobójcze, po tym dał mi spokój do maturalnej xD. Ale próbował mnie oblać, więc nie było dobrze). Poradzisz sobie, a z jakimikolwiek pytaniami wal do mnie jak w dym. Kocha Herberta, nie krytykuj Herberta xD. Jego ulubiony filozof to bodajże Kirkegaard, ale nie dam sobie za to głowy uciąć, mogłam pomylić. I powodzenia życzę :D. Ma również obsesję na punkcie swoich dygresji. I wygląda na to, że je pamięta (nawet takie, których nie było xD). Jest faktycznie bardzo chaotyczny. Ale sam w liceum był w mat-fizie xD. I jest raczej pewny siebie, a raczej pewny swojej wiedzy. Co ja Ci jeszcze mogę powiedzieć... A masz historię z JJem? Z kim matematykę? Kurde, napisz mi maila ze wszystkim, co wiesz, nastraszę Cię jeszcze trochę :D.

    OdpowiedzUsuń
  17. Kurde, ja też jestem z tych, co wolą nic nie powiedzieć, niż wymyślać głupoty. ;)

    Wysłałam Ci maila. :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Książka świetna, a ja mam tylko nadzieję, że moja przygoda z tą panią nie skończy się na jednej powieści:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3