"Z Miśkiem w Norwegii" - Aldona Urbankiewicz

Zdecydowałam się na tę książkę z kilku powodów: Norwegia brzmi fajnie, nie jest oklepana; tam też mówią jakoś po germańsku, więc od biedy mogę to podciągnąć pod edukację; bo tam nigdy nie jest za gorąco; bo tam jest spokojnie; bo mam ochotę dokądś wyjechać, więc podróż na kartach książki brzmi nieźle; bo jakoś zafrapowały mnie te podróże z dzieckiem, chociaż wtedy jeszcze nie wiedziałam, o co mi z tym chodzi. W ten oto sposób dostałam w ręce tę książkę. Gdy przywitała mnie paczka, zdziwiłam się formatem, zazwyczaj nie zwracam uwagi na te cyferki mówiące o nim, są i niech sobie będą, mnie to nie dotyczy. Jednak "Z Miśkiem w Norwegii" ma niezwykle przyjemny rozmiar, jest on zbliżony do kwadratu, prawie o połowę mniejszy od Murakamiego, który zdecydował się posłużyć mi za miarkę (kończę go!). Niestety na bałagan w mojej torebce jest trochę za mała, ale z drugiej strony... przynajmniej się do niej mieści z milionem innych rzeczy. Chociaż ponad połowę przeczytałam w łóżku - dzis...