"Przepiórki w płatkach róży" - Laura Esquivel


Książki o gotowaniu i potrawach należą do moich ulubionych dzięki unoszącym się w nich aromatom, które pobudzają wyobraźnię lepiej niż najdokładniejsze opisy. Zawsze też po takich książkach (i w trakcie ich czytania) mam ochotę na coś dobrego do jedzenia, niestety nie miałam możliwości się niczym uraczyć w trakcie i po lekturze „Przepiórek w płatkach róży”, jednak gdybym tylko mogła, z całą pewnością ugotowałabym część przedstawionych w niej potraw.

Sama historia jest urzekająca. Choć może wydać się banalna kolejna opowieść o niespełnionej miłości, to Laura Esquivel potrafiła stworzyć historię tak zmysłową i ociekającą aromatami, że nic nie wydaje się w niej banalne. Momentami to poezja, innymi skłania się bardziej ku zwyczajnej prozie. Każdy rozdział rozpoczyna się listą składników na jakieś danie, a w treści można odnaleźć sposób jego przyrządzenie.

Fabuła opowiada o najmłodszej córce imieniem Tita, która nie ma prawa wyjść za mąż i do końca życia ma opiekować się matką, ponieważ tak głosi jej rodzinna tradycja. Tita jednak zdecydowanie nie chce za nią podążać, ponieważ jest zakochana z wzajemnością w niejakim Pedro. Jednak rozumiejąc beznadziejność sytuacji, mężczyzna żeni się z siostrą Tity, by móc tylko być blisko niej.

„Przepiórki w płatkach róży” są historią o różnych namiętnościach – miłości, nienawiści i zazdrości. Potrawy gotowane przez Titę wyzwalają w ludziach najróżniejsze emocje, jednak nikt nie potrafi być na nie obojętnym. Wszystko zaś dąży do spełnienia. 

Jak jest napisane na okładce, książka zebrała wiele entuzjastycznych recenzji. Jestem w stanie to zrozumieć, choć z drugiej strony ma ona w sobie o szczyptę za wiele słodyczy. Jest rewelacyjna, aż chce się wejść w ten świat, mimo to moja własna wiara (a raczej jej brak) w miłość nade wszystko nie pozwala mi zagłębić się w nią tak bardzo, jak bym chciała.

Polecam tę książkę głównie ze względu na wspaniały klimat i te cudowne potrawy, których nie było mi dane skosztować. Może i Wy doświadczycie tych emocji ukrytych w jedzeniu, które nie pozwolą Wam zapomnieć o tej książce przez długi czas. Jakiś przepis z pewnością kiedyś wypróbuję.

Komentarze

  1. Klimat,smakołyki i ciekawa historia - czasem trochę więcej słodyczy też dobrze robi ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka może się podobać, a i owszem, ale po jej przeczytaniu utwierdziłam się w przekonaniu, że nie cierpię realizmu magicznego.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3