"Pewna forma życia" - Amelie Nothomb

W przypadku tej książki zadecydowałam, że nie przeczytam wcześniej żadnej recenzji. Powód decyzji był prosty - nie chciałam się zupełnie niczym sugerować. Autorka pisze książki krótkie objętościowo, ale bogate w treść, dlaczego w jej przypadku ssugerowanie się mogłoby wpłynąć na odbiór lektury, a chciałam ją przeczytać bez żadnych oczekiwań, na czysto.

Tym razem bohaterką książki jest sama jej autorka oraz Melvin - amerykański żołnierz ważący dwieście kilogramów. Amelie Nothomb dużo koresponduje z czytelnikami, dlatego Melvinowi odpowiedziała od razu i wytworzyło się między nimi coś na kształt więzi. Patrzymy na wszystko z perspektywy autorki i mamy wgląd w listy. Bardzo spodobały mi się pozakorespondencyjne komentarze Amelie, które momentami kłóciły się z treścią listu, który przed chwilą wysłała. Książka mnie bardzo wciągnęła. Poznawałam historię, patrzyłam z różnych perspektyw do momentu, gdy zaczęła na wierzch wychodzić moja własna. Ja coś widziałam, czego nie widziała Amelie. A może tylko udawała przed sobą, że nie widzi?

Dowiedziałam się ciekawych rzeczy na temat głosowania w Belgii, otyłości wśród amerykańskich żołnierzy, świecie pisania listów (do którego tak naprawdę nigdy nie należałam), o samej autorce... ale nie dowiedziałam się, czy to historia prawdziwa, czy też wymyślona. I tej jednej rzeczy mi tutaj bardzo brakuje.

Jednak sama "Pewna forma życia" jest niesamowita. Może trochę mniej mnie zachwyciła niż "Podróż zimowa", jednak zdecydowanie uwielbiam tę autorkę. Sprawia, że zastanawiam się nad prostymi rzeczami, nie wchodząc w jakieś głębokie filozofie. Ale czasem te proste rzeczy są właśnie najtrudniejsze. W dodatku o jej twórczości można bez wahania powiedzieć: mała rzecz, a cieszy. Bo tak naprawdę ciężko o równie dobrą literaturę o tak niewielkich rozmiarach.

A sama treść mnie zaskoczyła. I kocham te otwarte zakończenia. Aż się chce sięgnąć po następną książkę, choć nie znajdziemy w niej rozwiązania...


Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety, autorka jak na razie jest mi obca. Zachęcasz jednak tak mocno, że nie zawaham się sięgnąć po jej książki.
    No i co tu kryć - uwielbiam otwarte zakończenia.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz częściej na blogach trafiam na recenzje tej książki.Szkoda,że moje ręce jeszcze nie trafiła.

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że coraz więcej pozytywnych opinii ma ta książka. Bardzo bym chciała ją przeczytać i sama się przekonać, czy ma w sobie tą tzw. ikrę .

    OdpowiedzUsuń
  5. Niedopisanie, haha. Ja zazwyczaj też nie, ale ona je robi tak inaczej... tak, że je lubię. Zresztą ona wszystko robi tak, że to lubię xD. Przynajmniej do tej pory.

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety, książka jest zupełnie nie w moim stylu... trafiła w moje ręce przez przypadek więc gdyby ktoś był zainteresowany odkupieniem to niech napisze :) Ja raczej nie przeczytam :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Otwarte zakończenia są dla mnie uśmiechem w stronę czytelnika. Że on jakby też tworzy tę powieść. Autor przez to pokazuje, że ma szacunek do czytelnika, nie podaje mu wszystkiego na tacy ;) Dlatego ja bardzo lubię takie książki. Choć nie powiem, że mnie nie denerwuję, kiedy szukam JEDNOZNACZNEJ odpowiedzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Paulo, jestem oburzona (wybacz), ale ta książeczka ma tak mało stron, że spróbować przeczytać zawsze można! Poza tym opis nijak wychodzi przy faktycznej treści.

    Nyx, wtedy to jest naprawdę denerwujące, ale znowu Amelie pisze tak, że to nie ma znaczenia, czy będzie tak, czy nie. Jej otwarte zakończenia uwielbiam - bo ona faktycznie tworzy takie z uśmiechem, a nie wszyscy tak potrafią ;).

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie słyszałam wcześniej o tej autorce i książce. Ale zaciekawiłaś mnie tym, że można dowiedzieć się różnych ciekawostek o Belgii, otyłych żołnierzach itd. Dawno nie czytałam niefantastycznej książki:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3