Wanted - Timur Bekambetow (2008)
Miałam ochotę na jakiś film z Angeliną. Film, którego jeszcze nie oglądałam, a wbrew pozorom takie jeszcze są i to nawet sporo (w sam raz na moje zachcianki na resztę życia, albo przynajmniej roku). No i padło na "Wanted", głównie dlatego, że to film akcji. Oczywiście nie mniej istotny był fakt, że powstał w tym samym roku, co rewelacyjna "Oszukana" (ten film zawsze mi się kojarzy z książką Keitha Donohue "Skradzione dziecko", zresztą film użyłam w swojej prezentacji maturalnej). I same te czynniki zachęcające nie wystarczyły, by mnie zadowolić.
Głównym bohaterem jest Wesley - największy nieudacznik świata, z kiepską pracą, okropną szefową i dziewczyną zdradzającą go z jego kolegą. W dodatku ojciec opuścił rodzinę, gdy on tylko się urodził. Aż nagle się okazuje, że ojciec należał do tajnego Bractwa zabójców, których ofiary wybierało... krosno. Śmiech na sali i kolejny punkt do totalnego braku dobrych uczuć dla filmu. Gdy zaś na scenie pojawia się Angelina, wszystko staje się przewidywalne (aż nadto), a ona sama nie magnetyzuje, nie zachwyca, rozczarowuje. Nominacje do nagród, które otrzymała za tę rolę, są dla mnie całkowicie niezrozumiałe. Ale pomaga Wesley'owi, szkoli go, by również został zabójcą i pomścił śmierć swojego ojca. Podnosi jego samoocenę i udowadnia mu, że jest idiotą. I świetnie manipuluje. Mimo to wolę o niej nie mówić, bo przy okazji tego filmu mogę się tylko na nią złościć.
James McAvoy mnie zadziwił. Wbrew sobie uważam, że ta rola wyszła mu całkiem nieźle, chociaż również jest daleka od ideału. Oglądałam cztery filmy z nim i w jednym nawet mi się spodobał (nie muszę chyba mówić, że była to "Zakochana Jane"?), a rola fauna w "Opowieściach z Narnii" wyszła mu świetnie (tak, tutaj jestem złośliwa). Jest to jedyny warty obejrzenia punkt tego filmu, a właściwie jedyny, który do tego miana mógłby pretendować. W filmie było za dużo udziwnień, tworzenia pokręconych scen, które sprawiały, że nie wiadomo, co było rzeczywistością, a co jedynie wymysłem. Po tym wszystkim zaczęłam się zastanawiać, czy da się strzelać w taki sposób, jak to zostało przedstawione w "Wanted".
Dodatkowo film jest przewidywalny, jak mało który. Pobija w tym nawet "Turystę". Ale za to nie wzbudził we mnie aż tak przyjemnych uczuć. Pomysł całkiem ciekawy, ale wykonanie beznadziejne.
Właściwie miałam nie recenzować, ale uświadomiłam sobie, że tak głęboko zakopałam się w nauce, że zapomniałam o blogu. A może nie tyle zapomniałam, co nie miałam zbyt wiele czasu, by cokolwiek zrobić. Obejrzałam dzisiaj odcinek "Kobiety na Krańcu Świata" o księżniczce z Tokio i jako dodatek do recenzji książki pragnę powiedzieć, że jest ona cudownym uzupełnieniem programu. Są w niej pewne rzeczy w telewizji nie pokazane/powiedziane. W przyszłym tygodniu mam nadzieję przyjść tutaj z recenzją "Chwały mojego ojca..." i informacją, że pokonałam sesję. Bo trochę mi się przeciągnęła. Trochę bardzo...
Głównym bohaterem jest Wesley - największy nieudacznik świata, z kiepską pracą, okropną szefową i dziewczyną zdradzającą go z jego kolegą. W dodatku ojciec opuścił rodzinę, gdy on tylko się urodził. Aż nagle się okazuje, że ojciec należał do tajnego Bractwa zabójców, których ofiary wybierało... krosno. Śmiech na sali i kolejny punkt do totalnego braku dobrych uczuć dla filmu. Gdy zaś na scenie pojawia się Angelina, wszystko staje się przewidywalne (aż nadto), a ona sama nie magnetyzuje, nie zachwyca, rozczarowuje. Nominacje do nagród, które otrzymała za tę rolę, są dla mnie całkowicie niezrozumiałe. Ale pomaga Wesley'owi, szkoli go, by również został zabójcą i pomścił śmierć swojego ojca. Podnosi jego samoocenę i udowadnia mu, że jest idiotą. I świetnie manipuluje. Mimo to wolę o niej nie mówić, bo przy okazji tego filmu mogę się tylko na nią złościć.
James McAvoy mnie zadziwił. Wbrew sobie uważam, że ta rola wyszła mu całkiem nieźle, chociaż również jest daleka od ideału. Oglądałam cztery filmy z nim i w jednym nawet mi się spodobał (nie muszę chyba mówić, że była to "Zakochana Jane"?), a rola fauna w "Opowieściach z Narnii" wyszła mu świetnie (tak, tutaj jestem złośliwa). Jest to jedyny warty obejrzenia punkt tego filmu, a właściwie jedyny, który do tego miana mógłby pretendować. W filmie było za dużo udziwnień, tworzenia pokręconych scen, które sprawiały, że nie wiadomo, co było rzeczywistością, a co jedynie wymysłem. Po tym wszystkim zaczęłam się zastanawiać, czy da się strzelać w taki sposób, jak to zostało przedstawione w "Wanted".
Dodatkowo film jest przewidywalny, jak mało który. Pobija w tym nawet "Turystę". Ale za to nie wzbudził we mnie aż tak przyjemnych uczuć. Pomysł całkiem ciekawy, ale wykonanie beznadziejne.
Właściwie miałam nie recenzować, ale uświadomiłam sobie, że tak głęboko zakopałam się w nauce, że zapomniałam o blogu. A może nie tyle zapomniałam, co nie miałam zbyt wiele czasu, by cokolwiek zrobić. Obejrzałam dzisiaj odcinek "Kobiety na Krańcu Świata" o księżniczce z Tokio i jako dodatek do recenzji książki pragnę powiedzieć, że jest ona cudownym uzupełnieniem programu. Są w niej pewne rzeczy w telewizji nie pokazane/powiedziane. W przyszłym tygodniu mam nadzieję przyjść tutaj z recenzją "Chwały mojego ojca..." i informacją, że pokonałam sesję. Bo trochę mi się przeciągnęła. Trochę bardzo...
Jaaameees <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam go! Najbardziej za rolę w "Pokucie"!!
A Angelina? No co tu dużo mówić... Klasa sama w sobie. Ale ja i tak najbardziej lubię ją oglądać w filmie "Gia" ;)
Nie przepadam za filmami sensacynymi, ale ten należy do tych kilku, które z przyjemnością oglądam i do których wracam! I nie ze względu na Angelinę ale Jamesa McAvoya, który jest jednym z moich ulbionych aktorów. Poza tym film jest inny, nietypowy i ma świetną muzykę:D
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji obejrzeć tego filmu, ale kiedyś to z pewnością nadrobię. Co do Angeliny Jolie to mam mieszane uczucia, podobała mi się w "Oszukanej" i "A mighty heart"
OdpowiedzUsuńJeszcze nie oglądałam i pewnie tego już nie zrobię, nie przepadam za tego rodzaju filmami ;).
OdpowiedzUsuń