"Pościg" - Clive Cussler
Muszę przyznać, że Clive Cussler mnie zaskoczył. Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z jego książkami i nie wiedziałam, czego się spodziewać. Ale to, co dostałam, przerosło moje oczekiwania. A może by nie przerosło, gdybym pokusiła się wcześniej o przeczytanie opisu.
Clive Cussler raczy mnie w tej powieści (kryminalnej? przygodowej?) rudowłosą kobietą o niezwykle ciekawej osobowości. Ale nie, nie ona jest główną bohaterką. Jest siostrą pewnego mordercy i złodzieja, który nie ma skrupułów. Ona wprawdzie też nie należy do najbardziej współczujących osób, jednak nie ma w zwyczaju zabijać. Plus dla niej. Główny bohater zaś pochodzi z bogatej rodziny bankierów i jest detektywem. Oczywiście również przystojnym i ponadprzeciętnie inteligentnym. Jak i przestępca. Trafił swój na swego.
Muszę przyznać, że po raz pierwszy od dawna pojawił się gdzieś morderca, który mnie nie zachwyca. Może dlatego, że ma zbyt duże ego i nie wie, kiedy przestać. Pozytywny bohater też uważa się za nie wiadomo co, ale później już się uspokaja. Na szczęście jest wielkoduszny, co trochę łagodzi negatywne cechy jego charakteru (dlaczego ja nie lubię ludzi, którzy mają wielkie ego, a ja sama nie mam mniejszego? - to się wytnie). Niestety uważa, że zna się na ludzkich osobowościach najlepiej, a muszę powiedzieć, że co do rudej piękności się pomylił. Ha! Byłam wtedy bardzo usatysfakcjonowana i poirytowana, że nie zauważył, jaka ona jest naprawdę.
Tak się rozczulam nad bohaterami, że zaraz zapomnę powiedzieć, za co autorowi należą się największe oklaski - za całkiem niezłe stworzenie atmosfery początków XX wieku w Kalifornii. Biorąc pod uwagę, że nie mógł żyć w tamtych czasach (bo musiałby mieć ponad sto lat), musiał się trochę naszukać informacji. Co prawda nie sprawdziłam ich wiarygodności, ale informacje na temat pociągów, samochodów, działalności banków czy pistoletów z tamtego okresu raczej nie wzięły się z wyobraźni, tak jak i pewne szczegóły kobiecego ubioru. Szczególnie, że autor już kilka książek napisał. Tak, napisał, ale to nie przeszkadza mi przejść do pewnego mało istotnego, aczkolwiek odrobinę denerwującego, problemu, który polega na tym, że wrzucił do tekstu trochę naiwnych spostrzeżeń. Ciężko mi nazwać, co ja uważam za naiwne w pisaniu, ale posłużę się przykładem:
Książka trzyma w dość specyficznym napięciu. Bo niby wszystko jest jasne, ale nie do końca. Wciąga, zabiera do miejsca na mapie Ameryki, za którym szczególnie nie przepadam, ale o dziwo mi to nie przeszkadzało. Z chęcią sięgnę po inne książki autora. Ma bardzo przyjemny styl. Pozwala zapomnieć o deszczu za oknem i wtopić się w tłum na ulicach miast i miasteczek, jak i atmosferę miejsc, w których przebywanie nie przystoi damom. I ciekawe było też to, że telefony były - pomijając, że rzadsze - bardziej skuteczne niż telegrafy. Dałam się porwać tej książce. Niezaprzeczalnie.
Polecam każdemu.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Amber.
Clive Cussler raczy mnie w tej powieści (kryminalnej? przygodowej?) rudowłosą kobietą o niezwykle ciekawej osobowości. Ale nie, nie ona jest główną bohaterką. Jest siostrą pewnego mordercy i złodzieja, który nie ma skrupułów. Ona wprawdzie też nie należy do najbardziej współczujących osób, jednak nie ma w zwyczaju zabijać. Plus dla niej. Główny bohater zaś pochodzi z bogatej rodziny bankierów i jest detektywem. Oczywiście również przystojnym i ponadprzeciętnie inteligentnym. Jak i przestępca. Trafił swój na swego.
Muszę przyznać, że po raz pierwszy od dawna pojawił się gdzieś morderca, który mnie nie zachwyca. Może dlatego, że ma zbyt duże ego i nie wie, kiedy przestać. Pozytywny bohater też uważa się za nie wiadomo co, ale później już się uspokaja. Na szczęście jest wielkoduszny, co trochę łagodzi negatywne cechy jego charakteru (dlaczego ja nie lubię ludzi, którzy mają wielkie ego, a ja sama nie mam mniejszego? - to się wytnie). Niestety uważa, że zna się na ludzkich osobowościach najlepiej, a muszę powiedzieć, że co do rudej piękności się pomylił. Ha! Byłam wtedy bardzo usatysfakcjonowana i poirytowana, że nie zauważył, jaka ona jest naprawdę.
Tak się rozczulam nad bohaterami, że zaraz zapomnę powiedzieć, za co autorowi należą się największe oklaski - za całkiem niezłe stworzenie atmosfery początków XX wieku w Kalifornii. Biorąc pod uwagę, że nie mógł żyć w tamtych czasach (bo musiałby mieć ponad sto lat), musiał się trochę naszukać informacji. Co prawda nie sprawdziłam ich wiarygodności, ale informacje na temat pociągów, samochodów, działalności banków czy pistoletów z tamtego okresu raczej nie wzięły się z wyobraźni, tak jak i pewne szczegóły kobiecego ubioru. Szczególnie, że autor już kilka książek napisał. Tak, napisał, ale to nie przeszkadza mi przejść do pewnego mało istotnego, aczkolwiek odrobinę denerwującego, problemu, który polega na tym, że wrzucił do tekstu trochę naiwnych spostrzeżeń. Ciężko mi nazwać, co ja uważam za naiwne w pisaniu, ale posłużę się przykładem:
- (...) Była piękną kobietą, pełną życia, ale okrytą welonem zła.Mam nadzieję, że jest jasne, albo kiedyś uda mi się to wykazać lepiej. Muszę przyznać, że detektyw był uczuciowym człowiekiem i często bywał smutny. Ale to miłe urozmaicenie dla niegasnącej pewności siebie.
Odwrócił się smutny, ale jego oczy pozostały suche.
Książka trzyma w dość specyficznym napięciu. Bo niby wszystko jest jasne, ale nie do końca. Wciąga, zabiera do miejsca na mapie Ameryki, za którym szczególnie nie przepadam, ale o dziwo mi to nie przeszkadzało. Z chęcią sięgnę po inne książki autora. Ma bardzo przyjemny styl. Pozwala zapomnieć o deszczu za oknem i wtopić się w tłum na ulicach miast i miasteczek, jak i atmosferę miejsc, w których przebywanie nie przystoi damom. I ciekawe było też to, że telefony były - pomijając, że rzadsze - bardziej skuteczne niż telegrafy. Dałam się porwać tej książce. Niezaprzeczalnie.
Polecam każdemu.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Amber.
A ja Cusslera bardzo lubię, szczególnie za jego cykl z Dirkiem Pittem - kawałek niezłej sensacji to jest:)
OdpowiedzUsuńPo Twojej recenzji bardzo chcę tę książkę przeczytać, muszę ją upolować gdzieś ;D.
OdpowiedzUsuńZ doświadczenia wiem, że w większości przypadków książkowych, tam, gdzie pojawia się rudowłosa kobieta zawsze są jakieś 'komplikacje' ;P.
Wyobraź sobie, że dopiero teraz zauważyłam Twoją odpowiedź na mój komentarz pod "Makabryczną grą". Dziwne xD
OdpowiedzUsuńStrasznie się cieszę, że podoba Ci się mój nick ;P.
Skąd się wziął? Hmm... oglądałam kiedyś jakiś serial, w którym urodziła się dziewczynka, która była bardzo słaba, chora i wgl i zdawało mi się, że lekarka nazwała ją Surinder, co miało oznaczać wojowniczkę. A że ja mam w zwyczaju robić kilka rzeczy na raz i nie skupiałam się za bardzo na tym serialu, to nie jestem pewna czy to było na pewno Surinder. Jednak bardzo mi się to spodobało i tak już zostało ;).
Anek7, nie czytałam, jak już wcześniej powiedziałam, ale chętnie się zapoznam. Zwrócę szczególną uwagę na tego Pitta ;).
OdpowiedzUsuńSurinder, wiesz, z tymi rudowłosymi to nie tylko w książkach :D. Ja już widzę komplikację, gdy tylko popatrzę w lustro.
I dziękuję, że jednak dogrzebałaś się do tej mojej odpowiedzi ^^. Teraz zaczęłam się zastanawiać, czy nie oglądałam tego serialu. W każdym bądź razie brzmi znajomo.
Tak sobie teraz myślę, że to mogli być Chirurdzy bądź Ostry dyżur. Jak już to stawiam na to drugie.
OdpowiedzUsuńDobra, nie zaśmiecam więcej bezsensownymi komentarzami ^^.
PS. Zawsze chciałam mieć rude włosy. I tak się przefarbuję kiedyś, na złość wszystkim xD.
Cussler:) Dla mnie należy on do grona pisarzy, tworzących identyczne książki. Po trzeciej już nie miałem ochoty na więcej:)
OdpowiedzUsuńPisarza nie znam, a może warto byłby poznać ;P
OdpowiedzUsuńA ja ciągle nie mogę się zabrać za książki Cussler'a, żeby samej się przekonać do jego twórczości.
OdpowiedzUsuń