"Pan da trzyyyy!"
autor: Marta Konarzewska |
Mam za sobą pierwszy ustny egzamin w życiu, na który poszłam bez wypełnionego indeksu, zostawiając kartę egzaminacyjną na korytarzu, rzucając z hukiem zeszytem o krzesło, bez skojarzenia Sokratesa z jego filozofią. A później Pan dr hab. mnie naprowadził, a ja odpowiedziałam bez zająknięcia. I to bezcenne pytanie: Przecież Pani wie, to czemu Pani nie mówi?
No bo Pani najwidoczniej nie wie, co wie. Swego nie znacie... To chyba takie typowo polskie, prawda? Ale, ale... zdałam. Na trzy. I teraz już w pełni rozumiem wszystkie akcje pt. "Pan da trzyyyyy!". A potem musiałam oblecieć Rynek dookoła (wpadając po drodze do Matrasa, by odebrać zakupioną wcześniej "Makabryczną grę" Fitzka), żeby dotrzeć do biblioteki wydziałowej, oddać książkę, a później lecieć na siódme piętro po uzyskanie wpisu. Paranoja. No cóż, nie można mieć wszystkiego. Czemu to wykładowcy nie przychodzą, nie ustawiają się w karnym ogonku, skoro tak bardzo chcą się podpisywać? Ja nie czuję się jeszcze na tyle zdrowa, by szukać ich po całym Krakowie.
Osoby, które szpiegują ( ;) ) mnie na Facebooku wiedzą, ze jednak chodzenie chorą na egzaminy się nie opłaca, bo nie dość, że gorzej się czułam, to oblałam gramatykę języka polskiego. Już widzę mojego licealnego polonistę, który w głębi duszy by pomyślał: Ha, czyli miałem rację, wstawiając jej zagrożenie w klasie maturalnej.
Nie raduje mnie to zbytnio. I dopiero od jutra będę miała czas czytać. Czekam na tę chwilę z utęsknieniem, chociaż oczekiwanie powinnam wypełnić nauką na poprawę zaliczenia, która jest jutro. Ale nie mam siły. Gorączka dzisiaj wróciła i po powrocie do domu poszłam spać. Śnił mi się mój sukub na stacji benzynowej. Obudziłam się w stanie niezbyt zdatnym do użytku. Ale byle do przodu. Godzinę temu przyjechała do domu biała czekolada z suszonymi borówkami. Życie od razu stało się piękniejsze i liczę, że jakoś zdam jutro to literaturoznawstwo. W końcu już raz je oblałam, ile można? Teraz powinno być dobrze. Planuję spędzić miło dzień. Uda się? Zobaczymy.
A, byłabym zapomniała. Weszłam dzisiaj na stronę PWST w Krakowie poczytać sobie o postępowaniu kwalifikacyjnym. W tamtej chwili uznałam, że może jednak nie chcę być aktorką. Nie wiem, po kiego trzeba zatańczyć jeden z polskich tańców narodowych i coś zaśpiewać. I to tak gwoli ścisłości nie na wokalno-aktorskim a na samym aktorskim. Zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy chce mi się tracić na to czas. Pewnie chce. Ale z germanistyki jeszcze nie wyleciałam, więc poczekam z tym do tego czasu ;).
Kusi mnie, by pochwalić się stosikiem styczniowo-lutowym, ale boję się, że nie zmieści się w kadrze. Dlatego się nie pochwalę. Mogę się pochwalić mandarynkami i kartkami, z których wiedzę muszę wchłonąć do jutra.
O, właśnie dostałam SMSa, że mój jutrzejszy miły dzień przestał być miły. Zaraz zacznę przeklinać. Więc żegnam Was, dopóki jeszcze tego nie zrobiłam.
Dobranoc.
Zdrowiej! :) A tak z czystej ciekawości, w którym liceum byłaś (bo z Krakowa jesteś, prawda?) ? Stoję przed trudnym wyborem i chyba wolałabym nie trafić na Twojego polonistę. ;)
OdpowiedzUsuńKochana! Wracaj do zdrowia jak najszybciej! Trzymam kciuki!!! ;*
OdpowiedzUsuńUltramaryno, z Piątki ;). A co odpowiedzi na Twoje drugie pytanie: można tak powiedzieć. Ale ja polecam! Ta szkoła była cudowna jeszcze w chwili, gdy ją opuszczałam, ale... jeśli trafisz na Dariusza P. to on nie jest taki zły. Po prostu ja byłam złem wcielonym, które nie czytało lektur i unikało udzielania się na lekcjach, bo było zajęte wtedy czytaniem ciekawszych rzeczy :D.
OdpowiedzUsuńRóżowe niebo do wynajęcia, kocham Twój nick :D. Ile kosztuje wynajęcie? hmm? I dziękuję za życzenia :*.
Nie tańce ludowe, tylko właśnie ten nieszczęsny śpiew przegonił mnie z aktorskiego prawie 5 lat temu. Ja śpiewać po prostu nie potrafię (chociaż później okazało się, że jestem na tyle wyuczalna, iż potrafię śpiewać bez fałszu, całkiem ładnie:)
OdpowiedzUsuńWięc wybrałam inną drogę zawodową i teraz oczywiście męczę się na UJocie (jak to się mówi "ostatnie podrygi martwej ostrygi").
Ale nie mam właściwie na co narzekać - najwyższe budynki mojego wydziału mają 3 piętra i do tego cichobieżne windy, w dodatku wszystkie położone są w ścisłym centrum. A za pierwszy (i jak na razie, jak na ostatni rok przystało, jeden z dwóch) egzaminów ustnych dostałam 4,5 po 5 dniach nauki ;)
Widzę, że wyszłaś z łona konkurencyjnej szkoły :P
Ja skończyłam Sobka, ale muszę przyznać, że chyba w każdej szkole jest jakiś szalony nauczyciel - u nas była kobieta, która nienawidziła chłopców i zdobywcy złotego medalu na międzynarodowej olimpiadzie matematycznej wpisała zagrożenie, bo "nie pisał kilku sprawdzianów".
Na szczęście, jako dziewczyna i uczennica klasy politologiczno-dziennikarskiej nie miałam z nią do czynienia :)
Trzymam kciuki za egzamin!
Pozdrawiam :)
Witam serdecznie,
OdpowiedzUsuńSerdecznie gratuluję 3 ;) Moje dziewczyny z grupy śmiały się, że na egzamin ustny z socjologii przyjdą z maskotką Pandy.
Swoją drogą do socjologii podchodziłam trzy razy, ponieważ pan doktor ustawił sobie na jedną godzinę dwa pełne kierunki (po około 90 osób każda), a po nie całych dwóch godzinach stwierdzał, że na dzisiaj kończy. Dodatkowo oceniał za pokazane mu cycki, a nie wiedzę, więc to już w ogóle było przegięcie.
Cieszę się, że ty miałaś większe szczęście.
Życzę powodzenia na kolejnych egzaminach. Ja mam już na całe szczeście wolne!
Pozdrawiam Lena
To podstawowe pytanie, jakie sobie zadaję. Iść do piątki czy nie iść? ;) Bo mnie kusi (jestem laureatką olimpiady, więc dostanę się na pewno), ale równocześnie się boję. W sumie słyszę o tej szkole same dobre rzeczy. Możliwe, że w końcu tam trafię, tym bardziej, że wszyscy mnie pchają do tej szkoły. :)
OdpowiedzUsuńO - piątka zawsze wysoko stała jeżeli chodzi o język polski. Ja kończyłam "nowodworek" i to bardzo dawno temu, jeszcze przed Twoim urodzeniem, ale pamiętam ówczesne rankingi i ilość olimpijczyków na poziomie krajowym pochodzących z Twojej szkoły:)
OdpowiedzUsuńZdrówka życzę:-)
Zdrowiej!!! Ach ci poloniści z liceum...Mnie też moje polonistka nie docenia...
OdpowiedzUsuńA poza tym to trzymam za ciebie kciuki. Szczęścia życzę!
Claudette, o podobnej sytuacji słyszałam w liceum dwujęzycznym z francuskim, ale że w Dwójce? To aż ciekawe :D. Paderevianum ma dziewięć pięter i też windę, ale ta winda denerwuje, bo przeważnie nie chce się zatrzymywać tam, gdzie powinna :D.
OdpowiedzUsuńLeno, on wyglądał, jakby miał ochotę oblać każdego. Nie zrobił tego chyba tylko cudem. Odpytał dwie osoby i poszedł sobie na spacer :D.
Ultramaryno, w Piątce bywa ciężko, miałam swoje załamania nerwowe i inne takie, ale wciąż nie oddałabym tej szkoły za żadną inną (ostatnio przeszło mi przez myśl, że to może objawy syndromu sztokholmskiego xD). Poza tym ta szkoła jest dziwna i to w pozytywnym sensie. Ludzie są dziwni. Taaak, Piątka jest cudowna! Naprawdę polecam :).
Anek7, ilość olimpijczyków wciąż jest zatrważająca. A z polonistą to w sporej części moja wina, że skończyło się tak, jak się skończyło.
Erin, dziękuję :).
A tak do wszystkich - nie pojechałam na zaliczenie.
Mnie się opłacało pójść chorą - pani bała się, że ją zarażę i przepisała mi piątkę z ćwiczeń, ha! :)
OdpowiedzUsuńA co do tego śpiewu i tańca... Tzn. śpiew to faktycznie na wokalnym, ale taniec akurat rozumiem. U aktora bardzo ważna jest praca ciała i - przede wszystkim - tegoż ciała świadomość. Niekiedy tylko w tańcu można zauważyć, czy ktoś ma jakiekolwiek poczucie rytmu i świadomość, który mięsień do czego służy ;) Mam koleżankę na aktorstwie, ciągle na zajęcia z tańca biegają ;)
Alinko! Bardzo mi miło :)
OdpowiedzUsuńCena jest baaardzo wysoka ;)
Ha! mówiłam ci, że na germanistyce nie poczytasz po polsku;) A im dalej w las, tym ciemniej, jak to mówią, poczekaj na kolejne lata i kolejne egzaminy;) Powodzenia! A, no, i nie daj się;)
OdpowiedzUsuńNie tylko Ty mi to mówiłaś ;). Nie dam się, nie dam! Mam plan awaryjny - od października zacznę po prostu pierwszy rok od nowa ;). !tedy uznają, że jeśli chcą się mnie pozbyć, to najlepiej mnie przepuszczać dalej ;).
OdpowiedzUsuń