Stosik #5 - lutowy.
Luty się ledwie rozpoczął, a już się kończy. Zaczął się sesją, kończy poprawkami (nienawidzę przyszłego tygodnia!). W ramach pocieszania przed niezdaniem semestru (co się zbliża wielkimi krokami :D) uznałam, że moje dwa pięćdziesięciozłotowe bony należy spożytkować. A że Matras ich nie przyjmuje, padło na Empik, po którym dzisiaj krążyłam i krążyłam, próbując wymyślić, co kupić. Jedynym pewnym zakupem było "Światła pochylenie", które zrecenzowałam jakiś czas temu. Książka była absolutnym musem, ale gdy chciałam ją kupić, nie było jej. Teraz skorzystałam z okazji. Jak widać, zakupiłam również pilipiukowego "Wampira z M-3", na którego się czaiłam, odkąd zapowiedział, że napisze odpowiedź na "Zmierzch". Idąc tropem fantastyki - wzięłam sobie Babcię Jagódkę, na stosiku znaną jako "Wiedźma z Wilżyńskiej Doliny", która również gdzieś tam się dopominała. Czytałam jedno opowiadanie z pierwszego tomu o Babci Jagódce ("Kot wiedźmy") i uznałam, że to lubię (hmmm, gdzie Facebook, gdy jest potrzebny?). W końcu podjęłam decyzję (bo coś musiałam kupić, a "Kokosowego buddy" się nie doszukałam na półkach, mam wrażenie, że wszystkie złe słowa wobec Empiku stają się prawdą, bez czytania różnych takich za nic bym tego nie zauważyła i byłoby dobrze). Ale na półce były dwie Babcie Jagódki. Pierwsza i druga. Po namyśle wzięłam tę, która miała więcej stron xD. Czyli numer dwa.
Zapowiadałam również zakupienie następnej książki Fitzka. Allegro miło mi powiedziało, że "Terapia" jest dość tania, więc zamówiłam, przyszło szybko, a ja poszłam za głosem rozsądku i wzięłam się za czytanie pożyczonego dawno od kolegi Kresa. Powoli, powoli zbliżam się do końca. Gdzie mój czas?
A skoro mowa o tym, co teraz czytam, warto się przyjrzeć bliżej "Kobiecie na Krańcu Świata 2", którą, wraz z "Londyńskim bulwarem" i "Klubem Miłośniczek Czekolady", otrzymałam od wydawnictwa G+J (no, dobra, to skomplikowane, bo "Kobieta..." teoretycznie jest National Geographic, to należy do tego samego wydawcy, ale na okładce brzmi inaczej. Dobra, nie plątam się dalej, bo nie wiem, jak to nazwać xD). Pochłonęłam pół książki Martyny Wojciechowskiej, zamiast grzecznie się uczyć. Ach ten ból! Więc zapowiadam w niedługim czasie recenzję :D. Książka bardzo ładnie wydana, baaaardzo ciekawa i droga. 59,90 za książkę? Duuużo. Ale podróżnicze są duże. Bo ładnie wydane. Prawda? No, dobra. Zazwyczaj ich nie czytuję, ale tutaj Martyna jeździła po Afryce i Azji. A ja uwielbiam Azję.
Z recenzyjnych mam jeszcze "Chwałę mojego ojca..." od wydawnictwa Esprit. Na podróż do Prowansji wybiorę się zaraz po Kresie i Martynie. W sumie to ciekawe połączenie - najpierw krainy fantastyczne wraz z Polską, później dwa najbarwniejsze kontynenty na świecie, a potem wracam do Europy - do miejsca w Europie, gdzie są barwy, światło i aromat. Taaak. Cudownie. Później pewnie zawędruję z wampirami do komunistycznej Polski. Ale nie będę planować trasy podróży, bo pewnie i tak z niej zboczę :D.
Na koniec została "Misja Ambasadora", którą wygrałam w konkursie bestsellerowym Empiku. Trudi Canavan już od jakiegoś czasu dopominała się o moją uwagę. Ale czy ona nie wie, że książki, które są moje, zawsze czekają najdłużej? Cóż. Jej ból :D. Ale cieszę się, że nie wygrałam jakiejś Fify na Play Station 3, bo co ja bym z tym zrobiła? xD.
Zgrywając to brzydkie zdjęcie (naprawdę nie miałam dzisiaj siły na staranie się, by wyszło ładnie) z telefonu, odkryłam, że mam w telefonie swoje własne ładne zdjęcie. To uznałam, że w ramach rysowania dzisiaj Baby Jagi (nie pochwalę się nią, bo została narysowana na zamówienie pewnej prawie siedmiolatki, ale byłam nawet zadowolona z efektu. Tylko te nogi! Okropne!) pochwalę się nim. Oto ono. Osoby o słabych nerwach są proszone o przewinięcie w dół i nie patrzenie :D. Mówię poważnie, bo nie jest idealne. Ale najlepsze ze wszystkich z ostatnich paru miesięcy.
Życzę Wam dobrej nocy, chociaż jeszcze wcześnie. I jeszcze raz dziękuję za zachwyty nad moimi kotami! ^^. Jestem pewna, że i one się cieszą - gdziekolwiek są.
Zapowiadałam również zakupienie następnej książki Fitzka. Allegro miło mi powiedziało, że "Terapia" jest dość tania, więc zamówiłam, przyszło szybko, a ja poszłam za głosem rozsądku i wzięłam się za czytanie pożyczonego dawno od kolegi Kresa. Powoli, powoli zbliżam się do końca. Gdzie mój czas?
A skoro mowa o tym, co teraz czytam, warto się przyjrzeć bliżej "Kobiecie na Krańcu Świata 2", którą, wraz z "Londyńskim bulwarem" i "Klubem Miłośniczek Czekolady", otrzymałam od wydawnictwa G+J (no, dobra, to skomplikowane, bo "Kobieta..." teoretycznie jest National Geographic, to należy do tego samego wydawcy, ale na okładce brzmi inaczej. Dobra, nie plątam się dalej, bo nie wiem, jak to nazwać xD). Pochłonęłam pół książki Martyny Wojciechowskiej, zamiast grzecznie się uczyć. Ach ten ból! Więc zapowiadam w niedługim czasie recenzję :D. Książka bardzo ładnie wydana, baaaardzo ciekawa i droga. 59,90 za książkę? Duuużo. Ale podróżnicze są duże. Bo ładnie wydane. Prawda? No, dobra. Zazwyczaj ich nie czytuję, ale tutaj Martyna jeździła po Afryce i Azji. A ja uwielbiam Azję.
Z recenzyjnych mam jeszcze "Chwałę mojego ojca..." od wydawnictwa Esprit. Na podróż do Prowansji wybiorę się zaraz po Kresie i Martynie. W sumie to ciekawe połączenie - najpierw krainy fantastyczne wraz z Polską, później dwa najbarwniejsze kontynenty na świecie, a potem wracam do Europy - do miejsca w Europie, gdzie są barwy, światło i aromat. Taaak. Cudownie. Później pewnie zawędruję z wampirami do komunistycznej Polski. Ale nie będę planować trasy podróży, bo pewnie i tak z niej zboczę :D.
Na koniec została "Misja Ambasadora", którą wygrałam w konkursie bestsellerowym Empiku. Trudi Canavan już od jakiegoś czasu dopominała się o moją uwagę. Ale czy ona nie wie, że książki, które są moje, zawsze czekają najdłużej? Cóż. Jej ból :D. Ale cieszę się, że nie wygrałam jakiejś Fify na Play Station 3, bo co ja bym z tym zrobiła? xD.
Zgrywając to brzydkie zdjęcie (naprawdę nie miałam dzisiaj siły na staranie się, by wyszło ładnie) z telefonu, odkryłam, że mam w telefonie swoje własne ładne zdjęcie. To uznałam, że w ramach rysowania dzisiaj Baby Jagi (nie pochwalę się nią, bo została narysowana na zamówienie pewnej prawie siedmiolatki, ale byłam nawet zadowolona z efektu. Tylko te nogi! Okropne!) pochwalę się nim. Oto ono. Osoby o słabych nerwach są proszone o przewinięcie w dół i nie patrzenie :D. Mówię poważnie, bo nie jest idealne. Ale najlepsze ze wszystkich z ostatnich paru miesięcy.
Życzę Wam dobrej nocy, chociaż jeszcze wcześnie. I jeszcze raz dziękuję za zachwyty nad moimi kotami! ^^. Jestem pewna, że i one się cieszą - gdziekolwiek są.
cudowny stos. na mnie też "Misja ambasadora" czeka na półce i jeszcze kolejne kilka miesięcy poczeka, bo na razie na nic nie mam czasu!
OdpowiedzUsuńDominiko, łączę się w bólu braku czasu. Też lubię mój stos ^^.
OdpowiedzUsuńPiękny stosik. Miłej lektury :)
OdpowiedzUsuńFajny stosik:) Sporo fantastyki i to jest dobry znak:) Ja się jakoś do tego nowego Pilipiuka nie mogę przekonać - niby lubię jego pióro, ale boję się, że przegiął tym razem:)
OdpowiedzUsuńBibliofilko, dziękuję :).
OdpowiedzUsuńPablo, daanke :D. Ja lubię fantastykę, po prostu ostatnimi czasy nie miałam okazji. Chyba muszę nawiązać współpracę z Fabryką :D. Słyszałam, że ten Pilipiuk nie jest zły... Ale zobaczymy. Mi jego twórczość trochę obrzydła (za dużo dresiarzy, za dużo), ale "Wampir..." do siebie ciągnie. Recenzje są dość dobre.
Fajny stosik. Czekam na recenzje, a w szczególności na ,,Wampiry..."
OdpowiedzUsuń