"Łabędź i złodzieje" - Elizabeth Kostova

Ciężko jest napisać naprawdę dobrą historię o obsesji. Pozornie irracjonalnej, bezsensownej. Obsesji. Miłości do osoby, która umarła prawie sto lat wcześniej.

Elizabeth Kostova najwidoczniej stara się dążyć do osiągnięcia mistrzostwa w pisaniu fascynujących powieści, których akcja rozgrywa się jednocześnie w przeszłości, jak i chwili obecnej, powielając w pewien sposób wątek fabularny. A bohaterowie są na tropie jakiegoś dawno wygasłego wydarzenia, które, jak i cała historia, żyje w świadomości ludzi. I nagle wszystko wydaje się możliwe.

"Łabędź i złodzieje" mogą rozczarować w pewien sposób, ale i zaczarować. Bo chociaż głównym wątkiem (pozornie) jest obsesja Roberta Olivera - utalentowanego malarza, który ląduje w zakładzie psychiatrycznym, ponieważ zaatakował obraz w muzeum - to później okazuje się, że tak naprawdę nie ma ona znaczenia. Po prostu lekarz musi znaleźć swoją własną drogę do poznania tej historii i poznania wreszcie, czym jest miłość.

Wkraczamy w świat sztuki. Kostova pozwala nam poczuć zapach farb i terpentyny; zobaczyć grę światła na przedmiotach; poczuć zmęczenie po całonocnym malowaniu; wedrzeć się w psychikę artysty - która zazwyczaj, stereotypowo, uznawana jest za chwiejną i dziwną. A w niezamalowanych miejscach na płótnie, które tworzy, dostrzegamy głębsze rzeczy, myśli, wydarzenia, luźne sploty, aluzje, które są przecież nazbyt oczywiste.

Po raz kolejny - jak i w "Historyku" - raczy nas powieścią po części epistolarną. Możemy zrozumieć piękno i unikatowość listów w dzisiejszym, skomputeryzowanym świecie. Ich emocje, zapach i niebezpieczeństwo jakie za sobą niosą. A przy tym odkryć miłość między wersami. Wyidealizowaną, jakże by inaczej, jednak z góry skazaną na niespełnienie w czasach, gdy na spacer trzeba się było udać z przyzwoitką. A nawet we współczesności - gdy zakrawa to na coś wyjątkowego.

Tak, "Łabędź i złodzieje" bardzo mi się podobał. I chociaż przez 3/4 książki zastanawiałam się, kiedy ona się rozwinie, a zdążyła się już niemal skończyć, nie umywa się, moim zdaniem, do "Historyka", to nie odmówię jej pewnego kunsztu i dbałości o szczegóły w tworzeniu zarówno tła (historycznego i współczesnego), jak i atmosfery, która pozwala nam krążyć między epokami.

Przez długi czas czekałam na drugą powieść Kostovy - teraz z równie wielkim utęsknieniem będę czekać na trzecią. I nie chodzi nawet o to, że moja przyjaciółka powiedziała, że ta książka musi być kiepska, skoro tak długo ją czytam - bo nawet w najbardziej męczącej lekturze mogę znaleźć coś zachwycającego. Zresztą i tak uważałam, że ona była po prostu za ciężka, żeby wozić ją ze sobą w te i wewte w torebce...

Komentarze

  1. Brzmi to co najmniej intrygująco, ale to atakowanie obrazu aż mnie rozbroiło na łopatki...

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie, Futbolowa ma rację, intrygujesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podpisuje się pod Wami. Faktycznie intrygujące. "Historyka" mam na półce i cierpliwie czeka na swą kolej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyny, to bardzo miłe, że intryguję, ale aż mnie kusi, by powiedzieć, że to przecież nie ja napisałam tę książkę ;).

    OdpowiedzUsuń
  5. "historyka" nie czytałam, ale powyższa książka barrrdzo mi się podobała:)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Mieszane mam uczucia po twojej recenzji, więc póki co nie chwycę za tą książeczkę ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahaha. Szkoda, że gorsza od Historyka, ale i tak czekam na nią z niecierpliwością i sama się przekonam :). A świat sztuki i malarstwa brzmi pięknie i już się nie mogę doczekać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Z jednej strony intrygująco i zachęcająco, a z drugiej coś mi mówi żebym, jak na razie odłożyła czytanie tej lektury. Zobaczymy. Wszystkiego co chcę i tak na raz nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też mam wątpliwości, tym bardziej, że "Historyk" mi się nie bardzo podobał, a jak piszesz, ta jest słabsza ...

    OdpowiedzUsuń
  10. Leno, Kostova jest dobra na jesień, więc odłóż na za rok ;).

    Maniaczytania, słabsza i inna. Może Ci się spodoba? Ciężko utrzymać wszystkie książki na jednakowym poziomie. Ale jest dobra. Naprawdę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Oddam Nianię w dobre ręce - i to jak najbardziej materialnie - konkurs, losowanie, czy jak tam zwał...

"Dziewczyna o szklanych stopach" - Ali Shaw