"Zamówienie z Francji" - Anna Szepielak

Naczytałam się o tej książce wiele dobrego, sama przekonywałam się do niej tygodniami. W końcu Kaś na spotkaniu blogowym przelała czarę. Ledwo wróciłam po nim do domu, od razu zamówiłam. Co niezmiennie mnie śmieszy, gdyż zamówiłam "Zamówienie". Oczywiście wiele czynników się złożyło na zakup i chęć przeczytania tej książki. Ale może przejdźmy już do sedna.

Ewa pracuje, robiąc zdjęcia (niestety słowo "fotograficzka" mnie w żaden sposób nie satysfakcjonuje). Tak naprawdę uwielbia fotografować naturę, jednak częściej ma do czynienia z ludźmi. Pewnego dnia zostaje zgłoszona do pracy nad zdjęciami kwiaciarni we... Francji. Z dnia na dzień musi się spakować i wyjechać. Tam poznaje rodzinę pełną tradycji i swoistych rytuałów, które z początku ją zadziwiają. Do momentu, gdy nie zdarza się coś jeszcze dziwniejszego, co dotyczy Ewy bezpośrednio i zarazem historii owej rodziny.

Przez powieść przewija się multum postaci. Miło mnie zaskoczyło to, iż każdy jest inny, ma różne cechy charakteru, sposobu mówienia. Oprócz prowansalskiej atmosfery, która pomimo upału przyciąga do siebie jak magnes, jest to jedna z najlepszych rzeczy w książce. Autorka doskonale przedstawiła kontrast między Polską a Francją - zarówno w klimacie jak i owej atmosferze. Fabuła jest bardzo ciekawa i zgrabnie poprowadzona. I można się tutaj jedynie zachwycać i dać pochłonąć. Jednak nie będę się o niej wypowiadać w samych superlatywach.

Frustrowały mnie ogromnie dwie rzeczy - po pierwsze styl, czy może język, jakim posługiwała się pani Anna. Jest niewykształcony, od razu można się domyślić, że to debiut. Jednak po kilkudziesięciu stronach przestaje się zwracać na to uwagę, gdyż książka wciąga i świat dookoła już nie istnieje. Mimo to zwracam na to uwagę, gdyż wiem, że niektórych to może zniechęcić do dalszej lektury i dla mnie samej ma duże znaczenie, jako literackiego smakosza.

Jako drugie opowiem o myślach bohaterów, do których mamy wgląd. Szczególnie do Ewy, czasem Elizy. Czy do innych również? Zapomniałam, ale te dwie kobiety na pewno się nimi z nami dzielą. Są przedstawione tak, jak dialogi (myślnik, spacja, treść), co sprawia, że gdy bohaterka zaraz po swojej myśli postanawia coś powiedzieć, może się pomylić. Zresztą sama jestem raczej zwolenniczką opisowego przedstawiania tego, co dzieje się w głowie postaci, niż bezpośredniego (oczywiście wyłączając dialogi, bo one być muszą i koniec). Spłaszczało mi to powieść, gdy czytałam pełne irytacji myśli Ewy. Skojarzyły mi się trochę z myślami ordynata Michorowskiego z "Trędowatej", a tam również mnie denerwowały.

- Jasna cholera! Czy ten facet musi ciągle tkwić za moimi plecami? Znowu mnie podsłuchiwał. Co ja tam za bzdury plotłam? Pewnie pomyśli, że jakaś idiotka kompletna jestem! Dlaczego ja się tak przy nim denerwuję? To absurdalne... Fotograf musi dbać o wzrok, też coś! No pewnie, że musi. Czy to jego sprawa? Boże, znowu się skompromitowałam. I nawet mu nic nie nagadałam... Matko kochana! A jak wyglądam? (...) Co go obchodzi mój wzrok?

Po czymś takim dochodzę do wniosku, że wolę nie znać myśli bohaterów, ale przynajmniej nie uważać ich za idiotów i kompletnie infantylnych. Pomijając takie przypadki, powieść naprawdę mi się podobała, Ewę lubiłam (chociaż Elizę bardziej) tak jak i innych. Zakochałam się w otoczeniu, historii tej rodziny, Aleksandrze, babce Konstancji i okładce, tak, okładce! Przyciąga wzrok i mogłabym się w nią wpatrywać bardzo długo. Chociaż "Światła pochylenie" miało ładniejszą, głębszą.

Cieszę się, że mogłam ją przeczytać. Chętnie zapoznałabym się z drugim tomem, gdyby pani Anna go napisała. Jednak bardzo bym prosiła o zamaskowanie trochę tych przemyśleń! Ja rozumiem, że to ludzkie, normalne, tak się myśli, ale literatura ma sprawiać, że świat wyda się piękniejszy (lub brzydszy), ale nie taki, jaki on w rzeczywistości jest. Taka jest moja opinia.

A co może być najlepszym dowodem na to, że książkę warto przeczytać i przymknąć oko na język czy myśli (których się uczepiłam jak rzep psiej... psiego ogona)? To, że nie poszłam w piątek na pierwsze dwie godziny zajęć, tylko ją czytałam. Po czterech godzinach musiałam ją odłożyć, gdyż się skończyła, a później musiałam iść do biblioteki po coś na resztę dnia... Ale o tym kiedy indziej ;).

Komentarze

  1. Mi książka bardzo się podobała ;) Uwielbiam 'podchody' Gerarda do głównej bohaterki?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie słyszałam o tej książce ... do tej pory. To, że przeczytałaś ją w tak krótkim czasie, chyba świadczy o jej jakości:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Leno, podchody są fajne, ale reakcje (no, myśli xD) Ewy definitywnie nie. Mi również się bardzo podobała. Ale irytacji nie powściągnę :).

    Kolmanko, naprawdę? Ja ją często widziałam na blogach książkowych. Aż się zdziwiłam :D.

    OdpowiedzUsuń
  4. No to ja nie wiem... strasznie mnie denerwują sztuczne dialogi, język..zastanowię się:)

    http://lotta-kronika-pachnacych-kartek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Lotto, dialogi nie są sztuczne. Są bardzo dobre. Myśli, myśli są tragiczne. A język po prostu jest niewykształcony.

    OdpowiedzUsuń
  6. Konstancja. Lubię to imię. Eliza kiedyś bardzo lubiłam, a Ewa nigdy. Dlatego ja też już bardziej lubię Elizę xD. Co do samej książki, to nic mnie w niej niestety nie przyciąga. Ani Francja, ani język, ani myśli ani nic xD. Może ta babcia Konstancja.... Fajna była? xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Babcia była świetna! xD. Głowa rodu, rządziła wszystkim i wszystkimi. I miała nieustającego doła od II Wojny Światowej, gdy zginął jej mąż. Ojej, właśnie spłyciłam całą sytuację. Dodaj do tego sens i emocje i będziesz miała wątek babci Konstancji.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja chcę być taką głową rodu, to moje marzenie o ile dożyję xD. Na szczęście nie będę miała doła od 2nd WW xD. Może kiedyś dla tej babci to przeczytam, jest tego warta xD.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hm... Jeśli chcesz, to dopisz... Ale ja naprawdę zaczynam się martwić o Twój kręgosłup. I obcasy xD.

    OdpowiedzUsuń
  10. Walizka ma kółeczka... xD. A kręgosłup i tak już nie działa, więc co mu tam dodatkowe pół kilo... xD. Zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak już pisałam na innym blogu - u Mary - ta okładka mnie przyciąga, bo postać na niej przypomina mi... elfa xD'''

    Pozdrawiam xD

    OdpowiedzUsuń
  12. Mnie chyba jedynej nie podobała się okładka, cóż. Za to treść całkiem całkiem...

    OdpowiedzUsuń
  13. A dla mnie okładka bardzo ciekawa :)
    No i sama książka bardzo jest przeze mnie wyczekiwana, mam nadzieję, że wreszcie ją zakupię :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Gratuluję wygranej :) pozdrawiam Aneta

    OdpowiedzUsuń
  15. Muszę ją w końcu "dopaść" ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Szanowna Pani
    Dziękuję za zaproszenie do komentowania.To bardzo miłe.
    Cieszę się, że książka się Pani podobała. Muszę jednak przyznać, że sprawiła mi Pani przykrość, pisząc o języku... Kiedy jest się polonistką z dwunastoletnim stażem i czytelniczką od przeszło 30 lat, taka opinia nie jest miła. A juz na pewno niejasna.
    Tym bardziej, że spotykam się z przeróżnymi opiniami na temat języka - w recenzjach pisano już o " zbyt przemyślanych konstrukcjach, zbyt dopracowanym języku, zbytniej dbałości o poprawność językową, braku kolokwializmów itp, a z drugiej strony o lekkości stylu i przyjemności czytania". Przyznam,że doprawdy trudno mi się w tym zorientować, może gdyby Pani na email podała jakieś szczegóły...
    Co do zapisu myśli- w maszynopisie myśli zapisane były w cudzysłowiu; kategoryczne działąnia korektorki wprowadziły zmiany - tak podobno teraz się to zapisuje. Czytelnik nigdy nie jest świadomy, że autor nie na wszytsko ma wpływ :)
    A podany przykład ma ilustrowac gonitwę myśli wywołaną wielkimi emocjami Ewy i zdenerwowaniem, ma pokazać chaos w uczuciach- wyrwany z kontekstu doprawdy wygląda przedziwnie.
    W każdym razie Pani uwagi są cenne, jak każde inne i bardzo za nie dziękuję. A wszystkich, którzy się zastanawiają nad zakupem zapraszam na mój stary blog : www.kobietazasciankowa.bloog.pl ; w zakladce o powieści można zapoznać się z trzema obszernymi fragmentami powieści i samemu podjać decyzję.
    Zapraszam serdecznie.
    Anna Szepielak

    OdpowiedzUsuń
  17. Pani Anno, odpowiedziałam Pani na maila. Mam nadzieję, że już wszystko będzie jasne :).

    OdpowiedzUsuń
  18. Mnie się marzy ta książka:) Póki co oczywiście:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Oddam Nianię w dobre ręce - i to jak najbardziej materialnie - konkurs, losowanie, czy jak tam zwał...

"Dziewczyna o szklanych stopach" - Ali Shaw