Stos majowy.
To jeden z tych stosów, które cieszą bezwarunkowo, bo znajdują się na nich rzeczy kochane i pożądane. To także jeden z tych stosów, na które patrzę ze zdziwieniem i zastanawiam się, co za czart mnie podkusił. To jeden z tych stosów, które wprawiają w dumę.
Jak myślicie: dlaczego?
Gruuuuba biografia Marilyn Monroe (Donalda Spoto!) po angielsku. Czwarty (i ostatni) tom mojej kochanej, zabójczej Gretchen, którego ostatnie rozdziały przeczytałam w ebooku kilka miesięcy temu, bo po prostu musiałam wiedzieć, jak seria się skończy i choć jestem przeszczęśliwa, że dostałam ostatni tom od przyjaciółki na urodziny, to... tak bardzo nie chcę go czytać i poznać tego zakończenia po kompletnej lekturze! Oczywiście przeczytam, bo wystarczyło otworzyć książkę w środku, by już coś zaczęło mnie do niej ciągnąć.
I w końcu zaprzyjaźniam się z Flavią de Luce, którą tak wiele osób kocha. Ja jeszcze nie, choć żywię do niej sympatię.
Kolejne trzy książki w górę to egzemplarze recenzyjne (Lewandowski nieoczekiwany, niespodziewany i zaskakujący w sensie pojawienia się wśród poczty).
Na samej górze zaś kolejne cudowne pozycje. Kroniki Wampirów Anne Rice w moim ulubionym wydaniu (jakoś nie przepadam za tym nowym rebisowskim wydaniem, kocham to stare z Zysku, z serii Kameleon). "Pandora" i [przeczytany już kiedyś] "Wampir Armand". Ostatnio podjęłam decyzję o skompletowaniu Kronik (do tej pory miałam tylko "Królową Potępionych") i widać postępy. Martwi mnie jednak, że zapewne moja cała kolekcja nie będzie w tym wydaniu...
I tradycyjnie - kiedy ja to wszystko przeczytam? Oczywiście myślę teraz o MM, bo siedemset stron po angielsku... hmmm... przerasta nawet moją niezachwianą pewność siebie.
Ale przynajmniej ja mam powody do radości, a Wy do zazdrości!
Jak myślicie: dlaczego?
Gruuuuba biografia Marilyn Monroe (Donalda Spoto!) po angielsku. Czwarty (i ostatni) tom mojej kochanej, zabójczej Gretchen, którego ostatnie rozdziały przeczytałam w ebooku kilka miesięcy temu, bo po prostu musiałam wiedzieć, jak seria się skończy i choć jestem przeszczęśliwa, że dostałam ostatni tom od przyjaciółki na urodziny, to... tak bardzo nie chcę go czytać i poznać tego zakończenia po kompletnej lekturze! Oczywiście przeczytam, bo wystarczyło otworzyć książkę w środku, by już coś zaczęło mnie do niej ciągnąć.
I w końcu zaprzyjaźniam się z Flavią de Luce, którą tak wiele osób kocha. Ja jeszcze nie, choć żywię do niej sympatię.
Kolejne trzy książki w górę to egzemplarze recenzyjne (Lewandowski nieoczekiwany, niespodziewany i zaskakujący w sensie pojawienia się wśród poczty).
Na samej górze zaś kolejne cudowne pozycje. Kroniki Wampirów Anne Rice w moim ulubionym wydaniu (jakoś nie przepadam za tym nowym rebisowskim wydaniem, kocham to stare z Zysku, z serii Kameleon). "Pandora" i [przeczytany już kiedyś] "Wampir Armand". Ostatnio podjęłam decyzję o skompletowaniu Kronik (do tej pory miałam tylko "Królową Potępionych") i widać postępy. Martwi mnie jednak, że zapewne moja cała kolekcja nie będzie w tym wydaniu...
I tradycyjnie - kiedy ja to wszystko przeczytam? Oczywiście myślę teraz o MM, bo siedemset stron po angielsku... hmmm... przerasta nawet moją niezachwianą pewność siebie.
Ale przynajmniej ja mam powody do radości, a Wy do zazdrości!
Jak będziesz cierpliwa, to skompletujesz całe wydanie ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na recenzję Carda. Dla mnie jak na razie jest po prostu ok ;)
Będę do tego dążyć, jednak niektórych tomów w ogóle nie widziałam w tym wydaniu i to mnie martwi ^^.
UsuńTwoją pewność przerasta, ale ja w Ciebie wierzę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :D.
Usuńpiękny stosik :)
OdpowiedzUsuń