"Biblia Umarłych" - Tom Knox
„Religia to opium dla ludu”, napisał kiedyś Marks. Kiedyś –
choć znacznie później, niż powstało to zdanie – ja zostałam uznana przez
znajomego za kryptomarksistkę. Może powinnam się wstrzymać z
religijno-marksistycznymi wywodami, jednak od tego wszystko się zaczyna w tej
książce. Od marksizmu. Od religii. Od terroru i morderstw. Od Kambodży i
Czerwonych Khmerów.
Trójka bohaterów – Julia, Jake i Chemda – trafia na trop
tajemniczych wydarzeń. Choć na początku pozornie Julia z pozostałą dwójką nie
ma nic wspólnego, okazuje się, że pozornie banalne wydarzenia sięgają tak
naprawdę tajemnic… epoki kamiennej. I tego, co sprawia, że człowiek jest
człowiekiem. Tom Knox zabiera nas w podróż po Francji i Azji z dala od
turystycznych szlaków i hoteli z basenami, przedstawiając niebezpieczne życie i
dzikie, pełne magii i przesądów miejsca. A także tworzy fascynujące teorie na
temat… o tym warto się przekonać osobiście.
W ostatnim zdaniu mówię poważnie. Nie spodziewałam się, że
to będzie aż tak świetna książka (no, jednak to nie „Informacjonistka”…) –
wiedziałam, że na pewno dobra, ale godziny spędzone z nią przeszły moje
najśmielsze oczekiwania. Ostatnie strony wzbudzały napięcie i niepewność (dawno
tak bardzo mi nie zależało na szczęśliwym zakończeniu!), a „Biblia Umarłych” w
całości zaintrygowała mnie Kambodżą, którą zawsze traktowałam trochę po
macoszemu, choć historię Czerwonych Khmerów znałam. Trochę. Ciężko mi więc na
razie zweryfikować, co napisał o nich Tom Knox, ale na pewno kiedyś to zrobię.
Nie mogę wyrzucić tego kraju z moich myśli. Tak samo jak i książki. Fabuły,
teorii… uwielbiam coś takiego. Takie z pozoru absurdalne bajki, które
sprawiają, że czytelnik zaczyna w nie wierzyć, nawet jeśli są sprzeczne z jego
przekonaniami. Ja, zachwycona, uwierzyłam. Przynajmniej na tyle, by się nad
nimi zastanowić.
Zdecydowanie jest to dobra i wciągająca lektura. Momentami
brutalna, ale też czarująca. Rozprawiająca się z ideologiami, ale tworząca
nowe. I aż chce się w nie wierzyć – oczywiście pomijając te momenty, w których
prawda historyczna mogłaby okazać się kłamstwem. Polecam.
Komentarze
Prześlij komentarz