Moje największe życiowe osiągnięcie.
Jeśli chodzi o cokolwiek z drożdżami, jestem antytalentem. Po prostu nigdy mi nie wychodzi. Cała kuchnia jest w mące, a ja stoję między tym i albo zjadam zakalce, albo zjadam niewyrośnięte wypieki, chociaż upieczone i smaczne. Tylko jakieś karłowate.
Dnia dzisiejszego postanowiłam upiec jagodzianki z przepisu Liski, który odrobinę zmodyfikowałam do moich celów. W międzyczasie oglądałam "French Kiss" z Meg Ryan (gwoli ścisłości nie skończyłam go jeszcze oglądać, bo nagle się okazało, że muszę wejść na bloga, ale zaraz to zmienię). Po godzinie filmu poszłam do kuchni i patrzę - ciasto wyrosło. Wow. Lecę podzielić się dobrą nowiną. I zaczęłam nadziewać te bułeczki moim autorskim sosem jagodowym (który nie miał w sobie jagód, a borówki amerykańskie, trzy maliny i trochę soku aroniowego). Wsadziłam do piekarnika. No, nic. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Oczywiście o mało nie skończyło się to zawałem, gdy okazało się, że... udały się! Z kilku wypłynęło trochę nadzienia, ale poza tym są idealne. Jeszcze tylko potrenuję mielenie cukru na lukier ;)).
A oto moje dzieło:
I nawet są jadalne ;)).
Gratuluję jeszcze raz xD. Mniam Mniam. A lukier wygląda niezgorzej, mi w ogóle nie wychodzi nie ważne że zawsze robię z super profesjonalnych przepisów ^^. I szablon śliczny...
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję :D. Ja dzisiaj robiłam bez przepisu lukier. Ale już wiem, co robię źle. I to naprawię ^^. Uwielbiam ten obrazek, który jest w tle szablonu...
OdpowiedzUsuńGratuluje :). Ja jestem zbyt leniwa na samodzielne robienie lukru i zadowalam się mikserem. Ale wszystkich oczywiscie za to podziwiam :).
OdpowiedzUsuń" W szkole niezbędnych składników" jeden z uczniów chciał ugotować ryż. I wtedy pani z restauracji niedaleko niego powiedziałamu " Ryżu się nie gotuje. Ryżem się zajmuje". Tak jest chyba ze wszystkim w kuchni. Trzeba się zajmować składnikami, okazywać im miłość i będzie wychodzić :).
Pozdrawiam serdecznie :)
Przeważnie jak zbliżam się do drożdży, to moje okazywanie miłości nic im nie daje. One się mnie boją! ^^. Albo po prostu muszę piec, gdy mam pewność, że ktoś niespodziewanie nie pojawi się w domu... Dzisiaj tak było, et voila!
OdpowiedzUsuńja niestety jestem totalnym antytalentem piekarskim- wychodzą mi jedynie muffinki i tarty..:) ale w sumie to i tak dobrze:) kiedyś chciałam upiec chleb...i sie przekonałam, że drożdże i ja niestety nie idą w parze...
OdpowiedzUsuńzatem gratuluję wypieku i mam nadzieję, że już wszystkie zjedzone;) ze smakiem:)
Gratuluję - smacznie wyglądają. Ja i kuchnia, niestety, w jednym zdaniu nie występujemy, ale może kiedyś ;). Za to teraz mam ochotę na jagodziankę :).
OdpowiedzUsuńKaś - dziękuję ^^. O chlebie to wolę nawet nie wspominać... A co do moich jagodzianek, to jeszcze niezjedzone, ponieważ nie miał mi kto pomóc ;).
OdpowiedzUsuńBarbaro - ja chętnie się podzielę jedną z moich ;).
Gratuluję :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak wirtualnie nie można się poczęstować :)
Pokazuj głodnemu... Coś mi się wydaje, że jutro podwinę rękawy i też sobie upiekę podobne cuda :) Ni i gratuluję oczywiście :))))
OdpowiedzUsuńTucha - a czemu by nie? Przynajmniej wirtualne nie tuczy ^^.
OdpowiedzUsuńSkarletko - upiecz, upiecz, są pyszne ;).
ooo, pyszności, mniamm ;))
OdpowiedzUsuńGratuluję xDDD
OdpowiedzUsuńgratulacje, narobiłaś mi apetytu. fajny blog, postaram się częściej tu zaglądać. ;)
OdpowiedzUsuń