"Czary i czarty polskie" - Julian Tuwim

Czasem brakuje lektur na dobranoc. W takim wypadku, gdy pod ręką są "Czary i czarty polskie", czemu by ich nie przeczytać sześcioletniej dziewczynce? Idąc tym tropem, czytałam opowieść na dobranoc. Ale dziecko było ciekawe.
- Ile jest demonów na świecie?
- Nie wiem, nikt nie jest w stanie tego policzyć.
- A w komputerze nie ma?
Oczywiście, czemu ja sama na to nie wpadłam?...

Po długich walkach z tą książką udało mi się ją wreszcie skończyć. "Czary i czarty polskie" są lekturą wymagającą - wymagają skupienia. Zarówno z powodu natłoku informacji dotyczących zabobonów, magii, czarownic i palenia na stosie, jak i języka staropolskiego, który wybija czasem z rytmu.

Książka jest niesamowita. Tuwim wykonał naprawdę
świetną robotę, wyszukując te wszystkie informacje i dodając do nich przypisy. Możemy popatrzyć na wierzenia ludności sprzed kilku wieków, przeczytać najróżniejsze receptury na różne przypadłości (czy też ich brak). Poznajemy różne rodzaje demonów jak latawce i latawice (kojarzycie to skądś? Już wiecie, dlaczego panny lekkich obyczajów są nazywane na wsiach "latawicami"? Owe demony to po prostu inkuby i sukuby o pięknych polskich nazwach) oraz wiele innych, mniej popularnych.

Nie jest to lektura bezkrytyczna. Pokazuje, że nie wszystkim w obecnych czasach podobały się sposoby przesłuchiwania czarownic i wytyka ich wady. Tuwim przedstawia różne, traktujące o tym, teksty. Dowiadujemy się, jak wyglądały procesy i przesłuchania oraz jak ewoluowały na przestrzeni lat. O stosunku władzy zarówno świeckiej jak i kościelnej do czarów. Możemy również sami rozpoznać, czy ktoś jest czarownicą przypadkową, czy też t
aką, która oddała duszę diabłu. Poznajemy różne słowa, którymi można wywołać diabły, sposoby, by się przed nimi uchronić.

Ostatnią częścią książki jest "Czarna msza". Jest to część niezbyt długa, ale pełna interesujących (chociaż również nieestetycznych) obrzędów satanistycznych.

Książka z pewnością warta poznania, jednak nie powinno się jej czytać jako powieści, a raczej na wyrywki, wtedy jest jeszcze ciekawsza. Ilustrowana rycinami, fascynująca. Gorąco polecam.

CHCESZ, ABY MAŁŻEŃSTWO ZGODNE I MAŁŻONKOWIE Z SIEBIE KONTENCI BYLI?

Niech mąż samca, a żona samicy przepiórek serca noszą przy sobie (...). Albo żona niech nosi przy sobie szpik z lewej nogi wilka, a mąż kawał rogu jeleniego (...). Albo, ile razy żona część włosów ze wszystkich części ciała ofiarowanych u ołtarza z świecą zapaloną nosić na głowie będzie, tyle razy mąż zapali się ku niej miłością (...).


Za użyczenie książki na tak długi czas serdecznie dziękuję Skarletce, której ołówek stał się rzeczą, która zafascynowała moją mamę. No bo po co komu wysyłać ołówek? Wizerunek owego ołówka można zobaczyć na poniższym zdjęciu, gdyż dzielnie towarzyszył mi przez cały okres czytania "Czarów i czartów polskich oraz Wypisów czarnoksięskich i Czarnej mszy".

Komentarze

  1. Podoba mi się przepis na udane małżeństwo; chyba skorzystam:))

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj :) Alino droga, nie miałam zielonego pojęcia, że wysłałam Ci ołówek (zielony zresztą) :) Musiałam zgarnąć książkę z półki i nie zajrzałam do środka - a ołówki stosuję jako zakładki, także jego obecność wcale mnie tam nie dziwi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się ta pozycja, ciekawa książka. Ołówek?? Ja też czasem robię z niego zakładkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Inez - później powiedz, czy zadziałał ;).

    Skarletko - domyśliłam się, ale odkrycie go było przezabawnym doświadczeniem ;). Książkę odeślę Ci dopiero pod koniec tygodnia, dobrze? Ołówek też odeślę :D.

    Meme - i tak uważam, że najciekawszą zakładką jest papier toaletowy, moja przyjaciółka go czasem używa w tym celu ^^. Ja przeważnie używam komórki lub paragonów. A książka bardzo interesująca ^^.

    OdpowiedzUsuń
  5. No od czasu jak przeczytałam o niej u Skarletki też mam na nią wielką chęć :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Te zakładki xd Ja używam sznurowadeł, bo są praktycznie. Co do książki to ... dawno nie czytałam czegoś autorstwa Tuwima. Może znajdę na niego kiedyś czas...

    OdpowiedzUsuń
  7. Edith - mnie też Skarletka zachęciła ^^.

    Natkawes - o sznurowadłach nigdy nie pomyślałam... Ciekawy pomysł ^^.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3