Alice in Wonderland - Tim Burton (2010)
W moim życiu dzieje się coś tak przezabawnego, że nie wiem, czy śmiać się, czy płakać. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie zostać przypadkiem psychologiem a nie "germanistką translatoryczną", ponieważ obserwowanie zachowań niektórych ludzi sprawia, iż nie wiem, o co im chodzi, gdy sytuacja jest oczywista, a oni wszystko przeinaczają.
Sądzę, że idealnym filmem w tym momencie była "Alicja...". Dlatego z C.S. usiadłyśmy przed swoimi monitorami i obejrzałyśmy ją razem po raz trzeci. Nie oglądałam wielu filmów Tima Burtona, ale bardzo mi się podobały. Wszystkie. Nawet "Demoniczny golibroda", który był totalnie bez sensu, ale coś w sobie miał (tak, Johnny'ego Deep'a). Jednym z nich był mój ulubiony film z dzieciństwa - "Marsjanie atakują!". Ale "Alicja..." to jest coś niesamowitego. Gdyby to było dokładne odwzorowanie książki, byłaby kiepska. Ale to jest wariacja na temat fabuły, doskonała obsada, pomysł i garść szaleństwa (bo o szczypcie ciężko tutaj mówić).
Już jakiś czas temu, gdy oglądałyśmy drugi raz, dopasowywałyśmy postacie do ich alter ego w Krainie Czarów. Ten film jest wielowymiarowy, za każdym razem można zobaczyć coś innego. Gdyby ktoś uznał, że jest nudny i kiepski - chyba pozbawiłabym siebie swojej własnej tolerancji i nazwałabym tego kogoś głupim. Po prostu nie da się tak stwierdzić. Nie wierzę w taką możliwość. "Alicja..." pokazuje, że ludzie są różni, ale to jest zaleta. Wyrwanie się z obowiązujących kanonów nie jest niczym złym. Warto być wyjątkowym.
I nie można nie wspomnieć o Johnny'm Deep'ie. Dopiero w tym filmie go doceniłam i polubiłam. Wcześniej wydawał mi się przereklamowanym aktorem (sic!), który ma po prostu ładną buźkę. Teraz go uwielbiam.
O "Alicji w Krainie Czarów" nie da się napisać składnie. Zawiera ona w sobie za dużo, można by na jej temat napisać całą książkę. O znaczeniu i poszczególnych scenach, gdy rozebrać je na części pierwsze. Jeśli ktoś nie widział tego filmu, gorąco polecam.
A poza tym Kapelusznik i Alicja są sobie przeznaczeni. Tylko czemu ona go opuściła, och, czemu?
Ja też chciałam napisać coś na Absolemie o tym filmie (w końcu stąd Absolem tak się nazywa!), ale po Tobie się już nie ośmielę. Lepiej tego nie napiszę. Może tylko zrobię jedną rzecz... ale to w środę.
OdpowiedzUsuńNie mów, że nie napiszesz lepiej. Napiszesz. Ale inaczej. Czekam niecierpliwie do środy :).
OdpowiedzUsuńChcę obejrzeć - zdecydowanie xD Ba! muszę obejrzeć xD
OdpowiedzUsuńMoja kochana "Alicja z Krainy Czarów" (książka xD), mój kochany Burton i mój kochany Depp <333
Oglądałam raz. W kinie, chyba zaraz po premierze. Bo strasznie nie mogłam się tego filmu doczekać. Uwielbiam i Burtona, i Deppa. Helenę Bonham Carter też bardzo lubię. Film mi się podobał, ale dość daleko mi do Twojego zachwytu. Ja tam Burtona i tak wolę "Edwarda nożycorękiego" i "Gnijącą pannę młodą".
OdpowiedzUsuńOwarinaiyume - wygląda na to, że ten film został dla Ciebie stworzony ^^.
OdpowiedzUsuńUltramaryno - "Edwarda nożycorękiego" nie oglądałam. Ale to zrobię. Za to "Gnijąca panna młoda" podobała mi się o wiele mniej. Ale to już kwestia gustu ^^.
Oglądałam! A zastanawiałaś się co łączy kruka i sekretarzyk?:)
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam obejrzeć ze względu na Deppa, ale odpuściłam sobie:)
OdpowiedzUsuńKolmanko - owszem, zastanawiałam się. Moja odpowiedź brzmi: pióro ;).
OdpowiedzUsuńSaro - a dlaczego?