"Dallas '63" - Stephen King
Stephen King jest jednym z bardziej płodnych i poczytnych pisarzy naszych czasów. Ja go praktycznie nie znałam, choć moja przyjaciółka polecała mi jego książki przez całe wakacje. Przeczytałam jedynie jego pierwszą powieść „Carrie”, poniekąd przypadkiem. Muszę przyznać, że mnie nie zachwyciła, choć to mnie nie usprawiedliwia, ponieważ to było prawie czterdzieści lat temu, gdy ją napisał! W tym czasie styl każdego pisarza ewoluuje, a pomysły dojrzeją. I z takim procesem mamy do czynienia w „Dallas ‘63”.
Pomysł na tę książkę powstał dwa lata przed „Carrie”, jednak autor zarzucił pomysł z czystego lenistwa – nie chciało mu się zbierać materiałów. Przez te wszystkie lata książka nabierała aromatu, aż po trzydziestu dziewięciu latach pojawiła się w moich rękach – ciężkie, opasłe tomiszcze, o objętości ponad ośmiuset stron. Gabaryty mogą przerazić, szczególnie osobę, która Kinga nie zna, nie wie, czego się po nim spodziewać (udawałam, że „Carrie” nigdy nie zaistniała, żeby nie wpaść w panikę). Książka w sam raz na szesnastogodzinną podróż pociągiem, nie trzeba się przynajmniej martwić, że się skończy, zanim dojadę na miejsce.
Bohater książki też wyjechał. Całkiem przypadkiem z roku 2011 do 1958, gdy pewien znajomy wyjawił mu, iż w jego spiżarni znajduje się królicza nora. Jake nie wierzył, dopóki sam tego nie doświadczył. Wtedy Al wyjawił mu też, co Jake ma zrobić. Mianowicie – ocalić Johna Fitzgeralda Kennedy’ego przed zamachem w Dallas w roku 1963 (tytuł oryginalny brzmi „11/22/63”, co jest właśnie datą tego wydarzenia i choć znaczenie tytułu pozostaje to samo, nie bardzo rozumiem, dlaczego nie pozostał on w formie daty). Po drodze obserwuje działanie efektu motyla w przypadku paru osób, których życie postanowił uratować. W ten oto sposób Jake staje się Georgem i rusza w przeszłość, by uratować prezydenta i zmienić bieg historii.
W tym miejscu nie wiem, co powiedzieć o tej książce. Wyrażanie entuzjazmu jest przeważnie trudniejsze niż ostra krytyka. Nieważne, że ta książka w pełni zasługuje na miano cegły, ponieważ czytałam ją z równym zainteresowaniem od strony pierwszej do ostatniej. Przeżywałam z Jake’m jego rozterki, strach, wątpliwości i nawet miłość, którą znalazł w czasie, w którym jeszcze się nie narodził.
Zaś sam proces zmiany przeszłości jest bardzo żmudny. Przeszłość nie chce, by ją zmieniać. I na osiągnięcie celu Jake musiał czekać aż pięć lat. Przyzwyczajać się do nowej rzeczywistości bez telefonów komórkowych, Internetu oraz z większym zaufaniem i możliwościami bycia tym, za kogo człowiek chce się podawać. Rzeczywistość przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych została opisana tak dokładnie, że bez problemu przenosiłam się w nią i zaczynałam żyć tamtym życiem, aż do momentu, gdy zbliżał się zamach, a wszystko było opisane na innym poziomie, w krótszych fragmentach, jakby chciało przyspieszyć akcję. Napięcie się wzmagało. A ja już nie wiedziałam, czy chcę wreszcie poznać zakończenie, czy czytać dalej aż w nieskończoność. A przez zdecydowaną większość czasu chciałam.
Fanom Kinga z całą pewnością polecać nie muszę. Tym, którzy go nie znają – polecam. Ja jestem zachwycona faktem, iż tak gruba książka może nie znudzić i być cały czas równie dobra. Z całą pewnością zaprzyjaźnię się z Kingiem. Jeśli wszystkie jego książki są tak przemyślane i wciągające, wierzę, iż ta znajomość długo potrwa. To autor, który sprawił, że bez najmniejszego wahania uwierzyłam w przedstawioną przez niego wizję i liznęłam trochę historii Ameryki, co niewątpliwie się przyda (w końcu JFK romansował z MM, choć o niej nie padło ani słowo, choć padły słowa „romanse” w odniesieniu do niego), a ja powoli zaczynam rozumieć mechanizmy rządzące tym krajem.
Zdecydowanie polecam.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Prószyński.
Mam na półce, czeka aż będę miała na nią ochotę :)
OdpowiedzUsuńJa również przeczytałam jako pierwszą książkę Kinga "Carrie" i też mnie nie zachwyciła, jednak później znalazłam w bibliotece cykl Mroczna Wieża i zakochałam się w twórczości Kinga :)
Szkoda, że nie czytałaś więcej książek Kinga, bo słyszałam, że w Dallas King mruga do najwierniejszych fanów (pojawiają się postacie (?) z poprzednich książek) :) Co z resztą ma miejsce nie pierwszy raz ;)
Już jestem dawno po lekturze ,,Dallas 63'' i muszę powiedzieć, że spodziewałam się jednak czegoś innego, co nie znaczy, że historia powieści była zła, wręcz przeciwnie, bardzo mnie wciągła, ale uważam, że można by było co niektóre fragmenty odchudzić.
OdpowiedzUsuńKinga znam tylko troszeczkę, czytałam jedynie 3 powieści, ale podobały mi się, dlatego z chęcią poznam całą twórczość. A że to, jak sama napisałaś, autor płodny to lektury mi nie zabraknie przez lata :)
OdpowiedzUsuńPrzez Ciebie teraz już na pewno przeczytam tę książkę xD. Inne książki powinny się bać, nie będę miała dla nich czasu...
OdpowiedzUsuńCzytałam kilka książek Kinga, "Cujo", "Lśnienie" i inne. Lubię "mistrza grozy" i czekam z niecierpliwością aż "Dallas'63" trafi w moje ręce. Po cichu mam nadzieję, że Mikołaj się postara ;)
OdpowiedzUsuńU mnie "Dallas '63" już wprowadziło niemały zamęt, chociaż na razie stoi na półce. Postanowiłam sobie przypomnieć niektóre książki Kinga, zaś te których nie czytałam zapragnęłam poznać - wszystkie skrupulatnie wgrałam na czytnik i teraz sobie tak myślę, że chyba oszalałam.
OdpowiedzUsuńA samej lektury "Dallas" już nie mogę się doczekać. Dlaczego doba nie trwa dłużej? Albo faktycznie przydałaby się nam taka "królicza nora", by co jakiś czas przenosić się w przeszłość i dzięki temu móc więcej czytać :)
Zaczytana, Fitzek też tak robi! Ja niestety raczej nie przeczytam wszystkich Kingów, choć chętnie coś więcej niż te dwie książki :D.
OdpowiedzUsuńCyrysiu, fakt, było kilka, które były trochę zbyt rozwlekłe, ale nie aż tak strasznie.
Mimo, że tego autora bardzo lubię, to chyba lekturę tej książki sobie jak na razie odpuszczę- po "Miasteczku Salem" musiałam spać przy zapalonym świetle, a prąd tani nie jest! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie znam zbyt dobrze twórczości Kinga, ale na tę powieść już od jakiegoś czasu mam ochotę. A to za sprawą JFK. Mam nadzieję, że uda mi się ją zdobyć i przeczytać.
OdpowiedzUsuńRapsodio, Dallas to na szczęście nie horror :)). Raczej lekkie science-fiction. O prąd się nie martw ;).
OdpowiedzUsuńSwietna recenzja, serio!!! Ksiazka niestety u mnie nie wyladuje, bo mam inne priorytety i klopoty finansowe. Ale kiedys chcialabym ja przeczytac ze wzgledu na czas akcji tj. lata 50. i 60. A jesli chodzi o tytul to pewnie polski wydawca zdawal sobie sprawe, ze taka data jak 22 listopada 1963 niewiele polskiemu czytelnikowi powie ( w przeciwienstwie do amerykaniskiego) dlatego polaczyl DALLAS Z rokiem 1963, dal podobizne JFK na okladke i juz zaczyna cos switac :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńpolecasz? serio? ja nad tą książką zasypiałam milion razy O.o ale może się nie znam
OdpowiedzUsuń