"Kijem i mieczem" - Kevin Hearne
Dwanaście lat od czasu akcji w „Zbrodni i Kojocie” Atticus,
Granuaile, Oberon i wszelacy bogowie oraz potwory tego świata wracają, by
rozpocząć Ragnarӧk,
bądź mu zapobiec. Po dwunastu latach Granuaile jest nareszcie gotowa, by zdobyć
druidzkie tatuaże i zostać spleciona z ziemią. Niestety niektórzy bogowie
dowiadują się, że ostatni druid i jego uczennica wcale nie umarli, jak ci utrzymywali,
lecz mają się dobrze, więc postanowili im poprzeszkadzać – a raczej brutalnie i
dość krwawo zabić.
Widać w tej części sporo zamieszania, które jest następstwem
działań, w wyniku których druid sfingował swoją śmierć. Dla osób, które serii
jeszcze nie znają – a bez wątpienia powinny to nadrobić – ukryję może
informacje, co też Atticus wyczyniał. A było tego sporo. Nie bez powodu Bachus
się na niego wściekł i poprzysiągł, że go rozszarpie, a nordyccy bogowie
uważają, że druid jest im coś winien. I każdy, z niewielkimi wyjątkami, chce go
zabić, wykorzystać do swoich celów lub poślubić. W tym wszystkim musi on
znaleźć trzy miesiące na splecenie swojej uczennicy z ziemią. Oczywiście
stwarza to pewne problemy.
Bardzo mnie cieszy, że Kevin Hearne nie próbował ciągnąć
serii przez kolejnych dwanaście lat i – co byłoby nieuniknione – zanudzać
czytelnika powtarzalnością. Przeskok w czasie dobrze zrobił serii, choć w
bohaterach nie zmieniło się nic – poczucie humoru wciąż takie samo, wygląd też
(może pomijając przyrost masy mięśniowej u Granuaile i zmianę stylizacji brody
Atticusa). I świat też zdaje się stać w miejscu, widoczne zmiany nie zaszły.
Przynajmniej w świecie ludzi, bo w krainach bogów się sporo dzieje. Im się
chyba nigdy nie nudzi.
„Kijem i mieczem” jest na tym samym poziomie, co poprzednie
tomy. Jest to dość zaskakujące, przynajmniej dla mnie, ale w jakiś sposób też
nużące. Najbardziej wkurzający druid wszech czasów już od pięciu tomów próbuje
nie dać się zabić, a biorąc pod uwagę, że próbują to zrobić bogowie, wampiry,
elfy i inne stworzenia, to każdy normalny (śmiertelny!) człowiek powinien w
końcu, tak dla świętego spokoju, zginąć. Lubię Atticusa i nie chcę jego
śmierci, ale skłoniło mnie to do zadania sobie pytania: ile jeszcze to będzie
trwało? Szósty tom został już wydany. I choćbym chciała czytać Kroniki
Żelaznego Druida w nieskończoność, liczę, że autor poprzestanie na siedmiu.
Szkoda by było jednej z moich ulubionych serii.
PS Przy recenzji poprzedniego tomu wspomniałam o smoku i autorze. Mianowicie napisałam autorowi na Twitterze, że brakuje mi w jego książkach smoka. Odpisał, że może dalej w serii. I wiecie co? W tym tomie pojawiła się smoczyca! Gdy to zobaczyłam, wręcz skręciło mnie z radości. Poczułam się, jakby została ona napisana specjalnie dla mnie. Może zresztą tak właśnie było?
Komentarze
Prześlij komentarz