"Tak blisko..." - Tammara Webber
Prawie wszystkie książki dla młodzieży pisane są na jedno
kopyto – trudno zaprzeczyć, bo widać to zarówno w stylu pisania, w fabule jak i
kreacjach postaci. Różnic jest tak niewiele, że można spokojnie zignorować to,
że jakieś tam są. Przez to zawsze wiem, czego się spodziewać, jednak gdy trafię
na dobrą książkę młodzieżową, jestem niezmiernie zdumiona. Gdy okaże się, że ta
książka jest bardzo dobra, zastanawiam się, czy nie powinnam zmienić swojej
opinii wobec całego gatunku.
Opis wydawcy „Tak blisko…” jest jednym z tych, które
wprowadzają w błąd. Opowieści o „nieoczekiwanej potędze miłości”, „fascynacji”
i innych romantycznych frazesach niewiele mają z faktyczną treścią tej książki
wspólnego. Powieść ta różni się od innych sobie podobnych początkowo wiekiem
bohaterki (jest studentką, a nie uczennicą liceum), jej problemem (co prawda
chłopak ją rzucił, ale to jest tylko jedna z przyczyn prawdziwych kłopotów,
które nie są przez nią samą spowodowane) i językiem (dobry, naprawdę dobry, co
było pierwszą rzeczą, która mnie zaskoczyła).
„Tak blisko…” pokazuje, że miłość nie bierze się z powietrza, co jest piękne i
nareszcie życiowe. Coś się musi wydarzyć, by uczucie stało się naprawdę silne. Autorka
bardzo dobrze opisała otoczenie, które może w głębi serca w coś wierzyć, ale i
tak zdecyduje się na wybranie wygodnej i prostej drogi, byle nie musieć mierzyć
się z sytuacją, która może zaważyć na dobrej opinii jednostki bądź organizacji.
Widać też prawdziwą przyjaźń i to, co jest jej namiastką. Ta książka zawiera w
sobie bardzo dużo pozytywnych cech i z wyjątkiem narracji pierwszoosobowej
(choć, o dziwo, również poprowadzonej w naprawdę dobry sposób – nie pokazuje
niedojrzałości bohaterki, co z miejsca zasługuje na uznanie) ciężko w niej
cokolwiek skrytykować.
Poruszająca, skłaniająca do refleksji i mocno wciągająca. To naprawdę dobra książka na poziomie zdecydowanie wyższym
niż literatura młodzieżowa, a i niektóre „dorosłe” lektury mogłyby się od niej
czegoś nauczyć.
Ja nie uprzedzam się do literatury młodzieżowej, bo pomimo tego, że już od pewnego czasu nie zaliczam się do grona nastolatków, to nadal zdarza mi się trafiać na naprawdę wartościowe lektury w tym gatunku. Widzę, że po "Tak blisko..." warto sięgnąć.
OdpowiedzUsuńmam bardzo podobne odczucia - również uważam, że pośród literatury młodzieżowej można znaleźć prawdziwe perełki :) Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
UsuńMożna, ale to trudne :). Zresztą ja czytam ten gatunek z przyjemnością - nawet mimo schematyczności.
UsuńJuż kiedyś miałam ochotę na tę książkę, jednak zwyczajnie o niej zapomniałam. W najbliższym czasie chętnie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńWiesz, że ja literaturę młodzieżową lubię, ale ciężko mi po opisany na okładkach cos dla siebie i dla tych którym ksiąźki polecam wybrać. Dlatego dzięki Ci za ten wpis - nawet bez mojego jeszcze przeczytania tej ksiąźki wiem, że będę ja młodzieży polecać, dzięki Tobie ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że piszesz również o młodzieżowych książkach. Osobiście niezmiennie odkładam tego typu książki na bok po zaznajomieniu się z opisem na tylnej okładce:) Po tak pozytywnym opisie chyba się skuszę i przeczytam!
OdpowiedzUsuńTa książka jest cudowna ;)
OdpowiedzUsuń