"Trupia farma. Sekrety legendarnego laboratorium sądowego, gdzie zmarli opowiadają swoje historie" - Bill Bass, Jon Jefferson


Od dłuższego czasu nie czytałam książki, która by mnie tak mocno zafascynowała. Możliwe, że potrzebowałam do odreagowania czegoś prawdziwego i obrzydliwego, czego nie powinno się czytać przy jedzeniu (ja jadłam w trakcie lektury, choć zapewne wiele osób nie byłoby w stanie), co wciąga i przenosi do zupełnie innego świata. Dla niektórych może rzeczywistości alternatywnej – świata, gdzie niemal każdego dnia ktoś umiera, ktoś kogoś zabija, a ktoś inny własnymi rękami „grzebie” w zwłokach, by się czegoś o ich śmierci dowiedzieć. Ktoś kładzie je na betonie i obserwuje jak gniją, pokrywają się robactwem, odpada z nich skóra… dobrze, na chwilę wystarczy apetycznych opisów.

„Trupia farma” to nie tylko tytuł tej książki i potoczna nazwa autentycznego miejsca badań nad zwłokami. To także tytuł kryminału Patricii Cornwell, która przyczyniła się do rozsławienia trupiej farmy i która napisała przedmowę do książki. Fragment podtytułu jest także fascynujący i piękny „gdzie zmarli opowiadają swoje historie”. A jednak nic z tego nie przygotowało mnie na to, co spotkałam.

Bill Bass jest jednym z najsłynniejszych antropologów sądowych. Wstąpił na swoją drogę kariery poniekąd przypadkiem, jednak tak go ona zafascynowała, że nigdy nie spoczął na laurach, ale starał się odpowiadać na coraz większą ilość pytań, które rodziły się w myśl zasady, że każda jedna odpowiedź niesie za sobą kolejne zagadki. W ten oto sposób wymyślił trupią farmę, która była i jest pomysłem dość kontrowersyjnym, a jednak niezwykle pomocnym pod względem naukowym i również prawnym.

Kości, tłuszczowosk, larwy, muchy, jaja, czerwie, otwory, płyny, krew, rany i inne cudowne rzeczy towarzyszą nam przez całą lekturę. O odpadającej skórze mówiłam. Przy okazji poznajemy także różne ciekawostki odnośnie tempa rozkładu ciał, zachowania się go w wodzie, ogniu, na świeżym powietrzu, w zamkniętych pomieszczeniach. O kremacji; o sposobach rozróżniania płci, rasy, wieku i wzrostu jedynie na podstawie kilku kości. To wszystko przedstawione w dowcipnym, gawędziarskim tonie Billa Bassa i prywatnymi wstawkami, które nadały lekturze uroku i sprawiły, że nie jest ona nudnym naukowym tomiszczem bez odzwierciedlenia w rzeczywistości.

Książka nie jest doskonała. Ma dla mnie dwie wady – pierwszą jest niezbyt mnie interesujący początek, gdzie Bass opowiada o archeologii i Indianach, a drugą – książka jest za krótka, za mało trupów, ledwie kilkaset. Mogłabym ją czytać i czytać. Idąc za słowami Mary Roach: „Chyba jest ze mną coś nie tak, ale lektura tej książki naprawdę sprawiła mi dużą przyjemność”. Mi również i nie zamierzam się tego wypierać. Poza tym przedstawia naprawdę ciekawe i niewiarygodne historie morderstw, które, jak sam narrator zaznacza, zostałyby przez producentów w Hollywood wyśmiane jako mało rzeczywiste. Jak widać, życie zawsze zaskakuje bardziej niż najlepiej wymyślona fabuła.

To wspaniała i fascynująca książka. Bardzo się cieszę, że miałam okazję ją przeczytać. Gdyby została w Polsce wydana wkrótce po tym, gdy pojawiła się w Stanach (rok 2003), prawdopodobnie dziś studiowałabym coś zupełnie innego. Gorąco polecam osobom, które nie czują obrzydzenia na sam dźwięk słów: trup, rozkład, robale. Miłośnikom thrillerów. I tym, których interesuje, jak działają śledczy oraz z czym się je śmierć.

Komentarze

  1. Mam ją w planach wypożyczyć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już nie mogę się doczekać jej kupna!

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepsza książka z tego miesiąca! Żałuję, że tak szybko się skończyła, bo dla mnie mogłaby mieć o wieleset więcej stron :D Zastanawiam się teraz, a może zamiast medycyny pójść na antropologię sądową?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proponuję złożyć papiery na oba kierunki, a jeśli na oba się dostaniesz - wtedy zacznij się martwić xD. Też bym chciała, by trwała wiecznie, była cudowna!

      Usuń
    2. Świetny pomysł :-) Gorzej, jak nie dostanę się nigdzie. Ale oto będę martwić się w przyszłym roku.

      Usuń
    3. Dostaniesz się :). Wierz w to po prostu :).

      Usuń
  4. Ja pewnie właśnie nie byłabym w stanie jeść podczas lektury, a że nie mam nerwów ze stali, na razie sobie odpuszczę...

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja mogłabym jeść podczas lektury, tak myślę :)
    Książkę po prostu muszę zakupić :)
    Ja natomiast zastanawiałam się nad zawodem technika kryminalistycznego :P Trupy są fajne, ale nie wiem czy miałabym aż tak stalowe nerwy i czy byłabym tak niewzruszona :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3