"Charlie" - Stephen Chbosky

Drogi Przyjacielu!
Piszę do Ciebie, bo jako jedyny mnie rozumiesz. Chciałbym Ci opowiedzieć o moim życiu, o seksie, narkotykach, związkach, akceptacji…

Drodzy Czytelnicy!
Chciałabym Wam opowiedzieć o tym, co nie zgadza się w słowach opublikowanych na okładce książki i o czym ona właściwie jest. Charlie ma piętnaście lat, a książka jest zbiorem listów do nieznanego Przyjaciela, które bohater pisze w ciągu roku. Poznajemy w tym czasie jego życie – przyjaciół, rodzinę, miłość i zainteresowania. Seks faktycznie jest, narkotyki także, związki i akceptacja pełnią dużą rolę. Jednak opis na okładce każe nam się skupić na tym i niczym innym. W moich myślach od razu pojawił się przećpany chłopiec, który sprzedaje się na dworcu, bije dziewczyny i uważa się za tak bardzo niedocenianego, niekochanego, że aż sam czytelnik czuje się zdołowany. „Charlie” jest zupełnie inną książką.

Z początku mi się nie podobał. Nie wiedziałam, do czego ta książka zmierza. Charlie wydawał się trzynastolatkiem, obserwatorem; inteligentnym, ale wyobcowanym nawet wśród przyjaciół. Okazało się, że wkrótce skończy szesnaście lat, a pozostałe cechy się potwierdziły w trakcie czytania. Był wrażliwy, płaczliwy, ale jeśli chodzi o dojrzałość emocjonalną, znajdował się na poziomie właśnie dwunasto-, trzynastolatka. Końcówka książki bardzo ładnie „rozgryza” jego osobowość i powody, dla których jest właśnie taki a nie inny. Im dalej w treść, tym robi się ciekawiej – książka nie jest banalna, fabuła wydaje się być prawdziwa, choć te narkotyki i seks są naciągane, przynajmniej w kwestii okładkowej. Charlie raz wziął LSD, palił trawkę i czasem wąchał dziwne rzeczy i wcale to nie było najważniejsze. Seksu było mało. I po co o tym w ogóle wspominać?

Mimo wszystko książka wydaje mi się mało aktualna – napisana w 1999, akcja rozgrywa się 1991-1992. Wtedy dzieci w wieku przedszkolnym nie były uświadomione w sprawach seksu, komputery dopiero się pojawiały, a społeczeństwo było bardziej nieśmiałe, jeśli chodzi o mówienie o cielesności. Dzisiaj jest zupełnie inaczej. Młodzież może wyśmiać tę książkę, bo fabuła niczym ich nie zaskoczy. Wszystko wiedzą, wszystko widzieli. A te naprawdę dobre części, które są trafnymi spostrzeżeniami na temat ludzi i są ponadczasowe, mogą zostać pominięte. Przecież one są najważniejsze w tej książce! Tak samo jak osobowość Charliego. Dla młodego czytelnika może się to okazać za mało.

Ta książka jest bardzo dobra. Ciężko mi znaleźć lepsze słowa do jej opisania. Nie jestem do niej do końca przekonana, ale pozostają we mnie przebłyski tych „naprawdę dobrych części”. Gdyby została przeniesiona na grunt „współczesny”, mogłaby być naprawdę świetna. Osoby, które nie pamiętają już XX wieku mogą jej nie docenić. Bo przecież nie zaskoczy czymś, co jest już przestarzałe… Dzisiejsza młodzież nie dorasta na pamiętnikach Barbary Rosiek czy wspomnieniach Christiane F. Dzisiaj granice są inne, poprzeczki się zmieniają. No i tak okropna okładka nikogo nie zachęci. Przyznam, że mnie odrzuca. Ale ja przeczytałam tę książkę i wiem, że warto. 


Okładki nie pokazuję, bo bardzo mi się nie podoba.

PRZYPOMINAM O KONKURSIE.

Komentarze

  1. Może wydawca właśnie chciał "polecieć" na tym - Rosiek itd. Ale jak widać zabieg chyba nie bardzo udany. Jestem ciekawa na czym według Ciebie wychowuje się teraz młodzież? Pomimo tego, że mam młodszych braci nie bardzo umiem to sobie zobrazować ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na grach komputerowych, filmach, CHERUBach, Percych Jacksonach i innych takich. Niektórzy nawet uważają, że HP jest nudny i przestarzały i ograniczają się do filmów. Nie pytaj, to dołujące xD. Zresztą sama widzisz, co jest teraz wydawane. Mamy epokę komputeryzacji. W książce MUSI się pojawić Internet, bo inaczej nie ma prawa bytu. Wyjątkiem jest fantastyka :D.

      Usuń
    2. A i fantastyka też potrafi być usiana technologią. Wtedy to jest Urban Fantasy czy inne ;).

      Usuń
    3. Tak, ale chodziło mi o to, że technologia nie jest konieczna do jej istnienia.

      Usuń
  2. Książkę właśnie kończę i niedługo będę zabierała się za recenzje. Na razie nie potrafię jakoś wyrazić swojego zdania o niej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Za młodu czytałam bardzo dużo literatury tego typu. Fascynowała mnie bo była taka niecodzienna, poruszała tematy tabu i szokowała:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziekuje za recenzje. Z pewnoscia siegne po te ksiazke, ale raczej w ramach ciekawostki, wiec nie bede jakos szczegolnie dazyc do jej materialnego pozyskania ;). A odpowiedz na pytanie, dlaczego na okladce seks i narkotyki, a w ksiazce seksu i narkotykow malo, jest oczywista - jesli na okladce jest napisane o seksie i narkotykach, to ksiazka z pewnoscia lepiej sie sprzeda. Smutna to prawda, nad czym ubolewam w dodanej u siebie dzisiaj notce. Literatura pod tym wzgledem zmierza w zla strone.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, o co chodzi z tym zabiegiem, ale ta wprowadza w błąd, że to wyjaśnienie do mnie nie przemawia. Idę do Ciebie czytać :).

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3