"Milion małych kawałków" - James Frey

O narkotykach zostało napisanych wiele książek. Jakieś dziesięć lat temu była to tematyka porównywalna do dzisiejszych wampirów - wyeksploatowana na wszystkie strony. Sama przeczytałam "Pamiętnik narkomanki", "My, dzieci z dworca Zoo", "Ćpuna" i kto wie, co jeszcze. Byłam wtedy w okresie niejakiego buntu i lubiłam o buncie i autodestrukcji czytać. Wtedy czytałam, żeby mieć kontrargumenty wobec rodziców, później zaczęłam czytać, by zrozumieć. Narkotyki przerażają, często krok za nimi idzie prostytucja, alkoholizm. Wszystko to, przed czym normalny rodzic chce uchronić dziecko. To niszczy.

Gdy sięgałam po książkę Jamesa Freya - opartą na jego własnych doświadczeniach - nie spodziewałam się niczego nowego. Raczej potwierdzenia tego, co przeczytałam w poprzednich lekturach. A teraz, gdy to piszę, nagle zdaję sobie sprawę, że zarówno Christiane F., Barbara Rosiek jak i James Frey to osoby ogromnie inteligentne, które doskonale zdawały sobie sprawę z tego, co robią. Żadne z nich nie miało złego dzieciństwa i tylko jakiś idiotyczny przypadek sprawił, że zaczęli brać, niszczyć siebie. I piękne jest to, że pewnego dnia podjęli decyzję, że tym razem na poważnie skończą i to zrobili. Ale nie dlatego, że stosowali się do jakiś ogólnie przyjętych zasad przeciwko uzależnieniom, ale dlatego, że znali siebie i swoje własne ograniczenia i wiedzieli, że to już jest ten ostatni moment, stoją na skraju przepaści i muszą się cofnąć, bo inaczej będzie koniec.

James Frey przedstawił swoje życie w ośrodku odwykowym, gdzie trafił w tak okropnym stanie, że jeszcze kilka dni picia, bądź ćpania by go zabiły. Ta książka nie jest moralizatorska - daleko mu do tego, bo sam nie znosił, gdy ktoś próbował go pouczać. Podziwiam go za to, że sprzeciwiał się jakimkolwiek określonym sposobom walki z nałogiem, wybrał swoją własną drogę i mimo że nikt nie wierzył w jego sukces, on uparcie brnął dalej drogą, którą wybrał. Książka ta opowiada o tych milionach małych kawałków, które przekonują, że pora się zmienić, bo podjęcie poważnej decyzji to sukces, milowy krok, a każdy z kroków jest kawałkiem, wszystkie zaś składają się na życie. Dlatego opowiada o przyjaźniach w ośrodku, miłości, wytrwałości i rodzinie - naprawianiu z nią więzi lub też tworzeniu ich od nowa.

Ta książka ma w sobie coś pięknego. Tę surowość, stanie na bakier, czyste emocje i zero kombinowania. Dialogi nie są oznaczone myślnikami bądź cudzysłowami, tylko oddzielone od siebie linijkami, czasem ciężko się połapać, kto co mówi, czy to dalej dialog, czy już może tekst. Jednak po jakimś czasie się do tego przyzwyczaja, bo tak naprawdę nie forma jest istotna, ale treść. Multum przekleństw, ataki myślowe i narkotyki w nich. Nie ma ugrzeczniania. I bardzo dobrze, bo dzięki temu książka ma większy wydźwięk.

To ważna książka. Pokazuje, że się da. Przedstawia niebezpieczeństwo, ale nie truje o tym, żeby nie dotykać narkotyków. Bo to i tak nie przynosi zamierzonych efektów. Po prostu mówi, co będzie dalej, następnym kroczkiem, następnym i kolejnym.

Zdecydowanie polecam, choć z początku miałam co do niej wątpliwości. Teraz ich nie mam.

Dziękuję wydawnictwu

Komentarze

  1. Bardzo mnie ciekawi tematyka. Trzeba mówić o narkotykach i konsekwencjach jakie wywołują. Chętnie poznam tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. W domu czekają na mnie jeszcze dwie książki Rosiek do przeczytania. W sumie tą tematykę ciężko lubić, ale ja zawsze chętnie sięgam po takie książki, aby przyjrzeć się zmaganiom, walce o życie i, na końcu, podejmowaniu słusznych wyborów. Wiele mądrych spraw wyciągnęłam z tej lektury, a przede wszystkim dały mi żywy obraz na to, jak można stoczyć się od jednego razu.

    W tej tematyce bezkonkurencyjny jest dla mnie film "Requiem dla snu".

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapisuję sobie ten tytuł:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam podobną książkę, opartą na faktach "Spisany na straty" Marka Johnsona z serii "pisane przez życie". Lubię czytać o ludziach, którzy się podnieśli, którzy nie zatracili się zupełnie i kyórym się udało, więc z pewnością przeczytam "Milion małych kawałków" :)

    OdpowiedzUsuń
  5. kiedyś podobnie jak Ty zaczytywałam się w tego typu książkach, więc chętnie poznam też tą :)

    OdpowiedzUsuń
  6. widzę, że kolejny tzw. "must have" ... chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię czasami poczytać książki o takiej tematyce, więc pewnie i po tę kiedyś sięgnę ;).

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak jak i Ty miałam w swoim życiu okres " Dzieci z dworca ZOO" i "Pamiętników narkomanki". Pamiętam jak czytałam je po nocach z przerażeniem i strachem. O tej książce słyszę po raz pierwszy, ale widzę, że chyba warto się z nią zapoznać.

    OdpowiedzUsuń
  9. O narkotykach czytałam w książce Pani Onichimowskiej " Hera, moja miłość" i jestem pod wrażeniem tej prozy ;) Choć słyszę o tej pozycji pierwszy raz, wydaje się ona być równie dobra ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3