"Ostatnie fado" - Iwona Słabuszewska-Krauze
Pewnego dnia odkryłam, że zakochałam się w Lizbonie. Był to dzień, gdy dowiedziałam się o istnieniu tej książki, zobaczyłam tę magiczną okładkę i przeczytałam opis. Był nawet konkurs, gdzie można było wygrać wycieczkę do Lizbony na weekend i książkę. Tak bardzo pragnęłam ją przeczytać, że nawet perspektywa wyjazdu wydawała mi się mniej atrakcyjna - książka wydawała mi się czymś, bez czego w życiu się nie obejdę. Pragnęłam ją, czułam tę cudowną atmosferę, jaką wokół siebie roztaczała. Czytałam wiele recenzji. Książki nie dostałam. Czekałam na nią, aż do mnie przyjdzie. W końcu kupiłam ją sobie, chcąc w ten sposób uczcić otwarcie Empiku w Myślenicach. Byłam szczęśliwa, że ją wreszcie mam.
Autorka opowiedziała historię o miłości, fado i Lizbonie. O zamiłowaniu do podróży, z którego może wyleczyć miłość. O saudade. O niepotrzebnych dygresjach, historiach pobocznych, które wpływu na główną oś fabularną żadnego nie miały. Nie czytałam "Amelii", filmu też nie oglądałam. Nie wiem, o czym jest. Nie wiem, co ma ona wspólnego z "Ostatnim fado". Ale jeśli faktycznie jest to książka "dla wszystkich, którzy pokochali Amelię", ja po "Amelię" nie sięgnę, bo nie pokochałam "Ostatniego fado".
Autorka pisała tę książkę, słuchając wspaniałego fado Cristiny Branco. Szczerze nie przemawiała do mnie ta książka już od początku, dlatego po połowie uznałam, że co mi zależy? Włączyłam fado i słuchałam. Nie wiem, co drażniło mnie bardziej - książka czy muzyka. Nie jestem niewrażliwa na dźwięki. Mają one dla mnie duże znaczenie. Ale najwidoczniej saudade zawarte w tej muzyce nie jest tym saudade, które ja czuję. Może gdyby fado mi się podobało, pokochałabym również książkę? Może...
Podobał mi się język, podobały opisy Lizbony. Nie zrozumiałam jednak tutaj sensu... bo niby bohaterka szukała Rosy, by dać jej list od Dominika, ale z drugiej strony na tym się kończyło. Nie wiem, po co zostało dołączone życie Fernanda Pessoa, jego uzależnienie od absyntu, roz(bodajże)czworzenie osobowości i nieporadność życiowa. Nie wiem, po co był tutaj Antonio i jego problemy ze zrozumieniem córki. Może dawały głębszy obraz Lizbony i jej mieszkańców, ale nijak się łączyły z głównym wątkiem. Zaś sama podstawowa historia mi się nie spodobała. Bo do dwóch trzecich książki nie działo się nic. Dopiero końcówka zaczęła do mnie przemawiać, moje odczucia się poprawiły, ale zaraz potem spadły znowu drastycznie w dół.
To fado nie przemówiło do mnie w żaden sposób. Znalazło się parę celnych, emocjonalnych cytatów. I na tym koniec. Było przyjemnie, nie porwało. I jestem naprawdę z tego powodu zła, co wpłynęło na cały mój nastrój. Jedyne co z tego wyniosłam, to chęć wyjechania do Lizbony. Ale to jedynie efekt oddziaływania okładki.
Ze swojej strony niespecjalnie polecam.
Autorka opowiedziała historię o miłości, fado i Lizbonie. O zamiłowaniu do podróży, z którego może wyleczyć miłość. O saudade. O niepotrzebnych dygresjach, historiach pobocznych, które wpływu na główną oś fabularną żadnego nie miały. Nie czytałam "Amelii", filmu też nie oglądałam. Nie wiem, o czym jest. Nie wiem, co ma ona wspólnego z "Ostatnim fado". Ale jeśli faktycznie jest to książka "dla wszystkich, którzy pokochali Amelię", ja po "Amelię" nie sięgnę, bo nie pokochałam "Ostatniego fado".
Autorka pisała tę książkę, słuchając wspaniałego fado Cristiny Branco. Szczerze nie przemawiała do mnie ta książka już od początku, dlatego po połowie uznałam, że co mi zależy? Włączyłam fado i słuchałam. Nie wiem, co drażniło mnie bardziej - książka czy muzyka. Nie jestem niewrażliwa na dźwięki. Mają one dla mnie duże znaczenie. Ale najwidoczniej saudade zawarte w tej muzyce nie jest tym saudade, które ja czuję. Może gdyby fado mi się podobało, pokochałabym również książkę? Może...
Podobał mi się język, podobały opisy Lizbony. Nie zrozumiałam jednak tutaj sensu... bo niby bohaterka szukała Rosy, by dać jej list od Dominika, ale z drugiej strony na tym się kończyło. Nie wiem, po co zostało dołączone życie Fernanda Pessoa, jego uzależnienie od absyntu, roz(bodajże)czworzenie osobowości i nieporadność życiowa. Nie wiem, po co był tutaj Antonio i jego problemy ze zrozumieniem córki. Może dawały głębszy obraz Lizbony i jej mieszkańców, ale nijak się łączyły z głównym wątkiem. Zaś sama podstawowa historia mi się nie spodobała. Bo do dwóch trzecich książki nie działo się nic. Dopiero końcówka zaczęła do mnie przemawiać, moje odczucia się poprawiły, ale zaraz potem spadły znowu drastycznie w dół.
To fado nie przemówiło do mnie w żaden sposób. Znalazło się parę celnych, emocjonalnych cytatów. I na tym koniec. Było przyjemnie, nie porwało. I jestem naprawdę z tego powodu zła, co wpłynęło na cały mój nastrój. Jedyne co z tego wyniosłam, to chęć wyjechania do Lizbony. Ale to jedynie efekt oddziaływania okładki.
Ze swojej strony niespecjalnie polecam.
Pięknie opisałaś swoje wrażenia czytelnicze, że aż sama mam ochotę sięgnąć po te książkę.
OdpowiedzUsuńCzyli słusznie nigdy nie czułam najmniejszego pociągu do tej książki, choć wszędzie ją widziałam ^^. Okładka ładna, ale też jakoś mnie nie rusza. Myślę, że samo miasto będzie zupełnie inne :).
OdpowiedzUsuńWiesz jakiego smaka mi robisz? Mialam smaka na tą ksiażkę! Teraz mam ogromny głód po prostu!!
OdpowiedzUsuńmnie ta kiążka wydaje się bardzo ciekawa i mam ją w najbliższych planach :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie przypadła Ci do gustu ta książka. Zmartwiło mnie to, bo "Ostatnie fado" czeka sobie grzecznie na półce. I chyba poczeka jeszcze trochę:)
OdpowiedzUsuńOkładka rzeczywiście świetna, taka nastrojowa;)
U mnie jest jak na razie tylko w schowku. Wczoraj miałam ją w epmiku w ręce, ale odłożyłam. Myślę, że pomimo Twojej nieprzychylnej recenzji kiedyś ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńW takim razie nie przeczytam. Kusiła mnie ta książka ogromnie, ale teraz raczej sobie ją odpuszczę;)
OdpowiedzUsuńChoć kiedyś miałam na nią ochotę, teraz jakoś mi się odechciewa. ;P
OdpowiedzUsuńCzyli już wiadomo której książki unikać:P zapraszam na mój blog ze słodką biżuterią;)
OdpowiedzUsuńhttp://natajka89.blogspot.com/
pozdrawiam!
Okładka piękna, ale po Twojej recenzji zapał, by przeczytać tę książkę spadł xd
OdpowiedzUsuńWizualnie książka piękna i mnie też kusiła. Ale Twoja recenzja potwierdziła tylko to, co czytałam wcześniej w różnych miejscach - szału nie ma ;) Szkoda, że autorka zmarnowała taki potencjał. Chociaż może nie powinnam się wypowiadać skoro nie czytałam.
OdpowiedzUsuń