"Miłość buja nad Szkocją" - Alexander McCall Smith

Wiele się naczytałam recenzji serii "44 Scotland Street", ale szczerze powiedziawszy nigdy mnie do niej nie ciągnęło. Gdy dostałam ją do recenzji, pomyślałam "Trudno, przeczytam", chociaż też nie miałam specjalnej ochoty. Mimo czytania o serii nie wiedziałam, o czym właściwie ona jest. Zdaję sobie sprawę, że jestem głupia, ale nic na to nie poradzę. Czasem potrzebuję, żeby ktoś mnie trzepnął. No i trzepnęła mnie książka. Dobrze zrobiła, może przestanę tak marudzić.

Autor wysłał mnie do Szkocji, która to kojarzy mi się z dudami, spódniczkami w kratę noszonymi przez mężczyzn. I potwór z Loch Ness? W każdym bądź razie jestem ograniczona. I wcale po lekturze nie uważam, żebym się dokształciła, ponieważ niemal nie opuszczałam Edynburga (no, byłam jeszcze w Paryżu, na Malajach i jakimś tam innym miasteczku, ale w Edynburgu się zadomowiłam), poznawałam ludzi. Co za przyjemni ludzie! Może pomijając Irene - matkę Bertiego, kobietę tak denerwującą i ambitną względem syna... Zaś chłopiec jest tak świetny, że współczuję mu matki. Sama bym go wychowała.

Poznajemy również Angusa, jego psa Cyryla, Domenicę, Antonię, Matthew, Pat, Dużą Lou, jakiegoś psychoanalityka... A każdy z nich ma wady, zalety, przyzwyczajenia i wszyscy oni tworzą pewną grupę przyjaciół. Nie da się ich nie lubić, miałam ochotę się do nich przenieść. W dodatku książka napisana jest tak lekko... Było mi bardzo miło. Słów mi brakuje, żeby opisać jak miło. Miłość sobie buja nad Szkocją, a ja bym chciała też być ubujana, ululana i utulona gdzieś na Scotland Street 44. Poszłabym do Dużej Lou na herbatę czy nawet kawę, wyszłabym za Matthew, który jest tak słodkim facetem, że prawie idealnym, wady na pewno dałoby się wyplenić. A autora zaprosiłabym na kolację, ponieważ takiego optymizmu mi potrzeba, jakim mnie napełniła ta książka. Wszystko jest cudownie, wspólnie rozwiążą wszystkie problemy, ale ta książka nie jest naiwna. Daleko jej do tego. Ma w sobie magię, delikatną ironię, humor. Z przyjemnością czytałam tę część (a gdzie poprzednie dwie? Z równie wielką przyjemnością bym je przeczytała i z przyjemnością przeczytałabym kolejną).

Polecam szczególnie na upały, gdy ciężko jest myśleć, na smutek, na chandrę, na dobry humor, ku rozrywce. Ja odczułam po niej potrzebę przynależności do jakiejś grupy ludzi. Nie należę do żadnej. I tak smutno mi się po tym zrobiło, bo uświadomiłam sobie, jak bardzo jestem samotna. Ale pomijając ten drobny fakt, który wywołała we mnie właściwie recenzja, a nie sama lektura, jestem bardzo mile ugłaskana przez "Miłość buja nad Szkocją". I życzę Wam, by i Was jakaś książka, najlepiej ta, tak ugłaskała.

Chcę kotka, którego sama będę mogła ugłaskać!

Za książkę przyjemnie, cieplutko i milutko dziękuję

Komentarze

  1. Z przyjemnością sięgnę po tę książkę, potrzebuję czegoś, co emanuje optymizmem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja tam wierzę, że to nie Smith Cię tak ugłaskał, jeno spotkanie ze mną:) :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Verity, polecam, przemiła książka :).

    Kaś, przykro mi, że Cię rozczaruję, ale recenzję napisałam jeszcze przed naszym spotkaniem :D.

    OdpowiedzUsuń
  4. No to z niecierpliwością będę oczekiwała na recenzję, którą napiszesz po naszym spotkaniu:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na razie na półce mam pierwszy tom i cieszę się, że powieść Ci się podobała, bo ja właśnie lubię takie ciepłe, a zarazem zabawne i nienużące klimaty.
    Pewnie dlatego, że również brakuje mi zgranej paczki przyjaciół (bo spotkania raz na pół roku w gronie na co dzień mocno odizolowanym chyba nie można nazwać "paczką"?).

    Dzięki za tę recenzję. Wiem, że kolejne tomy przeczytać muszę - choćby ten pierwszy mi się nie spodobał (czy to w ogóle możliwe...).

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. na smutek? na chandrę? to coś dla mnie w chwili obecnej:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Również czytałam ostatnio i podziałała na mnie kojąco :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Po przeczytaniu twej opinii, jakoś mi się smutno zrobiło i zapragnęłam przeczytać tę książkę. Tak tez zamierzam uczynić.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3