"Podróż zimowa" - Amélie Nothomb
Chciałabym porwać samolot, albo chociaż nim pilotować przez chwilę. A nawet od biedy niech pilotuje nim ktoś inny, ale żebym po prostu dokądś nim poleciała. Jeszcze nigdy nie wzniosłam się w przestworza w tej metalowej puszce. A chciałabym...
Wbrew pozorom to nie jest żadna oderwana od ziemi dygresja. Bohater "Podróży zimowej" jest filologiem (do jakiego to miana ja podobno aspiruję), który zdecydował się porwać samolot. Na dziewięćdziesięciu trzech stronach powieści (opowiadania?) podążamy drogą jego miłości, obsesji i chęci zemsty na całym wszechświecie. Swoją drogą skojarzyła mi się ta historia ze zbiorem opowiadań "Trucicielka" i pomyślałam, że gdyby zmienić styl, jakim jest napisana "Podróż zimowa", można by zamieścić ją w tej właśnie książce. Pasuje tematycznie i moim osobistym odbiorem.
Po poprzednim zdaniu można wywnioskować, że ta historia mi się bardzo podobała. I słusznie. Byłam w niej wręcz zakochana, dlatego z bólem podzieliłam sobie czytanie na dwa dni (wieczór i ranek dnia następnego), chociaż bez problemu mogłam ją przeczytać od razu. Bohater wydał mi się nietuzinkowy o tyle, o ile angażuje się całym sobą w to, co sobie postanowi. Nie idzie na łatwiznę, po prostu tu robi. I prawie się złapałam na tym, że zaczynam pisać spojler. Dlatego nie mogę powiedzieć, co jeszcze tak bardzo mi się spodobało. Jestem oczarowana stylem autorki, fabułą, jaką mnie uraczyła (a którą z początku przeżywałam, jakby to się działo naprawdę - zresztą nawet i teraz niemal drżę z niecierpliwości, że nie odpowiedziała na wszystkie moje pytania, a właściwie na jedno jedyne kluczowe). I miło się rozczarowałam faktem, że to nie jest jej debiut, jak to sobie uroiłam. Z całą pewnością przeczytam więcej i więcej. Chyba że zawiedzie mnie przy kolejnej, wtedy się ograniczę. Jednakże w tym momencie jestem zauroczona. Bez wątpienia ta książka znajdzie się w mojej biblioteczce.
Polecam to cudeńko, chociaż coś mi podszeptuje, że nie każdy się nim tak zachwyci. I wbrew pozorom psychopatyczne skłonności apokaliptyczne filologa porywającego samolot nie mają nic wspólnego z moim zakochaniem. Chodzi mi wręcz o wszystko inne, a nie to, co może wydawać się tak oczywiste.
Wbrew pozorom to nie jest żadna oderwana od ziemi dygresja. Bohater "Podróży zimowej" jest filologiem (do jakiego to miana ja podobno aspiruję), który zdecydował się porwać samolot. Na dziewięćdziesięciu trzech stronach powieści (opowiadania?) podążamy drogą jego miłości, obsesji i chęci zemsty na całym wszechświecie. Swoją drogą skojarzyła mi się ta historia ze zbiorem opowiadań "Trucicielka" i pomyślałam, że gdyby zmienić styl, jakim jest napisana "Podróż zimowa", można by zamieścić ją w tej właśnie książce. Pasuje tematycznie i moim osobistym odbiorem.
Po poprzednim zdaniu można wywnioskować, że ta historia mi się bardzo podobała. I słusznie. Byłam w niej wręcz zakochana, dlatego z bólem podzieliłam sobie czytanie na dwa dni (wieczór i ranek dnia następnego), chociaż bez problemu mogłam ją przeczytać od razu. Bohater wydał mi się nietuzinkowy o tyle, o ile angażuje się całym sobą w to, co sobie postanowi. Nie idzie na łatwiznę, po prostu tu robi. I prawie się złapałam na tym, że zaczynam pisać spojler. Dlatego nie mogę powiedzieć, co jeszcze tak bardzo mi się spodobało. Jestem oczarowana stylem autorki, fabułą, jaką mnie uraczyła (a którą z początku przeżywałam, jakby to się działo naprawdę - zresztą nawet i teraz niemal drżę z niecierpliwości, że nie odpowiedziała na wszystkie moje pytania, a właściwie na jedno jedyne kluczowe). I miło się rozczarowałam faktem, że to nie jest jej debiut, jak to sobie uroiłam. Z całą pewnością przeczytam więcej i więcej. Chyba że zawiedzie mnie przy kolejnej, wtedy się ograniczę. Jednakże w tym momencie jestem zauroczona. Bez wątpienia ta książka znajdzie się w mojej biblioteczce.
Polecam to cudeńko, chociaż coś mi podszeptuje, że nie każdy się nim tak zachwyci. I wbrew pozorom psychopatyczne skłonności apokaliptyczne filologa porywającego samolot nie mają nic wspólnego z moim zakochaniem. Chodzi mi wręcz o wszystko inne, a nie to, co może wydawać się tak oczywiste.
Też też też baaardzo mi się podobało! Pierwsze spotkanie z panią Nothomb i się chyba zakochałam :) A zawsze miałam uprzedzenie do "mikro"książek :) A tu taka niespodzianka:)
OdpowiedzUsuńPsychopatyczne zakochanie - to jest dopiero rozmach, czyż nie? :)
Ej skąd ty jesteś?Jedziesz do wawy na fan party?
OdpowiedzUsuń"Psychopatyczne skłonności apokaliptyczne"... urzekłaś mnie tym sformułowaniem :D Kiedy czytałam tę recenzję dreszcz mi przebiegł po plecach, w zasadzie nie wiem do końca czemu, ale przeszedł. W każdym razie książka przez pryzmat Twoich oczu wygląda na wciągającą :D
OdpowiedzUsuńPrzyzwoita recenzja, a książka z pewnością godna uwagi:)
OdpowiedzUsuńOj koniecznie muszę przeczytać! Wcześniej nie słyszałam o tej książce. Szkoda tylko, że taka króciutka.
OdpowiedzUsuńJa też chce koniecznie tę książkę. Musze szybciutko ja nabyć, gdyż intryguje mnie niezmiernie.
OdpowiedzUsuńwspomnienie o "Trucicielce" skutecznie mnie zachęciły. wreszcie! bo jakoś nikt przedtem nie potrafił, a Tobie się udało :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko jedną książkę Nothomb, ale chciałam zapoznać się też z innymi i teraz już wiem, że "Podróż zimowa" będzie następna xD
OdpowiedzUsuńAlinko przy Tobie nic nie może wydawać się oczywiste!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że "Podróż zimowa" Ci się spodobała i ufam, że inne książki autorki też będą ciekawe dla Ciebie- jakoś mi tak intuicja podpowiada;)
pozdrawiam cieplutko:)
Ja zdecydowanie kocham tę pisarkę. Każda jej książka ma sobie to "coś"."Podróż zimowa" jest na liście moich ulubionych.
OdpowiedzUsuńOrchisss, owszem :D.
OdpowiedzUsuńTino, z Krakowa. A o fan party nie wiedziałam, jednak się nie wybieram. Szkoda...
Toczko, może dlatego, że mnie baaardzo wciągnęła :). A sformułowanie mi się też podoba, może dlatego, że oddaje osobowość bohatera :).
Dominiko, czuję się zaszczycona :D. Ale mówiąc poważnie, takie było moje odczucie, że do "Trucicielki" by pasowała :).
Verity, ja niestety nie, ale na pewno w niedługim czasie przeczytam coś innego i mam nadzieję, że się nie rozczaruję!
Kaś, słodzisz mi ;P.
Kolmanko, to cudownie, bo boję się, że coś innego mnie rozczaruje, a tego bym nie chciała po tak udanej pierwszej randce ;).
ojtam...ojtam:P
OdpowiedzUsuńUwielbiam Amelie Nothomb, mam kilka jej książek, ale o istnieniu tej nie wiedziałam
OdpowiedzUsuńMi też przypadła do gustu:) Krótka nowela, niby z banalnym wątkiem głównym, ale opowiedziana w niestandardowy sposób. Polecam
OdpowiedzUsuń