"Angelina. Biografia nieautoryzowana" - Andrew Morton

Lubię czytać biografie, ponieważ mnie inspirują. Czytam o ludziach (do tej pory były to same kobiety), którzy coś w życiu osiągnęli, walczyli z rzeczywistością, by później mówił o nich cały świat - nawet jeśli to nie było bezpośrednio ich celem. Jednak gdy czytam o ich życiach, okazuje się, że do szczęścia zawsze im było daleko, ich dzieciństwo było nienajlepsze, wiek dorastania bardziej buntowniczy niż to zazwyczaj bywa, a dorosłość była kalką błędów, jakie popełnili rodzice. Oczywiście to jest tylko uogólnienie, ale faktem jest, że każda z poznanych przeze mnie kobiet była przez zdecydowaną większość życia nieszczęśliwa i musiała walczyć. Przeważnie dla mężczyzn u jej boku.

Angelina jest moją idolką. Piękną kobietą z klasą, diabelnie utalentowaną aktorką, opiekuje się dziećmi na całym świecie. W dodatku kobietą, która nieświadomie powtarza te same błędy, które ją bolały, gdy była dzieckiem. Jest nieugięta, pamiętliwa. Ma niezliczoną ilość wad. I kroczy przez życie, z którym sobie nie radzi, jakby wszystko było w najlepszym porządku.

Muszę przyznać, że Andrew Morton zrobił naprawdę świetną rzecz z tą książką. Zapoznaje nas z życiem Angie (jak zresztą nazywa Angelinę przez większość czasu) niemal od samego urodzenia. Przedstawia wcześniej życie jej rodziców (Marcheline Bertrand i aktora Jona Voighta), ich poznanie się, osobowość matki Angie, która miała ogromny wpływ na życie córki oraz cechy charakterystyczne dla rodzin Bertrandów oraz Voightów. Przedstawia ciekawostki z planów filmowych, życie prywatne każdej postaci ważnej w życiu Angeliny. Przedstawia ją jako osobę niezrównoważoną, ale niezwykle wrażliwą, która bardzo intensywnie wszystko przeżywa. Opowiada o jej młodości z narkotykami, cięciem się i uzależnieniem od tatuaży. Oraz o niezwykle wybujałym życiu seksualnym. Andrew Morton wkradł się w najbardziej intymne momenty w życiu aktorki i nie pozwolił mi, czyli czytelniczce, poczuć, że chociażby chwila z jej życia została pominięta, co uważam za niezwykle dobre. Szczególnie, gdy uzupełnia się słowa zdjęciami, szczególnie tymi prywatnymi.

Niestety książka nie zasłużyła sobie u mnie na najwyższą ocenę, jaką zazwyczaj daję wszystkim przeczytanym biografiom, ale na jeden stopień niższą. Biografie są według mnie pozycjami, które muszą być pisane obiektywnie. Autor powinien powziąć sobie jakąś tezę, która będzie jego osią w pisaniu, ale nie powinien przesadzać. Może wypełniać luki w wiedzy swoimi domysłami i interpretacjami, ale niestety kilkakrotnie zdarzyło mi się poczuć, że przesadził, pokusił się o nadinterpretację. I jeszcze jednej rzeczy brakowało mi w tej książce tak bardzo, że aż bolało - kalendarium życia. Nie mogę sobie sprawdzić, w którym roku się urodziła - muszę przekopać całą książkę. Nie mogę również się dowiedzieć, kiedy nakręciła jakiś film (chyba że wejdę sobie na Filmweb, ale w biografii takie rzeczy być powinny). Kiedy adoptowała Maddoxa, a kiedy urodziła Siloh. Nie mogę ogarnąć jej życia jednym spojrzeniem, a gdy czegoś chcę, muszę grzebać w książce, a i to wcale nie znaczy, że dostanę datę tego konkretnego wydarzenia. Ta niedogodność ciągnęła się za mną przez całą lekturę. Parę razy zdarzyło mu się również zaprzeczyć temu, co napisał kilkanaście stron wcześniej.

Jeśli miałabym ogólnie podsumować tę książkę, nazwałabym ją bardzo dobrą. Wnikliwą, interesującą i porywającą na tyle, na ile biografia porywająca być może. Z całą pewnością "Angelina" pozostanie jedną z moich bardziej refleksyjnych książek. Z bohaterką mam wiele wspólnego, dlatego łatwiej było mi ją zrozumieć i denerwować się tymi przesadzonymi momentami na autora. Mimo to podziwiam biografów, że są gotowi wykonać tak syzyfową pracę, jaką jest przekopanie się przez tony materiałów o danej osobie i poskładać to wszystko w jedną całość, jaką jest książka. Szczególnie tak dobra książka, chociaż przed wadami nie zdołała się uchronić. Mam nadzieję, że Andrew Morton napisze również biografie innych postaci, które podziwiam. Najlepiej jest czytać, oglądając jednocześnie filmy, w których w danym momencie książki Angie zagrała - jest to naprawdę ciekawe doświadczenie. A tymczasem polecam Wam zapoznanie się z Angeliną Jolie w jego wydaniu.

Komentarze

  1. Na pewno przeczytam, bo bardzo podziwiam Angelinę, nie jako aktorkę, ale przede wszystkim jako człowieka. Myślę, że ona akurat może być autorytetem szczególnie dla młodych kobiet.
    Andrew Morton, widocznie spoczął na laurach, bo jego poprzednie biografie były bardziej przemyślane (czytałam o księznej Dianie i Madonnie)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bigosowo, po tej lekturze Twój podziw może trochę zmaleć. A z autorytetem bym się kłóciła przy jej burzliwym życiu ;). Ale to w tej chwili nie jest tak znowu istotne, sama zadecydujesz :). Nie czytałam niczego Andrew Mortona, Angie jest pierwsza, dlatego ciężko mi ocenić na tle innych jego prac. A w tamtych były kalendaria? W tej chwili to mój najpoważniejszy problem ;). Mam nadzieję, że to tylko lekkie potknięcie i kolejne będą lepsze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja znów mam do Angeliny jakiś uraz. Nie wiem nawet dlaczego... Książki więc jak na razie nie przeczytam, ale może zagłębię się ogólnie w jej historię.

    OdpowiedzUsuń
  4. Już od jakiegoś czasu miałam chęć przeczytać o Angelinie, myślę, że to coś dla mnie :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Och, Angelina... Z Twoich słów o tej biografii wynika, że Angelina jest dokładnie taką osobą, za jaką ją mam. Było coś o jej najnowszym partnerze, Bradzie Pitcie? Mam uczucie, że doskonale się uzupełniają i do siebie pasują. Cieszę się, że wreszcie pojawiła się recenzja. Czekałam na nią :).

    Brałaś już udział w opowiadaniu o sobie? Mam zamiar Cię zaprosić, jeśli nie brałaś ;).

    OdpowiedzUsuń
  6. Nyx, jeśli już wpadniesz na to, dlaczego masz do niej uraz, daj znać ^^.

    Evito, polecam :).

    C.S., było, było :). Raczej się uzupełniają, bo czytając o nim, doszłam do wniosku, że Brad to takie flaki... Mam jedną scenę przed oczami :D. Nie, nie brałam udziału i będzie mi miło, jeśli mnie zaprosisz ;). Btw. mogłabyś mi przysłać jak najszybciej Toliny?

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam biografie a ta jest chyba ciekawie napisana więc z chęcią sięgnę

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja jakoś nie pałam zbyt wielkim uczuciem do tej aktorki. Szanuje ją za to, że pomaga dzieciom i okazuje im dobre serce. No i jest przepiękną kobietą.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czuj się zatem zaproszona ;). A Toliny postaram się wysłać jutro, sorry że tak długo to trwało :].

    OdpowiedzUsuń
  10. Przyznam szczerze, że jeszcze nie czytałam żadnej biografii ;P No może do szkoły, ale tak dla siebie to nie ;P

    OdpowiedzUsuń
  11. Biografie to ogromne błogosławieństwo! Zresztą moje pierwsze namiętne pożeranie książek rozpoczęło się właśnie od nich. W szczególności lubię te, o ludziach którzy w jakiś sposób mnie inspirują. Dają one wtedy lepszy wgląd w ich życie, a i odbiór ich twórczości w przypadku artystów. Uwielbiam biografie muzyków, bo melodie zupełnie inaczej brzmią i stają się na wagę złota po przeczytaniu o trudach, jakie musieli przejść muzycy, by stworzyć to, co teraz jednym kliknięciem dochodzi do naszych uszu. Biografie Halinki Poświatowskiej i Sylvii Plath zrobiły na mnie również piorunujące wrażenie i ich wiersze czytam w zupełnie inny sposób, aniżeli dawniej. Obecnie poluję zawzięcie na biografię Virginii Woolf i Fridy Kahlo. Jeżeli chodzi o Angelinę, jest to dla mnie bezapelacyjnie bardzo dobra aktorka i wzór humanitarności. Chciałabym poszerzyć swoją wiedzę o coś więcej, więc zapisuję sobie książkę na listę planowanych :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Angelina jest świetna, więc nie dziwię się, że to właśnie jej biografię tu jako tako opisałaś ;p

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3