"Dziewczyna, która pływała z delfinami" - Sabina Berman

Nie czytałam "Forresta Gumpa", więc moje pojęcie na temat prawdy zawartej w słowach na okładce nie istnieje. Pewnie będę się zastanawiać, gdy po ową książkę sięgnę, czy to ona jest na miarę "Dziewczyny, która pływała z delfinami".

Tak naprawdę nie spodziewałam się po tej książce zupełnie niczego. Nie popatrzyłam nawet na opis - tylko na okładkę, tytuł i tego nieszczęsnego Forresta. Dopiero później, gdy dotarła do mnie przesyłka, przeczytałam, że Twój Styl dało książce odznakę "Czytania wolnego od stresu". I naprawdę "Dziewczyna..." jest spokojna. Niczym te nieszczęsne delfiny. Ale o delfinach później.

Bohaterka jest dzieckiem z autyzmem. Całą historię poznajemy z jej punktu widzenia, co z początku wydawało mi się dziwne, byłam pewna, że autorka sobie nie poradzi, ale jednak udało jej się całkiem nieźle. Za to przeżywamy naukę mówienia, poznajemy świat oczami osoby z autyzmem. I płyniemy przez książkę, niczym Karen ze swoimi ukochanymi tuńczykami w morzu. Tak, te delfiny z tytułu w rzeczywistości są tuńczykami - podejrzewam, że tuńczyki są znacznie mniej medialne niż te urocze wodne ssaki, dlatego nie znalazły się na okładce. Ale żeby nie było, że tytuł wziął się znikąd - z tuńczykami pływały również delfiny. Tylko o nich było mało mowy... A o tuńczykach za to bardzo dużo, ponieważ są one głównymi postaciami zaraz po Karen. Ciotka Karen ma fabrykę tuńczyka w puszce. I w związku z tym dzieją się różne rzeczy. Ale o tym poczytacie sami.

Co mi się podobało w tej książce? Spokój, relaks, morze. Czytało się powoli (ale nie żmudnie), a poznawanie świata Karen było ciekawym doświadczeniem. Głównie dlatego, że stroni ona od ludzi, jeśli tylko może, najchętniej spędziłaby życie wśród ryb, jest wegetarianką, ma pewne wybitne uzdolnienia, ale z drugiej strony spora część jej umysłu pozostaje na poziomie siedmioletniego dziecka. Czasem to widać, czasem nie. Ta dziewczyna jest niezwykła, wzbudza sympatię, szczególnie gdy pozna się ją lepiej. Dla mnie jednak najważniejsze jest to, że pokazuje, że czasem warto poddać się całkowicie dziecku, które w nas drzemie i postawić wszystko na jedną kartę, nie zważając na późniejsze konsekwencje. Może dlatego jej ciotka słuchała tego, co mówi Karen i dostosowywała się do słów dziewczyny.

"Dziewczyna, która pływała z delfinami" jest książką dobrą, przemyślaną i nie przesadzoną. Karen zaskakuje. Naprawdę ją lubię. A książkę wam polecam na jakieś popołudnie na plaży. Szum morza będzie do niej cudownym soundtrackiem.

Za egzemplarz dziękuję wydawnicwu

Tydzień był dość napięty. Powiedzmy, że go ogarnęłam, a w przyszłym tygodniu zaczyna się na dobre sesja! Czysta radość, nie mam co do tego wątpliwości... Przede mną osiem egzaminów i trzy za mną. I jeszcze muszę w końcu zdobyć jedno zaliczenie. A co tam... ja już myślę o wakacjach. Cóż za radość wiedzieć, że z niektórymi wykładowcami w przyszłym roku się nie zobaczę!
Pewnie trafię na jeszcze bardziej denerwujących :D.
Ten weekend zamierzam trochę nadrobić czytelniczo. Głównie myślę tutaj o "Pisarzu, który..." i "Bezdusznej". A może i z Angie się wyrobię? Chciałabym :).
Miłego weekendu, Kochani! A tym, którzy mają sesję, życzę, by nie uczyli się za dużo, bo to szkodzi ;).

Komentarze

  1. Bardzo mi się podoba Twoja recenzja,książkę mam w planach.Trochę moje zapędy ostudziły te nieszczęsne tuńczyki ;)Nie spodziewałam się ich w tej powieści.

    OdpowiedzUsuń
  2. Evito, cieszę się, że podoba Ci się recenzja, bo mi się nie podoba :D. A tuńczykami się nie martw. Przynajmniej nie przesładzają książki, jak zapewne zrobiłyby to delfiny. Też się ich nie spodziewałam, szukałam tych delfinów, ale w ostateczności doszłam do wniosku, że dobrze, że jest ich jak na lekarstwo, bo przez to wydała mi się ta książka niezwykle realna. Jestem ciekawa Twojego odbioru :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie osobiście książka bardzo się spodobała. To nostalgiczna, ciepła opowieść warta przeczytania, gdyby ktoś się jeszcze wahał:)
    Trzymam kciuki za sesję. Mi jeszcze zostały dwa egzaminy z dziesięciu jakie były w tej sesji, więc już ciągnę ostatkiem sił. Ale perspektywa wakacji jest cudna:D
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta lektura przede mną. Natomiast jestem szalenie ciekawa Twojej opinii o "Pisarzu, który". Nie miałam pojęcia, że to pisał prawdziwy morderca. A aspekty ludzkiej psychiki strasznie mnie interesują!
    Dasz radę z egzaminami. Mi zostały 4, ale za to takie, że głowa mała:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę koniecznie przeczytać tę książkę. Trzymam kciuki za egzaminy, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Mi także niesamowicie przypadła do gustu twoja opinia. tak pięknie, rzeczowo i zachęcająco opisałaś, aż chce się natychmiast przeczytać tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Książka czeka na półce. Sięgnę po nią w najbliższym czasie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. już jestem w połowie czytania i zgadzam się z twoją recenzją, książka ma jakiś taki uspokajający klimat :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czasami jest bardzo dobrze przeczytać właśnie taką książkę :D I chętnie po nią sięgnę! :D

    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Obawiam się, że obecnie ta książka będzie dla mnie za spokojna. W sesyjnym okresie potrzebuje mocniejszej dawki wrażeń :P Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kasandro, ja ciągnę tylko perspektywą wakacji, inaczej bym już dawno nie wytrzymała :)).

    Kolmanko, tej książki nie napisał morderca, ale za to morderca napisał inne :). estem na razie gdzieś w połowie, ale powinnam skończyć w weekend. Jak na razie mi się bardzo podoba, ale mam pewne wątpliwości co do jej autora.

    Cyrysiu, dziękuję :). Gdy już na nią trafisz, mam nadzieję, że Ci się spodoba :).

    Dosiaku, a mi właśnie w tym okresie trzeba czegoś na uspokojenie :D.

    OdpowiedzUsuń
  12. Strasznie podoba mi się Twoja recenzja! I bardzo zachęciła mnie to książki. Ciekawa jestem tego spojrzenia na świat osoby chorej na autyzm.
    Ach i jeszcze ten dopisek o morzu na koniec! Tak bym chciała się położyć z książką na plaży!
    Niestety przede mną też sesja. :( I licencjat. :(

    OdpowiedzUsuń
  13. , ja też mam sesję na karku, morze jest za daleko, a dodatkowo nic mi się nie chce, więc Cię rozumiem. Ale pomyśl, że wakacje już niedługo i morze nagle się przybliży, przynajmniej w wyobraźni, nada mu ona realizmu i prawdopodobieństwa :)).

    OdpowiedzUsuń
  14. Popływałabym sobie w morzu... Nawet z tuńczykami ;)) Też jestem ostatnio zawalona robotą przez sesję, ale to już ostatnia prosta. Widzę światełko w tunelu ;) Trzymam kciuki za Twoje egzaminy! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. O, a ja niebawem ją przeczytam :) I wnioskuję po Twoich słowach, że faktycznie to 'Forrest' nie będzie na miarę 'Dziewczyny'. Dla mnie książka Grooma była nieporozumieniem - świetny film, książka mocnooo średnia.

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetna książka, z chęcią po nią sięgnę, ponieważ bardzo interesuje mnie taka tematyka.

    OdpowiedzUsuń
  17. Tuńczyki mnie niestety skutecznie odstraszyły, ale recenzja jak najbardziej mi się podoba ;) Powodzenia na egzaminach!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3