"Cztery życia wierzby" - Sa Shan

"Cztery życia wierzby" jest zbiorkiem czterech chińskich opowiadań. Jest to moje pierwsze spotkanie z tą autorką i z tego, co przeczytałam, nie jest to jej najlepsza książka. Dlatego w tym momencie wiem, że chcę przeczytać inne. Które zaczarują mnie bardziej, bo przez te historie snuła się cieniutka niteczka magii, chociaż to wciąż nie jest to...

Opowiadania nie są zatytułowane, ale ponumerowane. Pierwsze opowiada o chłopcu Czong Yang, któremu ktoś przepowiedział przyszłość w sposób bardzo dwuznaczny. On był uczciwy, dlatego nie dążył specjalnie do kariery, tylko chciał przeżyć. Uczył się do cesarskich egzaminów. W międzyczasie żył z siostrą swojego przyjaciela. Gdy dostał pracę na dworze - zaczęły się jego nieszczęścia.

Druga historia dotyczy bliźniaczego rodzeństwa, nienawiści i rywalizacji między dziewczynką a chłopcem. To chyba moje ulubione opowiadanie, ponieważ opowiada o silnej kobiecie, która robi to, co powinna, by być szczęśliwą, nie do końca zważając na swoją rolę w społeczeństwie i rodzinie. Walczy o swoją przyszłość i - mogę to chyba powiedzieć - wywalczy ją.

Trzecie mówi o rewolucji kulturalnej Mao. Głównym bohaterem jest młody rewolucjonista, student, i Wierzba - dziewczyna, którą podziwiał, odkąd usłyszał jej przemówienie. Możemy zobaczyć działania rewolucjonistów i sposób, w jaki niszczą sami siebie, szukając kozła ofiarnego. To opowieść o miłości i poświęceniu. Chociaż najmniej magiczna z tych wszystkich.

Ostatnie opowiadanie jest króciutkie, ma zaledwie kilka stron, i tutaj przenosimy się w całkiem współczesne Chiny. Widzimy kobietę, która jest bardzo wyzwolona, nie chce się z nikim wiązać. Nagle wplata się wątek baśniowy, o niebiańskim cesarstwie i miłości. Co zapewne zaważy na jej późniejszym postrzeganiu uczuć.

Nie mogę powiedzieć, żeby mnie zachwyciła ta książeczka. Jest przyjemna, cieniutka, doskonała na chwile, gdy nie mamy zbyt wiele czasu. Jednak fakt, iż mamy tutaj baśnie, chociaż zawoalowane, jakby sami bohaterowie w to nie dowierzali, sprawia, iż... to jest coś innego. Nie spotkałam się nigdy z czymś takim i jestem pewna, że gdy przeczytam po raz drugi czy trzeci, docenię tę książkę bardziej. Ale i tak uważam ją za bardzo dobrą, chociaż... do druku wkradło się kilka literówek, a ja ich szczerze nie znoszę.


Wprawdzie na Targi Książki nie dotarłam, ale za to byłam na spotkaniu blogowym :). Bardzo miło było mi Was poznać, dziewczyny. I czekam na kolejne spotkanie!

Komentarze

  1. Książka wydaję się interesująca. Też nie znoszę literówek, ale jakoś to zniosę. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Floss, nie jest ich dużo, doliczyłam się dwóch :D. Może troszkę wyolbrzymiłam ten problem :D.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Floss, bardzo interesująca. Ostatnio mam jakiś wewnętrzny ciąg do chińskiej literatury. Pożyczyłam sobie od babci "Uczennicą chińskiej kurtyzany". :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam kilka recenzji książek Sa Shan (Sy Shan chyba ; )) i (czytając między wierszami) wywnioskowałam, że do wybitnych czy chociaż trochę ambitniejszych nie należy. Wciąż się waham, ale może spróbuję.

    Co ciekawe, od jakiegoś czasu japońskie, chińskie i koreańskie książki wydawane w Polsce zawierają sporo literówek i błędów edytorskich - pewnie korektorom nie podobają się książki z tych krajów i nieuważnie je czytają ; ))))

    Ja na targach też nie była - wstyd, bo z Krk jestem, ale nie mogę iść na targi bez pieniędzy, bo bym tego nie przeżyła (dlatego teraz unikam księgarnie T_________T).

    OdpowiedzUsuń
  5. Wampirku, a może dlatego, że na blogach zaczyna się powoli robić "wysyp" tej literatury? ^^. Nie czytałam tej książki. I mnie nie zachęca. Czy to nie jest jakby druga część "Wyznań chińskiej kurtyzany"?

    Luizo, ja nie wiem. Wzięłam ją, bo tania i ładny tytuł, a w dodatku Chiny ;). W tych czterech opowiadaniach doszłam do wniosku, że powielała pewne schematy. Ale czyta się przyjemnie. Ja nie poszłam na Targi, ponieważ mi się nie chciało, uznałam, że książki równie dobrze mogę kupić w księgarni ^^. Rozumiem Cię, to też był jeden z powodów... xD.
    Może zatrudnimy się w jakimś wydawnictwie jako edytorki? ;).

    OdpowiedzUsuń
  6. Hehehe - tak, cena to jest jakaś motywacja (tanie książki zawsze przyciągają ; )).
    Już widzę, jak na zatrudniają xDD (chociaż nie powiem, byłoby świetnie xD).

    Miłej niedzieli!^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciebie może by jeszcze zatrudnili, bo masz jakieś rzeczowe wykształcenie, ale mnie... xD.

    I Tobie również! ^^.

    OdpowiedzUsuń
  8. Sam tytuł intryguje. I chyba dla niego bym tę książeczkę nabyła :D Choć chińskie mnie nie ciągnie, wolę japońskie ^^

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Niekoniecznie mnie ciągnie do takich króciutkich form jak opowiadania, choć przyznaję, że niektóre całkiem skutecznie potrafią mnie zaczarować. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przez "Dziewczęta" jestem teraz pro chińska i wręcz przeciwnie. Niby mogłabym się teraz zaczytywać w tym ich specyficznym klimacie a jednocześnie chcę się trzymać z daleka. Ale chińska literatura zawsze tak na mnie działa. Imię Wierzba brzmi pięknie. Co do opowiadań, to podziękuję ;).

    OdpowiedzUsuń
  11. Ario, rozumiem Cię, Japonia jest znacznie ciekawsza. Ale Chiny też coś w sobie mają, takie... no, nie umiem powiedzieć, mam na końcu języka :D.

    C.S., to ciekawe. Ale Tobie bym odradziła tę książeczkę. A może nie? Nie, odradziłabym, najwyżej byś się zastanawiała czemu :D.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie będę się zastanawiała czemu. Ja sama sobie ją odradzam, nie znoszę opowiadań. A jak już mi się jakiś zbiór trafi to czytam tylko jedno xD. Tak było z "Zawieście czerwone latarnie".

    OdpowiedzUsuń
  13. To będę pamiętać, żeby Ci nie wysyłać, gdy jakieś napiszę :D.

    OdpowiedzUsuń
  14. mam na półce i czeka na swoją kolej:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nawet jeśli nie jest najlepsza, to i tak mnie zainteresowała. Bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja niestety na Targach też nie bylam... Na spotkania mam za daleko, a niestety by zobaczyć się w zachodniopomorskim też nie było chętnych, jak pisałam na nakanapie.pl Za daleko mieszkacie :P

    OdpowiedzUsuń
  17. Leno, to TY mieszkasz za daleko, a nie my ;P. Trzeba się kiedyś umówić w samym centrum kraju. Założę się, że to i tak będzie dla niektórych za daleko :D.

    OdpowiedzUsuń
  18. Mnie intryguje tytuł książki ;D A na targach, tak jak Lena też nie byłam. Po z mojej Wielkopolski też trochę daleko było ;P

    OdpowiedzUsuń
  19. Meme, niedługo mnie przekonacie, że mieszkając w Krakowie jest za daleko do Krakowa :D. Hm. Jakby się zastanowić, to prawda :D.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3