"Sieć rozkwitającego kwiatu" - Lisa See
Lisa See wdała się w romans z kryminałem. Gdy pierwszy raz o tym usłyszałam, doznałam lekkiego szoku. W końcu zaczęłam czytać i... odłożyłam "Sieć rozkwitającego kwiatu" na półkę, gdzie czekała na mnie ponad dwa lata. Mówiąc krótko: początek mnie śmiertelnie znudził.
Gdyby to był mój egzemplarz, pewnie by wciąż leżał, ale że pożyczony, postanowiłam się z nim w końcu zmierzyć od momentu, w którym przerwałam i co się stało? Wsiąknęłam. Miałam jakieś mgliste wspomnienia z tych pierwszych czterdziestu stron, ale nie były mi one do niczego potrzebne - dziać zaczęło się od momentu, w którym wtedy przerwałam. I nim się obejrzałam, ta fascynująca przygoda dobiegła końca, a ja zaczęłam się domagać drugiego tomu. Zacznijmy może od początku...
Chiny i USA nie mają najlepszych stosunków politycznych i bardzo unikają współpracy, gdy jednak syn ambasadora USA w Chinach zostaje zamordowany, a jednocześnie syn wysoko postawionego urzędnika Chin zostaje odnaleziony martwy u brzegów Los Angeles, zostaje zawarte porozumienie. David Stark i Liu Hulan zostają oddelegowani do tej sprawy. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że wiele lat temu coś tę dwójkę łączyło - romans, który zakończył się równie niespodziewanie, jak się zaczął.
Lisa See pokazuje nam Chiny od wyjątkowo mało romantycznej strony. Kraj pełen inwigilacji, korupcji i braku życia osobistego. Z drugiej strony kontrastuje go z pełnymi wolności Stanami Zjednoczonymi. Otrzymujemy służby porządkowe obu krajów, różne metody przesłuchań i traktowania przestępców, a także zachowania danych osób w swoim i obcym kraju. "Sieć rozkwitającego kwiatu" to kalejdoskop kulturowy pełen tak subtelnych i nieprzeniknionych zasad funkcjonowania, że aż dech zapiera. Lisa See stworzyła kolejną niemal genialną książkę, w której pokazuje Chiny w całkiem innej odsłonie niż tej dotąd prezentowanej - ale w końcu znajdujemy się w świecie o wiele bardziej współczesnym (pierwsze oryginalne wydanie tej powieści to rok 1997 i mniej więcej do tego czasu odnosi się jej akcja) i niesie to za sobą pewne konsekwencje.
"Sieć rozkwitającego kwiatu" to doskonale wyważony kryminał obyczajowy, z nieprzesłodzonym romansem i sporą dawką kultury chińskiej w kontraście do tej lepiej nam znanej - amerykańskiej. Lisa See po raz kolejny zachwyca świetnym warsztatem, przemyślaną fabułą i bezkompromisowością, jaką przedstawia. Opisuje to, co widzi. Nie demonizuje, nie upiększa. Po prostu pokazuje swój świat tak wiarygodnie, jak tylko potrafi.
Przykro mi, że z początku nie doceniłam tej powieści. Jest rewelacyjna.
Gdyby to był mój egzemplarz, pewnie by wciąż leżał, ale że pożyczony, postanowiłam się z nim w końcu zmierzyć od momentu, w którym przerwałam i co się stało? Wsiąknęłam. Miałam jakieś mgliste wspomnienia z tych pierwszych czterdziestu stron, ale nie były mi one do niczego potrzebne - dziać zaczęło się od momentu, w którym wtedy przerwałam. I nim się obejrzałam, ta fascynująca przygoda dobiegła końca, a ja zaczęłam się domagać drugiego tomu. Zacznijmy może od początku...
Chiny i USA nie mają najlepszych stosunków politycznych i bardzo unikają współpracy, gdy jednak syn ambasadora USA w Chinach zostaje zamordowany, a jednocześnie syn wysoko postawionego urzędnika Chin zostaje odnaleziony martwy u brzegów Los Angeles, zostaje zawarte porozumienie. David Stark i Liu Hulan zostają oddelegowani do tej sprawy. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że wiele lat temu coś tę dwójkę łączyło - romans, który zakończył się równie niespodziewanie, jak się zaczął.
Lisa See pokazuje nam Chiny od wyjątkowo mało romantycznej strony. Kraj pełen inwigilacji, korupcji i braku życia osobistego. Z drugiej strony kontrastuje go z pełnymi wolności Stanami Zjednoczonymi. Otrzymujemy służby porządkowe obu krajów, różne metody przesłuchań i traktowania przestępców, a także zachowania danych osób w swoim i obcym kraju. "Sieć rozkwitającego kwiatu" to kalejdoskop kulturowy pełen tak subtelnych i nieprzeniknionych zasad funkcjonowania, że aż dech zapiera. Lisa See stworzyła kolejną niemal genialną książkę, w której pokazuje Chiny w całkiem innej odsłonie niż tej dotąd prezentowanej - ale w końcu znajdujemy się w świecie o wiele bardziej współczesnym (pierwsze oryginalne wydanie tej powieści to rok 1997 i mniej więcej do tego czasu odnosi się jej akcja) i niesie to za sobą pewne konsekwencje.
"Sieć rozkwitającego kwiatu" to doskonale wyważony kryminał obyczajowy, z nieprzesłodzonym romansem i sporą dawką kultury chińskiej w kontraście do tej lepiej nam znanej - amerykańskiej. Lisa See po raz kolejny zachwyca świetnym warsztatem, przemyślaną fabułą i bezkompromisowością, jaką przedstawia. Opisuje to, co widzi. Nie demonizuje, nie upiększa. Po prostu pokazuje swój świat tak wiarygodnie, jak tylko potrafi.
Przykro mi, że z początku nie doceniłam tej powieści. Jest rewelacyjna.
Cieszę się, że się podobała :).
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki tej autorki :)
OdpowiedzUsuń