Recenzje filmowe - Wątpliwość (11)
Wcześniej
ukazały się recenzje filmów: Gran Torino (1), Bogowie (2), Chłopiec na rowerze (3), Pokłosie(4), Grzechy ojca (5), Operacja Argo (6), Bóg nie umarł (7), Jestem (8), Ida
(9), Dwa dni, jedna noc (10)
Dziś:
Wątpliwość – John Patrick Shanley/2008/USA
Drzwi szeroko zamknięte?
Ten film po
prostu nie mógł być zły. Role główne kreowali w nim Meryl Streep i Philip
Seymour Hoffman (niestety nieżyjący już od ponad roku), więc film nie mógł być zły.
Film nie mógł być zły i z innego powodu. Jakiego? Zasiał… wątpliwość. Mój
profesor od matematyki zawsze powtarzał, że najgorsze ze wszystkiego to nie mieć
wątpliwości. To prawda, ale ta maksyma będzie jednak działać tylko do momentu
wejścia do kin filmu „Wątpliwość”. Potem już nie. Zatem dobre są te dzieła,
które problem rozwiązują, ale też te, które z pozornie poprawnych relacji
wyłuskują właśnie wątpliwości, rzucają na szale prawd niedomówienia, nie
precyzują ich, nie szukają odpowiedzi i unikają ukazywania jednowymiarowych bohaterów.
Akcja filmu
dzieje się w Nowym Jorku w latach 60. minionego stulecia. Nie jest to bez
znaczenia, bo jeszcze wtedy problem pedofilii nie był aż tak nagłaśniany, ani
tak dokładnie rozpoznawalny. W szkole, którą twardą ręką zawiaduje siostra
zakonna (Streep odtwarza tę rolę tak, jakby całe życie była siostrą zakonną, z
wszystkimi wadami i zaletami tego stanu), uczy się czarnoskóry chłopiec. Jedyny
w tej szkole. Jednym z nauczycieli jest ksiądz, który oprócz nauki religii,
uczy młodych chłopców gry w koszykówkę, a w wolnych chwilach udziela rad
wszelakich. Na przykład podpowiada, jak ładnie i skutecznie zaprosić dziewczynę
do tańca. Że niby ksiądz nie może tego wiedzieć? Bzdura.
Któryś z
krytyków filmowych napisał, że siostra przełożona jest starą, złośliwą babą, a
ksiądz poczciwym, dobrodusznym katechetą. To nieprawda, która akurat w tym przypadku
nie budzi wątpliwości. Siostra przełożona może i jest stara, ale jest też
doświadczona przez życie, czuje się odpowiedzialna za dobro szkoły i swoich
podopiecznych, a ten stan rzeczy nie może ulegać chwilowym kaprysom lub
nadmiernej wyrozumiałości, na którą zwykły śmiertelnik może sobie pozwolić, ale
dyrektor szkoły już nie. Wadą siostry przełożonej jest to, że… wątpi. A wątpliwości
daleko posunięte potrafią zburzyć ład, a nawet mogą otrzeć się o społeczną
herezję.
A Ksiądz? Och,
ten urokliwy Hoffman. Kiedy już się zorientował w poczynaniach siostry przełożonej,
zadbał o to, by nie być łatwym łupem, by dyrektorka nigdy nie zaznała pewności.
Dlatego rozpoczął z nią grę. Pojedynek słowny tych dwojga to majstersztyk scenarzysty,
reżysera i oczywiście samych aktorów. Oglądanie ich w tej bitwie to przyjemność
godna smakowania najwspanialszych delicji. Ojciec Flynn jeśli ostatecznie
okazał się niewinny to i tak zostawił (ku zmartwieniu siostry) malutkie poletko
wątpliwości: czy aby na pewno niewinny? A jeśli okazał się winny, to też zostawił
poletko wątpliwości: czy aby na pewno winny? Nie wiem. Hoffman zresztą potrafił
trzymać widza w niepewności co do intencji bohaterów przez siebie odtwarzanych prawie
zawsze. Tak było w „Mistrzu”, to samo odnotowujemy w „Capote”. W filmie „Wątpliwość”
też nic nie jest oczywiste.
Fantastycznie
emocjonalne napięcie, niepokój, zwątpienia i próby uporządkowania faktów i
zamiarów obrazują wirujące, a często filmowane… liście. Bo liście raz leżą tu, w
porywie wiatru nagle odlatują, potem wirują, wreszcie spadają niespodziewanie to
na chodnik, to wpadają do klasy lub wdzierają się na szkolne podwórze. To one
nam, widzom, uzmysławiają, jak łatwo jest wzniecić burze, jak łatwo zasiać zamęt,
pogubić się w jakimś odwiecznym porządku. Bo wątpliwość, choć czasami twórcza,
potrafi także cofnąć myślenie do ciemnogrodu, do czarownic palonych na stosie.
Od wątpliwości tylko maleńki krok do podejrzliwości, a potem już tylko do zła.
Reasumując:
siostra przełożona i ksiądz Flynn mogą i mają - za sugestią reżysera - budzić
nasze wątpliwości, czyli zupełnie inaczej niż matka chłopca, o którego toczył się
cały ten bój. To ona wypowiedziała znamienne zdanie: „Nie wiem, po czyjej
stronie jest siostra, ale ja jestem po stronie tych, którzy chcą dobra mojego
syna. Będzie siostra wśród nich?” Nie objaśniam tych słów, bo chcę zaprosić Was
do obejrzenia filmu. Ale ja też jestem po stronie matki. Dlatego jestem po
stronie księdza, który otworzył drzwi, by wpuścić w te prawie więzienne mury
szkolne nieco liberalizmu. Uważam, że tych drzwi wcale nie otworzył za szeroko.
Małgorzata
Ciupińska
Komentarze
Prześlij komentarz