"Śmierć ma 143 cm wzrostu" - Sebastian Fitzek
Fitzek to najlepszy autor thrillerów z jakim miałam do
czynienia. Przeczytałam do tej pory pięć jego książek, przede mną jeszcze trzy
(z czego dwie na razie nie są przetłumaczone, ale to mi akurat w niczym nie
przeszkadza). Mogę powiedzieć jedno – osoba, która pisze takie rzeczy,
zdecydowanie nie jest w pełni normalna. I bynajmniej nie mam na myśli niczego
złego.
To kolejna książka Fitzka, która zaczyna się od końca.
Poznajemy mordercę – dziesięcioletniego chłopca, który mówi, że piętnaście lat
wcześniej zabił siekierą mężczyznę. Robert Stern, wybitny prawnik z ziejącą
raną w sercu, zostaje wplątany w tę mało wiarygodną historię, która ściśle –
jak to u Fitzka bywa – łączy się z jego własnym życiem. Najgorsze jest to, że
zamiast uzyskiwać odpowiedzi, mnożą się kolejne pytania. I komplikacje.
Jeśli chodzi o trzymanie w napięciu, nie jest to najlepsza
książka Fitzka. Jeśli chodzi o fabułę, znajduje się w ścisłej czołówce (choć
nie sądzę, by cokolwiek przebiło „Klinikę”). Wykonanie, co też łączy się z
napięciem, wydaje się być trochę niedopracowane. Jednak wciąż „Śmierć ma 143 cm
wzrostu” (z trochę mniej dziwnym oryginalnym tytułem „Das Kind”) jest bardzo
dobrym thrillerem, który ciężko odłożyć, ponieważ zwyczajnie wciąga.
Brakowało mi jednego – chyba stałego w dziełach Fitzka –
elementu, czyli Victora Larenza, który z każdą kolejną książką zyskuje na
realności. Mimo to autor nie potrafił się go całkowicie wyzbyć i gdzieniegdzie
napomknął o nim, niestety bez najdrobniejszego choćby wpływu na fabułę. Trup na
szczęście ściele się gęsto, dowiadujemy się o kolejnych przejawach berlińskiego
podziemia przestępczego w formie najobrzydliwszej z obrzydliwych i zastanawiamy
się, jak rozwiąże się zagadka. Jeśli ktoś czytał wcześniej Fitzka, powinien bez
problemu się domyślić „kto i co”. Zdecydowanie jest to najsłabsza z jego
książek. Przynajmniej pod tym względem. Toku myślenia każdego autora można się
nauczyć. Bez wątpienia.
Fitzka jak zawsze polecam z całego serca. Ale także radzę
zacząć czytanie od pierwszej książki („Terapia”) i iść po kolei. „Śmierć ma 143
cm wzrostu” zasługuje na uwagę. Choć niestety nie zachwyca tak jak inne.
Możliwe, że mam po prostu zwiększone wymagania.
Dla zainteresowanych informacja: książka została
zekranizowana i wkrótce pojawi się w kinach. Chyba się poświęcę i wydam te
kilka euro, by wybrać się na „Das Kind”.
Jak Wam się podoba nowy wygląd bloga? Trochę tu przyjemniej, nieprawdaż?
ja po takiej ksiazce to na pewno nie moglabym zasnac
OdpowiedzUsuńOj, ona jest dość słaba :). Na pewno byś zasnęła. Nie to co po "Klinice" :).
UsuńKsiążki tego pana wzbudzają we mnie postrach. Bardzo pozytywny jest to postrach. Czytałam jego powieści z zapartym tchem i nutką przerażenia:)
OdpowiedzUsuńZnam to :).
UsuńJednym z moich małych marzeń jest go spotkać i się przekonać, ile ze swojej osobowości przekazuje bohaterom :D.
Tytuł mi się spodobał, szkoda, że nie zachwyca. Ale może mimo to przekonam się na własnej skórze... ;)
OdpowiedzUsuńWarto :). Może wykonanie odbiega trochę od poziomu innych książek Fitzka, ale sam pomysł na fabułę jest naprawdę świetny :).
UsuńCzyli chronologicznie jest to piąta książka Fitzka, dobrze zrozumiałem? :) Bo posiadam na półce właśnie "Śmierć ma 143 cm wzrostu" i jeszcze "Makabryczną grę", pozostałych niestety nie. Od której z tych dwóch warto zacząć swoją przygodę z pisarzem? Czy może mimo wszystko upolować te brakujące? :)
OdpowiedzUsuńWarto upolować brakujące, ale nic się nie stanie, jeśli zaczniesz od "Makabrycznej gry". Ja sama od niej zaczęłam, ale potem zdecydowałam - za radami innych - iść po kolei i to był dobry wybór :).
UsuńI tak też chyba zrobię. Dziękuję za odpowiedź :)
UsuńTego typu książki są raczej nie dla mnie. Nie mam ostatnio ochoty na trupy ścielące się gęsto ;-)
OdpowiedzUsuń