"52 reasons to hate my father" - Jessica Brody ("52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca")
Rozpuszczona córeczka bogatego tatusia rozwala po pijanemu
samochód, wjeżdżając w sklep. Trzy dni przed swoimi osiemnastymi urodzinami,
kiedy to ma otrzymać czek na dwadzieścia pięć milionów dolarów. Po całym tym
wydarzeniu tatuś, który pojawia się w domu rzadko i na krótko, postanawia
krnąbrne dziewczę ukarać i mówi, że nie dostanie tych pieniędzy, jeśli przez
rok nie podejmie się pięćdziesięciu dwóch prac normalnych ludzi (czyli, krótko
mówiąc, plebsu). Lexington nie przepracowała ani jednego dnia w życiu, więc
uważa to za kaprys ojca, który minie. Kaprys nie mija. W dodatku nadzorować ma
ją denerwujący, młody mężczyzna.
W świecie pieniędzy, luksusu, skandali oraz publicznego
wizerunku spotykamy Kopciuszka. Dziewczynę, która uczy się, jak ciężko pracują zwyczajni
ludzie, a także jak żyją. Lexington pracuje jako grabarz, sprzedawca fast
foodów, myje samochody, układa towary w centrum handlowym. Do tego stara się
radzić sobie z życiem rodzinnym oraz poznać lepiej matkę, która od wielu lat
nie żyje. Dla osoby, która przez całe życie nie musiała o nic walczyć, jest to
bardzo ciężka przeprawa.
Z pozoru książka jest błaha. O rozpuszczonych amerykańskich
nastolatkach można wiele przeczytać i choć Lexington z początku wydaje się
niereformowalna i pusta, z czasem okazuje się, że jest inaczej. Mimo to nie
przechodzi całkowitej przemiany osobowości, co uważam za plus, bo nadaje tej
książce trochę więcej realności. I powody, dla których nienawidzi swojego ojca
(zresztą głównie tytuł mnie skusił do przeczytania tej lektury, bo okładka –
zarówno polska jak i oryginalna – jest okropna), stają się czymś innym.
Nie jest to najambitniejsza książka świata – ba!, ona
praktycznie wcale nie jest ambitna. Jest lekką lekturą, która ma za zadanie
uzmysłowić, że jedni żyją lepiej, inni gorzej, ale generalnie wszyscy są
ludźmi. Czyta się ją lekko i przyjemnie. Oryginał jest napisany bardzo prosto,
choć nie bez polotu. Pozytywnie i z humorem. Brakuje mi tylko jednej rzeczy –
więcej na temat prac bohaterki. I może pewnego trochę zbyt cukierkowego aspektu
pod koniec książki. Generalnie jestem nią bardzo pozytywnie zaskoczona. Choć
miałam wobec niej spore oczekiwania, nie spodziewałam się, że zdoła uniknąć
pewnych wad. Niektórych jej się nie udało, inne zaś zgrabnie ominęła.
No i jest dość przewidywalna, ale to akurat normalne w
literaturze młodzieżowej, więc nie warto nawet o tym wspominać.
Hm, skojarzył mi się film, który kiedyś oglądałam, a którego tytułu nie pamiętam (a szkoda, bo obejrzałabym sobie jeszcze raz). W każdym razie tam bohaterem był chłopak, który miał odziedziczyć fortunę po zmarłym dziadku. A dziadek wpierw postanowił go wyleczyć ze zblazowania bogatych za pomocą specjalnych zadań - jak np. zarobienie określonej sumy pieniędzy w określonym czasie czy zdobycie przyjaciela. Taka w sumie trochę baśniowa konwencja, ale bardzo fajny film.:)
OdpowiedzUsuńJeśli kiedyś sobie przypomnisz, to poproszę o ten tytuł :).
Usuń